Wciąż nie mogę się otrząsnąć po nocnej odprawie na brytyjskim lotnisku. Skrupulatne przeglądanie każdego detalu bagażu podręcznego z bielizną osobistą włącznie, perypetie z najmniejszym nawet kosmetykiem – jakoś trudno przychodzi mi pogodzić się z takim traktowaniem. Czy to naprawdę takie trudne, aby odróżnić terrorystów od zwyczajnych, bogu ducha winnych ludzi? Czy tak już ma być, że za każdym razem, wszyscy wciąż na nowo będą traktowani jak potencjalni zamachowcy i poddawani zupełnie w ich przypadku niepotrzebnym procedurom?
Najwyraźniej dotąd naiwnie myślałem, że służby specjalne są po to, ażeby wyśledzić ludzi stwarzających zagrożenie, sprytnie wyłuskać ich z tłumu, przebadać i udaremnić ich niecne zamiary. Serce porządnych ludzi wówczas rośnie, a przestępcy są napiętnowani i muszą się bać. Jaki sens ma kosztowne utrzymywanie tajnych służb, skoro i tak – nawet w obliczu zwykłego wejścia do samolotu – wszyscy są jednakowo sprawdzani i traktowani? Jakiegoż szwanku doznaje psychika i godność prawego człowieka, gdy się okazuje, że jego wieloletni, nieposzlakowany profil społeczny nie ma żadnego znaczenia. Nieważne kim jest. Trafia do jednego worka. Ustawiają go pod ścianą i koniec.
Inaczej ma się sprawa w Królestwie Bożym. Sprawność służb specjalnych Królestwa Bożego pozwala wyłuskać złych spośród dobrych, bez narażania tych drugich na przykrość nieufności i podejrzliwego kontrolowania. Prawym przystoi chwała [Ps 33,1], a nie podejrzliwość. Syn Człowieczy pośle swoich aniołów i zbiorą z Królestwa jego wszystkie zgorszenia, i tych, którzy popełniają nieprawość, i wrzucą ich do pieca ognistego; tam będzie płacz i zgrzytanie zębów. Wtedy sprawiedliwi zajaśnieją jak słońce w Królestwie Ojca swego [Mt 13,41-43].
Dlatego między innymi od lat stawiam w moim życiu na Królestwo Boże. Żadnych nadziei nie lokuję w miejscu, gdzie nie najszybszym przypada nagroda i nie najdzielniejszym zwycięstwo, również nie najmędrsi zdobywają chleb, a najroztropniejsi bogactwo, ani najuczeńsi uznanie [Kzn 9,11]. Z roku na rok nabieram coraz większego dystansu do środowisk, w których mój umiłowany Pan i Zbawiciel do przestępców był zaliczony [Łk 22,37]. Świat nie jest domem mym, jam tu przechodniem jest, me skarby w niebie są, nie w tej dolinie łez – śpiewamy w mądrej piosence. Wytrzymam. Któregoś dnia Jezus Chrystus powróci. Wtedy już nikt nie będzie mnie traktował, jak potencjalnego przestępcę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz