Czy warto to miejsce przywracać do życia? |
Myślę o tym od rana w kontekście dzisiejszej rocznicy narodzin Centrum Chrześcijańskiego NOWE ŻYCIE w Gdańsku. 21 kwietnia 1996 roku zapoczątkowaliśmy służbę Bożą w nowym punkcie naszego miasta. Opuściliśmy wygodne ławki macierzystego zboru z poczuciem wielkiej misji. Pragnęliśmy głosić ewangelię, doprowadzać ludzi do posłuszeństwa wiary i samemu mocno stać na gruncie Słowa Bożego! Takie priorytety teoretycznie mamy w naszym środowisku do dziś. A jak wygląda to praktycznie?
Po dziewiętnastu latach istnienia zboru trzeba nam w świeży sposób pomyśleć o ewangelizacji. Mamy już swój adres w mieście i stabilne warunki do działalności misyjnej. Możemy na różne sposoby pomagać ludziom i prezentować im drogę zbawienia. Czy jednak nosimy w sercach takie pragnienie? Czy wciąż chce nam się być ratownikami dusz? Przecież nie jesteśmy holenderską wspólnotą katolicką. Swego czasu narodziliśmy się na nowo i zostaliśmy napełnieni Duchem Świętym. Jakie ma to znaczenie dzisiaj, gdy minęły lata od tamtych ekscytujących przeżyć?
Nie mam zamiaru roztrząsać dzisiaj stanu duchowego poszczególnych członków naszego zboru. Aż nadto mam o czym tu myśleć w odniesieniu do samego siebie. Jedno jest jasne. Chciałbym za parę lat za apostołem Pawłem mieć do kogo napisać: wszak ja was zrodziłem przez ewangelię w Chrystusie Jezusie [1Ko 4,15]. Bez rodzenia się nowych dzieci w naszej duchowej rodzinie budowana na Olszynce sala spotkań będzie za kilkanaście lat – podobnie jak wspomniane na początku świątynie w Holandii – świecić pustkami.
Czy naprawdę nie grozi to naszemu zborowi? Czy Syn Człowieczy znajdzie wiarę na Olszynce, gdy przyjdzie? Jezus Chrystus godzien jest tego, abym każdego dnia starał się komuś o Nim opowiedzieć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz