20 czerwca, 2024

Zdolność przekwalifikowania

Czytałem dzisiaj w Biblii o potomkach Lewiego, których służba - po zbudowaniu świątyni, jako stałego miejsca kultu JHWH - przestała być potrzebna. Całymi latami pracowali przy Namiocie Zgromadzenia. Przenosili go, ustawiali i urządzali, a potem znowu Przybytek składali i zgodnie z ustalonym podziałem ról, nieśli wszystko na nowe miejsce. Nadszedł jednak dzień, gdy Arka Przymierza została ustawiona w jednym miejscu i już nie trzeba było niczego przenosić. Dawid bowiem stwierdził, że ponieważ PAN, Bóg Izraela, dał wytchnienie swojemu ludowi i zamieszkał w Jerozolimie na wieki, Lewici nie będą już nosić przybytku ani żadnych jego sprzętów związanych ze służbą [1Krn 23,25-26]. Mnóstwo ludzi - odpowiadających wcześniej za mobilność Domu Bożego - straciło pracę.

Nie wszyscy w takiej sytuacji jednakowo potrafią sobie poradzić. Mieliśmy w Polsce spory problem, gdy - po upadku gospodarki PRL - zaistniała konieczność, by całe grupy społeczne szukały sobie innego zajęcia. Ludzie z dnia na dzień stracili dotychczasowe miejsca pracy, a nie wszyscy potrafili się przekwalifikować i dostosować się do nowych okoliczności. tak było np. z pracownikami Państwowych Gospodarstw Rolnych. Na początku lat dziewięćdziesiątych więcej niż 1,5 tysiąca PGR-ów postawiono w stan likwidacji, co oznaczało, że pół miliona zatrudnionych w nich ludzi poszło na bruk. Szerzyła się bierność i bezradność społeczna, a wiele osób popadło w alkoholizm.

Na szczęście wspomniani Lewici nie zostali na lodzie. Ich stanowiska miały wspierać służbę potomków Aarona na rzecz świątyni PANA. Mieli pracować na dziedzińcach i w komnatach, przy oczyszczaniu wszystkiego, co święte, oraz przy innych czynnościach podejmowanych w domu Bożym. Na przykład: przy rozkładaniu w rzędach chleba [obecności], przy mące na ofiary z pokarmów, przy smażeniu przaśnych placków, przy zaczynianiu ciasta, przy wszystkim, co wymagało zmierzenia lub zważenia, przy codziennym, porannym wstawaniu, by zarówno o poranku, jak i potem wieczorem dziękować PANU i uwielbiać Go, przy składaniu PANU wszelkich ofiar całopalnych podczas szabatu, nowiu oraz w czasie innych świąt na cześć PANA, powtarzających się według ustalonego porządku. Na nich miała też spoczywać troska o namiot spotkania, o miejsce święte i o samych potomków Aarona, ich braci, w służbie na rzecz domu PANA [1Krn 23,28-32].

W Kościele też może się tak zdarzyć, że osoby przez lata zaangażowane w określoną służbę, z powodu zachodzących zmian, nagle - z tym co w zborze robiły - okażą się niepotrzebne. W nowych warunkach lub pod nowym przywództwem nikt już nie czeka na ich kaznodziejstwo, śpiew przy mikrofonie, obsługę techniczną nabożeństw czy prowadzenie spotkań. Ważne, by w takiej sytuacji nie opuszczać rąk i nie zaniechać pracy dla PANA. Gdy coś takiego nas spotka, wówczas należałoby wykazać się elastycznością i przekwalifikować się do wykonywania innych zajęć. Na przykład, modlitwa wstawiennicza, troska o słabszych w wierze, składanie chrześcijańskiego świadectwa, czy ewangelizowanie niezbawionych - to sfery aktywności, które nie znają granic wieku i którymi nie rządzą decyzje kościelnych przywódców. 

Zasadzeni w domu PANA kwitną na dziedzińcach naszego Boga. Jeszcze w starości przynoszą owoc, są pełni wigoru i świeżości [Ps 92,13-14]. Gdy jakaś ich aktywność przestaje być potrzebna, wówczas - podobnie jak Lewici - uaktywniają się w innej służbie. Najważniejsze, by nie zaniechać służby w ogóle. Rozmiłowany w Chrystusie Panu i w Jego Kościele, wierzący człowiek - nawet po przejściu na emeryturę - wciąż pozostanie praktycznie zaangażowany w działalność zboru, do którego przynależy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz