Mamy dzisiaj Światowy Dzień Sprzeciwu Wobec Bicia Dzieci. Przemoc wobec dzieci jest niewątpliwie wielkim złem. Wszędzie tam, gdzie dorośli korzystają ze swej przewagi, aby bić, poniżać, wykorzystywać i dręczyć dzieci, należy ostro zareagować i stanąć w ich obronie.
Nie tylko wychowywanie, ale już nawet sama opieka nad dziećmi jest zajęciem złożonym, wymagającym miłości, mądrości i wielkiej cierpliwości. Zbyt łatwo niektórym przychodzi sięganie po rózgę, jako środek zaradczy wobec nieskuteczności innych metod wychowawczych. Jeszcze gorzej, gdy kara cielesna staje się w wychowywaniu dzieci podstawowym środkiem.
Podkreślmy, że stale rosnące tempo życia nie sprzyja ani rodzicom ani dzieciom. Pośpiech, zniecierpliwienie, nerwowość, brak czasu na spokojną rozmowę – wszystko to popycha rodziców do rozwiązywania trudności metodą ‘na skróty’. Mocny klaps błyskawicznie zamyka wszelkie pertraktacje i jakby pozwala zaoszczędzić sporo cennego czasu. Czy jednak naprawdę problem rozwiązuje?
Podłożem przemocy wobec dzieci jest stare jak świat zjawisko marginalizowania obecności dzieci i znaczenia ich potrzeb. "Ryby i dzieci głosu nie mają" - zwykło sie mawiać w niejednej rodzinie. Nawet apostołowie popełnili ten błąd swego czasu nie dopuszczając dzieci do kontaktu z Jezusem. Sam w tej dziedzinie dopuściłem się wielu błędów wychowując trójkę własnych dzieci. A gdy zaczyna brakować osobistego, serdecznego kontaktu między rodzicami i dziećmi, gdy zamiera codzienna rozmowa – wówczas dużo łatwiej dochodzi do rozwiązań fizycznych. Zbyt często bicie dzieci jest po prostu pójściem po linii najmniejszego oporu.
Pismo Święte wzywa rodziców: "Ojcowie, nie rozgoryczajcie dzieci swoich, aby nie upadały na duchu", dosłownie: aby nie traciły ducha [Kol 3,21]. Przemoc fizyczna wobec dziecka sieje spustoszenie w jego psychice i niszczy je duchowo. W chrześcijańskiej rodzinie o czymś takim nie może być mowy!
Nie oznacza to jednak, że Biblia stoi w zgodzie z trendami współczesnej pedagogiki, zmierzającymi do całkowitego zaniechania kar cielesnych, także wobec własnych dzieci. W krajach, gdzie wprowadzono ten zakaz – rodzice nadal mają obowiązek opieki nad dziećmi, ale nie mają już żadnej władzy nad nimi. Państwo jest prawnie zobligowane, by odbierać dzieci rodzicom, którzy dopuścili się stosowania kary cielesnej, co skutkuje całkowitym zerwaniem więzi rodzinnych. Każdego roku takie przypadki liczy się w grubych tysiącach! A przecież mało które dziecko woli mieszkać w domu dziecka niż żyć razem z rodzicami, pomimo tego, że czasem sięgną oni po rózgę.
Pismo Święte stoi na straży prawa rodziców do wychowywania swoich dzieci z zastosowaniem rózgi, jako środka dyscyplinarnego. Skoro rodzice odpowiadają za dzieci, to powinni też mieć władzę nad nimi. Każda prawdziwa władza korzysta z tzw. środków przymusu bezpośredniego. "Rządzący bowiem nie są postrachem dla tych, którzy pełnią dobre uczynki, lecz dla tych, którzy pełnią złe. Chcesz się nie bać władzy? Czyń dobrze, a będziesz miał od niej pochwałę; jest ona bowiem na służbie u Boga, tobie ku dobremu. Ale jeśli czynisz źle, bój się, bo nie na próżno miecz nosi, wszak jest sługą Boga, który odpłaca w gniewie temu, co czyni źle" [Rz 13,3–4]. Władza rodziców nad swoimi dziećmi wymaga dostępności takiego środka, jakim jest możliwość wymierzenia kary cielesnej.
Nie może on być nadużywany, to rzecz oczywista! Nie zapominajmy jednak, że poza przypadkami patologicznymi, rodzice zazwyczaj kochają swoje dzieci i to bardzo! Normalnie rzecz biorąc, miłość rodzicielska jest więc nie tylko całkowicie wystarczającą ochroną dziecka przed przemocą, ale wręcz stanowi niebezpieczeństwo zbytniej pobłażliwości.Ten błąd popełniło i wciąż popełnia wielu rodziców. Kapłan Heli zbyt delikatnie odnosił się do grzechów własnych dzieci, aż usłyszał zarzut, że ceni swoich synów bardziej niż samego Boga [1Sm 2,29]. Dawid był zbyt pobłażliwy względem swojego syna Adoniasza: "Jego ojciec nigdy go nie karcił, mówiąc: Dlaczego tak postępujesz?" [1Krl 1,6]
To właśnie z powyższych względów Biblia nawołuje: "Nie szczędź chłopcu karcenia; jeżeli go uderzysz rózgą, nie umrze. Ty go uderzysz rózgą, a jego duszę wyrwiesz z krainy umarłych" [Prz 23,13–14]. "Kto żałuje swojej rózgi, nienawidzi swojego syna, lecz kto go kocha, karci go zawczasu" [Prz 13,24].
Najlepszym wzorcem właściwego ojcostwa jest sam Bóg Ojciec. "Wy nie opieraliście się jeszcze aż do krwi w walce przeciw grzechowi i zapomnieliście o napomnieniu, które się zwraca do was jak do synów: Synu mój, nie lekceważ karania Pańskiego ani nie upadaj na duchu, gdy On cię doświadcza; bo kogo Pan miłuje, tego karze, i chłoszcze każdego syna, którego przyjmuje. Jeśli znosicie karanie, to Bóg obchodzi się z wami jak z synami; bo gdzie jest syn, którego by ojciec nie karał? A jeśli jesteście bez karania, które jest udziałem wszystkich, tedy jesteście dziećmi nieprawymi, a nie synami. Ponadto, szanowaliśmy naszych ojców według ciała, chociaż nas karali; czy nie daleko więcej winniśmy poddać się Ojcu duchów, aby żyć? Tamci bowiem karcili nas według swego uznania na krótki czas, ten zaś czyni to dla naszego dobra, abyśmy mogli uczestniczyć w jego świętości. Żadne karanie nie wydaje się chwilowo przyjemne, lecz bolesne, później jednak wydaje błogi owoc sprawiedliwości tym, którzy przez nie zostali wyćwiczeni. Dlatego opadłe ręce i omdlałe kolana znowu wyprostujcie, i prostujcie ścieżki dla nóg swoich, aby to, co chrome, nie zboczyło, ale raczej uzdrowione zostało" [Hbr 12,4–13].
Nic dodać, nic ująć! Oto esencja biblijnego stanowiska w kwestii stosowania środków dyscyplinarnych w procesie wychowywania dzieci. Bóg jest miłością, a nieraz zastosuje środki, które bardzo nas bolą. Biblia jest absolutnie przeciwko patologicznej przemocy i to nie tylko wobec dzieci. Jednak nie jest przeciwko korzystaniu z rózgi w wychowywaniu dzieci. Słowo Boże wskazuje na dobrodziejstwo zachowania równowagi. Nie sama miłość bez rózgi. Nie sama też rózga bez miłości. Miłość i dyscyplina – oto właściwa droga!
A co z mlodziencami ktorzy uwazaja sie za doroslych i juz nie czuja respektu przed tak zwana rozga? Kiedy odrzucaja milosc rodzicow bo twierdza ze niby po co im ona ? Kiedy ma piekna dziewczyne i ona go obdarza tak wielka miloscia i zrozumieniem ze rodzice i milosc hmmm , raczej rodzice to obowiazki wymagania i ograniczenia.A przebywanie w rodzinnym domu to zlo konieczne.Wiem ze nikt tu nie zapoda recepty z antybiotykiem za zwalczenie tego wirusa.Ale w sercu jest nadzieja ze Bog rozwiarze ten wielki problem ktory trapi nasza rodzine.Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńPodpisuję się pod tym artykułem obiema rękami. Współczesne "bezstresowe" wychowanie rodzi gorzki owoc niezrównoważonych dzieci i zfrustrowanych rodziców. Z drugiej strony patologiczne przykłady rodzinnej przemocy wykorzystywane są jako nagonka na kochających swe dzieci rodziców, którzy trzymają się biblijnego wzorca wychowania: miłości która zawiera w sobie zdrową dyscyplinę służącą dobru dziecka i jego otoczenia.
OdpowiedzUsuńbezstresowe wychowanie a brak wychowania to dwie różne kwestie. Wychowując dziecko należy określić granice, działać własnym przykładem. Jeśli nie reagujemy w żaden sposób na negatywne zachowania, dziecko otrzymuje informację, że można tak robić. Agresywne dzieci i młodzież nie biorą się z powietrza. Zostali nieumiejętnie pokierowani przez rodziców i nauczycieli. Obecnie rodzice mają niewiele czasu dla swoich dzieci. Obowiązek wychowywania przerzucają na szkołę. Nauczyciel w kwestii kar ma związane ręce: może odesłać dziecko do dyrekcji, wpisać uwagę, wezwać rodziców. Społeczeństwo za wiele sytuacji zrzuca odpowiedzialność na pedagogów, ale to rodzice od pierwszych dni życia muszą wpajać dziecku pewne zasady. Dziecko to mały człowiek, ale nie posiada wiedzy dorosłego i jeśli sami mu czegoś nie przekażemy to ono samo od siebie tego nie będzie wiedział. Uczymy dzieci, że nie wolno bić innych dzieci, zwierząt czy dorosłych. Wymierzając dziecku klapsa, sami temu zaprzeczamy.
OdpowiedzUsuńSolidnie napisane. Pozdrawiam i liczę na więcej ciekawych artykułów.
OdpowiedzUsuń