Po pierwsze, powiedzieliśmy, że Bóg jest hojny w odpuszczaniu. Chętnie wybacza każdemu grzesznikowi. Dając Syna Bożego jako ofiarę za grzech świata, Bóg dobitnie pokazał, że z Jego strony nie ma żadnego muru niechęci do pojednania. Wprost przeciwnie. Bóg wyczekuje na każdego grzesznika, aby mu wybaczyć grzechy, bo ofiara zagrzeszna, a tym samym ofiara pojednania, została już raz na zawsze złożona.
Takiej samej postawy gotowości do przebaczania Bóg oczekuje od chrześcijan. Wzorując się miłością Bożą, powinniśmy posiadać w sobie i pielęgnować stałą gotowość do odpuszczania naszym winowajcom. Z naszej strony nie powinno być żadnego muru niechęci w tym zakresie, żadnego żywienia urazy. Powinniśmy w swoim otoczeniu słynąć z tego, że chętnie przebaczamy. Gdy ktoś zawinił, zgrzeszył przeciwko nam, powinien być pewny, że jesteśmy gotowi do pojednania.
Po drugie, Pismo Święte jednoznacznie naucza, że Boże przebaczenie uzyskujemy tylko wtedy, gdy pokutujemy z naszych grzechów. Nie głosimy więc uniwersalizmu, że Bóg wszystkim przebaczył i ostatecznie wszyscy będą zbawieni. Chociaż Bóg w Chrystusie jest gotowy odpuścić każdemu jego grzechy, to jednak grzesznik musi ukorzyć się przed Bogiem, wyznać Bogu swój grzech i pokutować, to znaczy zmienić myślenie; żałować swoich grzechów, przeprosić Boga, uwierzyć w skuteczność ofiary Chrystusa i przez wiarę przyjąć Boże przebaczenie.
Nauka apostolska poucza, że w sprawie odpuszczania grzechów naszym winowajcom powinniśmy wzorować się na Bogu. Jak Chrystus odpuścił wam, tak i wy [Kol 3,13]. Praktycznie chodzi o to, że aby cieszyć się przebaczeniem osoby, wobec której zawiniliśmy, powinniśmy uznać przed nią swoją winę i ją przeprosić. Oczywiste, że osoba pokrzywdzona ma zawsze nosić w sercu gotowość do przebaczenia. To służy jej samej i uzdrawia jej duszę. Jednak pojednanie między pokrzywdzonym a winowajcą nie następuje automatycznie tylko dlatego, że skrzywdzony nie żywi urazy do krzywdziciela. W świetle Biblii widać, że żaden grzesznik nie ma podstaw do myślenia, że ma przebaczenie ludzi, których skrzywdził, tylko dlatego, że swój grzech wyznał Bogu. Wyjątkiem od tej zasady może być sytuacja, gdy w chwili opamiętania skrzywdzony przez niego człowiek zmarł i stał się dla niego nieosiągalny, aby mógł go przeprosić. W każdym innym przypadku, przy dzisiejszych możliwościach komunikacji, winowajca powinien skontaktować się, przeprosić i w miarę możliwości zadośćuczynić wyrządzoną krzywdę.
Tak pojmuję i praktykuję naukę Chrystusa Pana: Uważajcie na siebie. Jeśli twój brat zgrzeszy, upomnij go, a jeśli się opamięta, wybacz mu. I choćby siedem razy dziennie zgrzeszył przeciwko tobie, ale siedem razy zwrócił się do ciebie: Żałuję tego — wybacz mu [Łk 17,3-4].
Czy Bóg nam wybacza bez naszej pokuty? Nie. Z wyjątkiem osób upośledzonych umysłowo i małych dzieci, każdy człowiek, aby mieć odpuszczone grzechy, musi uwierzyć w Jezusa i wyznać swoje grzechy Bogu. Więc skąd pomysł, że Bóg nakłada na nas obowiązek przebaczania naszym winowajcom bez okazania przez nich skruchy? Na jakiej podstawie mielibyśmy zapewniać grzeszników i uspokajać ich sumienie, że mają przebaczone, jeśli nie zwrócili się z przeprosinami do osoby przez nich skrzywdzonej?
PS. Trzeba jeszcze dodać, że Jezusowe słowa z krzyża: "Ojcze, odpuść im, bo nie wiedzą co czynią", w najmniejszym stopniu nie zaprzeczają temu, co wyżej napisałem i temu, co głosiłem w niedzielę. Żołnierze krzyżujący Jezusa naprawdę nie wiedzieli, co czynią. Nie wiedzieli, że mają do czynienia z niewinnym Barankiem Bożym, który gładzi grzech świata. Myśleli, że krzyżują jednego z przestępców skazanych na tę haniebną śmierć. Naigrywali się z Jezusa i bez żadnego drżenia serca wykonywali otrzymany rozkaz. Na podstawie tych słów Jezusa z krzyża nie można więc twierdzić, że Bóg z góry wybacza wszystkim grzesznikom ich grzechy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz