Rankiem w Wielki Wtorek Jezus pojawił się w mieście. Cała Jerozolima wypełniona była tłumami pielgrzymów przybyłych na święto Paschy. Na dziedzińcu świątyni zrobiło się gęsto od najważniejszych głów w Izraelu. Kapłani, członkowie Rady Najwyższej, uczeni w Piśmie, faryzeusze, saduceusze, herodianie, jednym słowem - śmietanka stolicy. Syn Boży znał ich serca. Dobrze wiedział, jak bardzo są obłudni, zawistni i ślepi duchowo. Zderzał się z tym przez trzy lata publicznej służby. Nie szczędził im napomnień i wezwań do opamiętania. Nie machnął na to ręką nawet w Wielkim Tygodniu.
Biada wam, uczeni w Piśmie i faryzeusze, obłudnicy, że zamykacie Królestwo Niebios przed ludźmi, albowiem sami nie wchodzicie ani nie pozwalacie wejść tym, którzy wchodzą (...), że pożeracie domy wdów i to pod pokrywką długich modlitw; dlatego otrzymacie surowszy wyrok. Biada wam, uczeni w Piśmie i faryzeusze, obłudnicy, że obchodzicie morze i ląd, aby pozyskać jednego współwyznawcę, a gdy nim zostanie, czynicie go synem piekła dwakroć gorszym niż wy sami. Biada wam, ślepi przewodnicy. (…) Przecedzacie komara, a połykacie wielbłąda. Biada wam, uczeni w Piśmie i faryzeusze, obłudnicy, że oczyszczacie z zewnątrz kielich i misę, wewnątrz zaś są one pełne łupiestwa i pożądliwości (...), że podobni jesteście do grobów pobielanych, które na zewnątrz wyglądają pięknie, ale wewnątrz są pełne trupich kości i wszelkiej nieczystości. (…) Węże! Plemię żmijowe! Jakże będziecie mogli ujść przed sądem ognia piekielnego? [Mt 23,13-33].
Dlaczego tak ostro? Czy można ludzi tak oceniać i osądzać? Czy nie byłoby lepiej przemilczeć ich postaw i czynów? Odezwać się do nich pojednawczo, łagodniej i bardziej pozytywnie? Na tak przemawiającym Jezusie dzisiejsza psychologia chrześcijańska nie zostawiłaby suchej nitki. Piewcy miłych relacji i budowania w ludziach dobrego samopoczucia z pewnością przestaliby zapraszać Jezusa na swoje konferencje. Być może ktoś zarzuciłby Mu nawet mowę nienawiści, czy wpędzanie ludzi w poczucie winy i antagonizowanie środowiska. Lecz Jezus Chrystus wczoraj i dziś, ten sam i na wieki [Hbr 13,8]. Nie dbał o nasze socjotechniczne pryncypia. Przyszedł na świat, aby dać świadectwo Prawdzie [Jn 18,37], aby szukać i zbawić to, co zginęło [Łk 19,10]. Tym ludziom tak ostra nagana się po prostu należała!
A jakie słowa należą się nam dzisiaj? Patrzę w lustro. Przysłuchuję się rozmaitym pastorom i kaznodziejom. Obserwuję zachowanie chrześcijańskich liderów. I co widzę? Wielce zasmucające obrazy i sceny. Brak bojaźni Bożej. Niestałość. Totalny brak samokrytyki. Dużo samozadowolenia. Wysokie mniemanie o sobie. Męczące oklaskiwanie wszystkiego i wszystkich. Wszechobecne wyciąganie od ludzi pieniędzy. Obsesyjne wręcz podkreślanie znaczenia dobrych relacji. Niski poziom kaznodziejstwa. Bagatelizowanie troski o zdrową doktrynę. Ogłaszanie wspaniałych przemian bez pokrycia tego w rzeczywistości. Nastawienie na pochwały itd. Czy Chrystus Pan widząc coś takiego, nabrałby w dzisiejszy Wielki Wtorek wody w usta?
Biada i mnie, gdybym nie przejął się słowami naszego Zbawiciela i Pana.
Amen, amen, amen. Dziękuję Pastorze Marianie 🕊️🤍
OdpowiedzUsuń