31 marca, 2011

Podglądnijmy Jezusa: Oko w oko z hierarchami

W czasach Jezusa duchowym centrum Izraela była świątynia w Jerozolimie. Władzę nad duszami ludzkimi zdawał się sprawować urzędujący arcykapłan, który z racji swej godności stał na czele Sanhedrynu, czyli rady narodowo–religijnej Izraela. Część jego autorytetu przeszła wprawdzie na prężnie działające stowarzyszenie faryzeuszy oraz na uczonych w Piśmie, niemniej jednak arcykapłan utrzymywał swoją przewodnią pozycję.

 Chociaż teoretycznie wybrany arcykapłan miał nim pozostawać aż do śmierci, to jednak w praktyce za czasów Jezusa rzadko tak było. Niektórzy pełnili tę funkcję zaledwie przez kilka lat. Na dodatek kolejnymi arcykapłanami zostawali zazwyczaj krewni lub ludzie z najbliższego otoczenia arcykapłana. Wiadomo, że następcą Annasza został jego syn Eleazar, potem zięć Kajfasz, a później znowu kolejni jego synowie, co dawało Annaszowi możliwość wpływania na ich decyzje. W ten sposób za czasów Jezusa utworzyła się grupa "trzymająca władzę" zwana  arcykapłanami.

 Jezus, jako rodowity Żyd teoretycznie formalnie podlegał duchowej władzy arcykapłana. Od narodzenia poprzez dzieciństwo i okres młodości podporządkowywał się przepisom zakonu i uczestniczył w życiu religijnym swego narodu. Nas będzie tu interesować stosunek Jezusa do władzy duchowej w okresie Jego publicznej działalności. W tym celu przytoczymy niektóre z ewangelicznych przykładów, obrazujących stan tych stosunków.

Gdy Jezus wszedł na scenę życia publicznego, szybko doszło do rozmaitych napięć między nim, a władzą duchową. Syn Boży w najmniejszym stopniu tego nie prowokował i nie szukał zaczepki. Po prostu, codziennie pełnił wolę Ojca. Hierarchów najwyraźniej drażniła wolność Jezusa od ich opinii, postanowień oraz uchwalanych przepisów.

Głównym motywem źle układających się stosunków pomiędzy Jezusem a duchowymi przywódcami Izraela była kwestia Jego popularności. Hierarchowie nie potrafili zaradzić rosnącej popularności Jezusa i tak bardzo drażniło ich to poczucie bezsilności, że zaczęli kierować się zawiścią. Tedy arcykapłani i faryzeusze zwołali Radę Najwyższą i mówili: Cóż uczynimy? Człowiek ten dokonuje wielu cudów. Jeśli go tak zostawimy, wszyscy uwierzą w niego [Jn 11,47]. I słyszeli to arcykapłani i uczeni w Piśmie, i szukali sposobu, jak by go stracić; bo się go bali, gdyż cały lud zdumiewał się nad nauką jego [Mk 11,18]. A wielu z ludu uwierzyło w niego i mówiło: Czy Chrystus, gdy przyjdzie, uczyni więcej cudów, niż Ten ich uczynił? I usłyszeli faryzeusze, że lud takie rzeczy o nim mówi; wówczas arcykapłani i faryzeusze wysłali sługi, aby go pojmali [Jn 7,31–32]. I nauczał codziennie w świątyni. Arcykapłani zaś i uczeni w Piśmie, a także przedniejsi z ludu szukali sposobności, by go zgładzić. Lecz nie znajdowali nic, co by mogli uczynić, cały lud bowiem słuchając go, garnął się do niego [Łk 19,47–48].

Ostatecznie, złe nastawienie przywódców do Jezusa stało się na tyle powszechnie znane, że nawet Piłat wiedział bowiem, że arcykapłani wydali go z zawiści [Mk 15,10].

 Jezus w swoich przemówieniach dawał do zrozumienia, że nie popiera ich postępowania. A uczeni w Piśmie i arcykapłani chcieli go dostać w swoje ręce w tej właśnie godzinie, lecz bali się ludu. Zrozumieli bowiem, że przeciwko nim skierował to podobieństwo. Śledzili go więc, nasłali szpiegów, którzy udając sprawiedliwych, mieli go przyłapać na jakimś słowie, aby go wydać władzy i mocy starosty [Łk 20,19–20]. Biada wam, ślepi przewodnicy, którzy powiadacie: Kto by przysiągł na świątynię, to nic; ale kto by przysiągł na złoto świątyni, ten jest związany przysięgą. Głupi i ślepi! Cóż bowiem jest większe? Złoto czy świątynia, która uświęca złoto? [Mt 23,16–17]. I wam, zakonoznawcy, biada, bo obciążacie ludzi brzemionami nie do uniesienia, a sami ani jednym palcem swoim nie dotykacie tych brzemion [Łk 11,46].

 Władza religijna miała do Jezusa pretensje nawet o spontaniczne zachowania ludzi, do których Pan absolutnie ich nie namawiał. Arcykapłani zaś i uczeni w Piśmie, widząc cuda, które czynił, i dzieci, które wołały w świątyni i mówiły: Hosanna Synowi Dawidowemu, oburzyli się i rzekli mu: Czy słyszysz, co one mówią? A Jezus mówi do nich: Tak jest; czy nigdy nie czytaliście: Z ust niemowląt i ssących zgotowałeś sobie chwałę? I opuściwszy ich, wyszedł z miasta do Betanii i tam zanocował [Mt 21,15–17].

 Żądali od Jezusa, żeby się im tłumaczył ze swojego postępowania. A gdy On przyszedł do świątyni, przystąpili do niego, gdy nauczał, arcykapłani i starsi ludu, mówiąc: Jaką mocą to czynisz i kto ci dał tę moc? A Jezus, odpowiadając, rzekł im: Zapytam i ja was o jedną rzecz; jeśli mi na nią odpowiecie, i Ja wam powiem, jaką mocą to czynię: Skąd był chrzest Jana? Z nieba czy z ludzi? A oni rozważali to sami w sobie, mówiąc: Jeśli powiemy, że z nieba, rzeknie nam: Czemu więc nie uwierzyliście mu? Jeśli zaś powiemy: Z ludzi, boimy się ludu, albowiem wszyscy mają Jana za proroka. I odpowiadając Jezusowi, rzekli: Nie wiemy. Rzekł i On do nich: To i Ja wam nie powiem, jaką mocą to czynię [Mt 21,23–27].

 Swój negatywny stosunek do Pana Jezusa duchowi przywódcy Izraela z początku starali się utrzymywać w tajemnicy i rozprawić się z Nim gdzieś na boku. W tym czasie zebrali się arcykapłani i starsi ludu w pałacu arcykapłana, którego zwano Kaifasz. I naradzali się, aby Jezusa podstępem pojmać i zabić. Mówili jednak: Tylko nie w święto, aby nie powstały rozruchy między ludem [Mt 26,3–5].

 W czasie procesu stosowali względem Jezusa typową technikę żądania powtarzania tego, co było powszechnie wiadome. Wtedy arcykapłan zapytał Jezusa o jego uczniów i o naukę jego. Odpowiedział mu Jezus: Ja jawnie mówiłem światu; ja zawsze uczyłem w synagodze i w świątyni, gdzie się wszyscy Żydzi schodzą, a potajemnie nic nie mówiłem. Dlaczego mnie pytasz? Pytaj tych, którzy słuchali, co im mówiłem; oto oni wiedzą, co Ja mówiłem. A gdy On to powiedział, jeden ze sług, który tam stał, wymierzył Jezusowi policzek, mówiąc: Tak odpowiadasz arcykapłanowi? Odrzekł mu Jezus: Jeżeli źle powiedziałem, udowodnij, że źle, a jeśli dobrze, czemu mnie bijesz? I odesłał go Annasz związanego do arcykapłana Kajfasza [Jn 18,19–24].

 W swojej niechęci do Jezusa hierarchowie Izraela posunęli się nawet do szukania na Niego tzw. haków. Lecz arcykapłani i cała Rada Najwyższa szukali fałszywego świadectwa przeciwko Jezusowi, aby go skazać na śmierć. I nie znaleźli, chociaż przychodziło wielu fałszywych świadków. Na koniec zaś przyszli dwaj i rzekli: Ten powiedział: Mogę zburzyć świątynię Bożą i w trzy dni ją odbudować. Wówczas powstał arcykapłan i rzekł do niego: Nic nie odpowiadasz na to, co ci świadczą przeciwko tobie? Ale Jezus milczał [Mt 26,59–63]. Arcykapłani zaś i cała Rada Najwyższa szukali świadectwa przeciwko Jezusowi, aby skazać go na śmierć, ale nie znajdowali. Wielu bowiem świadczyło fałszywie przeciwko niemu, ale świadectwa te nie były zgodne [Mk 14,55–56].

Próbowali oskarżać Jezusa o niestworzone rzeczy. A arcykapłani oskarżali go o wiele rzeczy [Mk 15,3]. A gdy go oskarżali arcykapłani i starsi, nic nie odpowiedział [Mt 27,12].

 W celu zdyskredytowania Jezusa i wyeliminowania Go z życia publicznego, przywódcy religijni manipulowali ludźmi i opinią publiczną. Ale arcykapłani i starsi nakłonili lud, aby prosili o Barabasza, a Jezusa aby stracono [Mt 27,20].

Do tego stopnia nastawili się przeciwko Jezusowi, że gotowi byli nawet uznać władzę rzymskiego okupanta nad sobą, aby tylko doprowadzić do wyeliminowania Syna Bożego. A oni zawołali: Precz, precz, ukrzyżuj go! Rzekł do nich Piłat: Króla waszego mam ukrzyżować? Odpowiedzieli arcykapłani: Nie mamy króla, tylko cesarza [Jn 19,15].

W końcu przedstawiciele władzy duchowej postanowili kwestię Jezusa rozstrzygnąć na zasadzie podjęcia przeciwko Niemu uchwały. A wczesnym rankiem wszyscy arcykapłani i starsi ludu powzięli uchwałę przeciwko Jezusowi, że trzeba go zabić [Mt 27,1].

 Nie oszczędzili Jezusowi również przykrości publicznego wyśmiewania się z Niego. Podobnie i arcykapłani wraz z uczonymi w Piśmie i starszymi wyśmiewali się z niego i mówili: Innych ratował, a siebie samego ratować nie może, jest królem izraelskim, niech teraz zstąpi z krzyża; a uwierzymy w niego [Mt 27,41–42].

 Na koniec warto przywołać jeszcze kwestię narzuconego Żydom obowiązku płacenia podatku świątynnego. A gdy przyszli do Kafarnaum, przystąpili do Piotra poborcy dwudrachmowego podatku i rzekli: Nauczyciel wasz nie płaci dwu drachm? Rzecze Piotr: Owszem. A gdy wchodził do domu, uprzedził go Jezus, mówiąc: Jak ci się wydaje, Szymonie? Od kogo królowie ziemi pobierają cło lub czynsz? Od synów własnych czy od obcych? A on rzekł: Od obcych. Na to Jezus: A zatem synowie są wolni. Ale żebyśmy ich nie zgorszyli, idź nad morze, zarzuć wędkę i weź pierwszą złowioną rybę, otwórz jej pyszczek, a znajdziesz stater; tego zabierz i daj im za mnie i za siebie [Mt 17,24–27].

Z powyższych fragmentów Ewangelii rysuje się nie tylko dość klarowny obraz złego nastawienia duchowych przywódców Izraela do Jezusa. Na ich podstawie możemy także nauczyć się wiele na temat postawy Jezusa względem tych przywódców. Warto raz jeszcze je prześledzić, aby czegoś nie przeoczyć.

 Podglądnijmy więc Jezusa, jak się zachowywał, dzień w dzień będąc pod presją źle nastawionych do Niego przywódców religijnych.

Oto kilka najważniejszych wniosków, jakie się z tej obserwacji nasuwają: Jezus nie zawsze schodził im z drogi. Zadawał im niewygodne pytania. Nie uznawał za stosowne, aby się im tłumaczyć z tego, co zrobił. Miał odwagę poddać publicznej krytyce ich poglądy, postawy i czyny. Gdy Go oskarżali, milczał. Nie przejmował się narzucanymi przez nich obowiązkami. Nie potrzebował ich aprobaty, by wykonać wolę Bożą, dla której pojawił się na ziemi.

Syn Boży był całkowicie skoncentrowany na posłuszeństwie Ojcu. Nic nie czynię sam z siebie, lecz tak mówię, jak mnie mój Ojciec nauczył. A Ten, który mnie posłał, jest ze mną; nie zostawił mnie samego, bo Ja zawsze czynię to, co się jemu podoba [Jn 8,28-29].

 Czy Pan Jezus był źle nastawiony do tych religijnych grzeszników w dostojnych szatach? On ich miłował, więc z pewnością nie był przeciwko nim. Występował przeciwko ich pysze, obłudzie, zawiści i nieposłuszeństwie Bogu, a nie przeciwko nim samym. Dzięki temu serca niektórych z nich zostały poruszone i mogli się nawrócić [zob. Jn 12,42].

 Każdy prawdziwy chrześcijanin z definicji jest naśladowcą Jezusa Chrystusa. Nie jest uczeń nad mistrza ani sługa nad swego pana; wystarczy uczniowi, aby był jak jego mistrz, a sługa jak jego pan. Jeśli gospodarza Belzebubem nazwali, tym bardziej jego domowników [Mt 10,24-25]. Końcowe wnioski z dzisiejszego podglądania Jezusa nasuwają się więc same.

3 komentarze:

  1. Dziękuję pastorze za ten wpis. Wart jest naszego zastanowienia.

    Mam jedną drobną uwagę. Napisałeś:
    "Gdy Jezus wszedł na scenę życia publicznego, szybko doszło do rozmaitych napięć między nim, a władzą duchową. Syn Boży w najmniejszym stopniu tego nie prowokował i nie szukał zaczepki. Po prostu, codziennie pełnił wolę Ojca. Hierarchów najwyraźniej drażniła wolność Jezusa od ich opinii, postanowień oraz uchwalanych przepisów."

    Ale choćby w 5 rozdziale Ew. Jana czytamy, że Jezus nakazał uzdrowionemu wziąć swoje łoże i z nim chodzić.

    (8) Rzecze mu Jezus: Wstań, weź łoże swoje i chodź. (9) I zaraz ten człowiek odzyskał zdrowie, wziął łoże swoje i chodził. A właśnie tego dnia był sabat. (10) Toteż mówili Żydzi do uzdrowionego: Dziś sabat, nie wolno ci nosić łoża. (11) On zaś odpowiedział im: Ten, który mnie uzdrowił, rzekł mi: Weź łoże swoje i chodź.

    Wydaje mi się, tak to rozumiem, że Jezus celowo nakazał nosić łoże uzdrowionemu. Wiedział, co z tego wyniknie i kto będzie tym zbulwersowany.

    Mam nadzieję, że moje rozumowanie jest właściwe i wnosi coś do niniejszego wpisu. Jeśli się mylę, czekam na korektę mojego myślenia:)

    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  2. Myślę Rafale, że na ile znam Pana Jezusa, to nie chodziło Mu o prowokowanie reakcji nieżyczliwych Żydów, a raczej o wydanie czytelnego, bo wręcz wizualnego, świadectwa uzdrowienia, co w konsekwencji miało przynieść chwałę Bogu.

    Żydów w rzeczy samej nie drażniło to, że jakiś gość nosi swoją derkę, lecz to, że w ten sposób wzbudza ciekawość, kierującą ludzi ku Jezusowi...

    Ale oczywiście, słusznie też zauważasz, że Jezus z całą pewnością wiedział, jak Żydzi na to zareagują. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Fragmenty NT wskazują, iż Żydów drażniło to, że ktoś łamie ich własne prawo - nie Boże. Przecież Jezus nie łamał sabatu uzdrawiając w sabat, ani człowiek, który nosił swoją matę nie łamał sabatu.Z pewnością jednak łamał ich własne żydowsko-ludzkie prawo, które żydzi ustanowili ponad prawem Bożym, co Jezus nie raz im wypomniał. Sami żydzi nie wiedzieli, że człowiek został uzdrowiony, a uzdrowiony nie widział, kto go uzdrowił:
    "Toteż mówili Żydzi do uzdrowionego: Dziś sabat, nie wolno ci nosić łoża. On zaś odpowiedział im: Ten, który mnie uzdrowił, rzekł mi: Weź łoże swoje i chodź. Pytali go; Cóż to za człowiek, co ci powiedział: Weź je i chodź? A uzdrowiony nie wiedział, kto to był, bo Jezus niepostrzeżenie oddalił się od tłumu, który był na tym miejscu."
    Pozostaje pytanie dlaczego Jezus z reguły uzdrawiał w sabat. Z pewnością nie dlatego, żeby zrobić na złość przywódcom żydowskim.

    OdpowiedzUsuń