Przypomina mi to sytuację wzmiankowaną przez apostoła Pawła. Gdy wybierałem się do Macedonii, prosiłem cię, abyś pozostał w Efezie i polecił niektórym odstąpić od głoszenia innej nauki. Miałeś im nakazać, aby przestali zajmować się baśniami i niekończącymi się rodowodami, które częściej wywołują niepotrzebne dyskusje, niż służą Bożemu porządkowi zbawienia. Ten bowiem opiera się na wierze. Natomiast celem tego nakazu jest miłość płynąca z czystego serca, dobrego sumienia i nieobłudnej wiary. Niektórzy rozminęli się z tym i skończyli na czczej paplaninie. Chcą być nauczycielami Prawa, a nie rozumieją ani tego, co mówią, ani tego, przy czym tak stanowczo obstają [1Tm 1,3-7]. Tego typu zjawisko przewidział i zapowiedział żegnając się ze zborem efeskim. Ja wiem, że po odejściu moim wejdą między was wilki drapieżne, nie oszczędzając trzody, nawet spomiędzy was samych powstaną mężowie, mówiący rzeczy przewrotne, aby uczniów pociągnąć za sobą [Dz 20,29-30].
Tymczasem sam apostoł Paweł, po spotkaniu z Jezusem na drodze do Damaszku, odczuwał potrzebę przyłączenia się do już istniejącego grona chrześcijan. Po przybyciu do Jerozolimy Saul starał się przyłączyć do uczniów. Wszyscy się go jednak bali. Nikt nie chciał uwierzyć, że stał się uczniem. Dopiero Barnaba go przygarnął. Zaprowadził go do apostołów, opowiedział im, jak to w drodze Saul zobaczył Pana, jak Pan do niego przemówił i jak w Damaszku śmiało przemawiał w imieniu Jezusa. W ten sposób Saul znalazł się w ich kręgu, poruszał się swobodnie po Jerozolimie i odważnie występował w imieniu Pana [Dz 9,26-28].
Piszę dziś o tym, bo smuci mnie zjawisko 'samowoli budowlanej' w chrześcijaństwie i to w imię niby biblijnego podejścia do sprawy. Wciąż dowiaduję się o nowych 'nauczycielach' chrześcijańskich, którzy ledwo co się nawrócili, a od razu biorą się za przywództwo. Pod hasłami trzymania się z dala od zorganizowanych zborów Kościoła, faktycznie tworzą nową organizację chrześcijańską. Tak jest np. z ideą tzw. kościołów domowych. Słyszę, że tak gloryfikowane, poszczególne "kościoły domowe" co jakiś czas zbierają się razem, bo odczuwają potrzebę udziału w większym zgromadzeniu. Zaczynają więc działać jak typowy zbór chrześcijański, którego członkowie w ciągu tygodnia spotykają się w grupach domowych, a w niedzielę zbierają się wszyscy razem w domu modlitwy. Po co więc cała ta demagogia o wyższości kościoła domowego nad zorganizowaną działalnością istniejących zborów ewangelicznych?
Zgodnie z nauką apostolską i chrześcijańskim porządkiem rzeczy, nowo nawróceni ludzie, choćby byli nie wiem jak błyskotliwi, uzdolnieni i napełnieni Duchem Świętym, powinni przyłączyć się do któregoś z istniejących zborów, poddać się pod autorytet jego starszych i przez co najmniej kilka lat trwać we wspólnocie tego zboru ucząc się drogi Bożej. Duchowe przywództwo wymaga dojrzałości, sprawdzonej też w dostatecznym okresie czasu. Starszy nie powinien być człowiekiem świeżo nawróconym, aby nie popadł w pychę i nie ściągnął na siebie wyroku podobnego jak diabeł [1Tm 3,6]. Osoby wyróżniające się szczególnym obdarowaniem w stosownym czasie z pewnością zostaną zaproszone w zborze do wspólnej posługi duchowej. Niech oni najpierw odbędą próbę, a potem, jeśli się okaże, że są nienaganni, niech przystąpią do pełnienia służby [1Tm 3,10]. Zlekceważenie tego porządku rzeczy zawsze skutkuje napięciem duchowym w zborze i zazwyczaj kończy się poważnym kryzysem.
Posiłkując się przywołanym wyżej, apostolskim przykładem, apeluję do każdego nowo nawróconego chrześcijanina, aby czym prędzej starał się przyłączyć do któregoś z istniejących od lat zborów chrześcijańskich. Strzeż się domorosłych przywódców i nauczycieli, którzy swoimi wystąpieniami przed internetową kamerką, urokiem osobistym i poruszającymi historyjkami, próbują zdobyć twoje zaufanie. Przede wszystkim pamiętajcie, że nie można dowolnie wyjaśniać żadnej wypowiedzi proroka w Piśmie [2Pt 1,20], a wielu z nich tak właśnie robi. Baczcie, aby was kto nie sprowadził na manowce filozofią i czczym urojeniem, opartym na podaniach ludzkich i na żywiołach świata, a nie na Chrystusie [Kol 2,8], a wystąpienia tychże kaznodziejów nie mają solidnego zamocowania w nauce apostolskiej. Są wytworem ich własnych myśli i nie są weryfikowane przez żadne grono dojrzałych w wierze braci, bo oni przecież nikomu nie podlegają.
Umiłowani, nie każdemu duchowi wierzcie, lecz badajcie duchy, czy są z Boga, gdyż wielu fałszywych proroków wyszło na ten świat [1Jn 4,1]. Uważaj na tych, którzy chcą cię pociągnąć za sobą. Staraj się przyłączyć do zboru, którego nauka i praktyka jest na bieżąco weryfikowana przez duchowe zwierzchnictwo Starszych Kościoła!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz