Czytałem niedawno o interesującym zjawisku przywiązania. Pewien wdowiec z Chorwacji w 1993 roku przygarnął postrzeloną przez myśliwych samicę bociana. Po jakimś czasie, w zbudowanym dla niej na szczycie dachu gnieździe zaczął ją odwiedzać adorator. Relacja się zacieśniła, lecz gdy nastała jesień, kierowany instynktem bocian wyemigrował do ciepłych krajów. Bocianka nie poleciała, bo nie pozwoliła jej na to niepełnosprawność. Jednak wiosną bocian wrócił. Od tamtej pory minęło wiele lat, a bocian wciąż co roku przylatuje, za każdym razem pokonując dystans około 14 tysięcy kilometrów i trafiając dokładnie do tego samego miejsca. Para doczekała się przez ten czas 62 piskląt. Bocian przylatuje zawsze w marcu o tej samej porze, a tajemnicą jego powrotów jest instynkt przywiązania.
Chcę w tym rozważaniu zastanowić się właśnie nad znaczeniem przywiązania w życiu chrześcijanina. Dlaczego? Ponieważ Bóg jednoznacznie i wielokrotnie wzywa swój lud, aby przywiązał się do Niego. Kochaj PANA, twojego Boga, słuchaj Jego głosu i lgnij do Niego, gdyż On jest twoim życiem… [5Mo 30,20].
Według słownika języka polskiego przywiązanie to uczucie sympatii, oddania, to zżycie się. Przywiązać się - to poczuć sympatię do kogoś, polubić kogoś, coś, zżyć się z kimś, przyzwyczaić się do czegoś. Przywiązany to związany z kimś lub czymś uczuciowo, oddany, wierny. W Biblii spotykamy przynajmniej dwa hebrajskie słowa wyrażające postawę przywiązania. DaBhaQ - co znaczy przylgnąć, lgnąć, być blisko, przykleić się, pozostać blisko, kleić się, spoić się. Oraz QaSzaR - przywiązać, związać, sprzymierzyć się.
Za pierwszy przykład zastosowania ich w Biblii niech posłuży nam postawa Rut względem jej teściowej. Potem Orpa ucałowała teściową na pożegnanie. Rut jednak do nie przylgnęła [Rt 1,14]. O Eleazarze, jednym z rycerzy Dawidowych, jest napisane, że stanął i raził Filistynów tak, że zdrętwiała mu ręka i przywarła do miecza [2Sm 23,10]. W jeszcze innym miejscu czytamy o zamiarach Boga względem Jego ludu: Bo jak pas przylega do bioder osoby, która go nosi – oświadcza PAN – tak chciałem, by przylegał do Mnie cały dom Izraela i cały dom Judy. Chciałem, by był moim ludem, mą chlubą, chwałą i ozdobą. Lecz oni nie posłuchali [Jr 13,11].
Żyjemy w czasach coraz większej popularności postawy nieprzywiązywania się do nikogo i do niczego. Mamy więc na przykład coraz więcej jednoosobowych gospodarstw domowych. Podobno w Sztokholmie, w ogólnej liczbie gospodarstw domowych jest ich ponad siedemdziesiąt procent. Obserwujemy rosnącą migrację ludności, chociażby ze względów ekonomicznych. Ludzie nie są przywiązani do swojego kraju i przenoszą się tam, gdzie będzie im lepiej. Niektórzy rodzice w stosunku do swoich dzieci stosują zasadę tzw. "chłodnego wychowu". Uważają, że nie dopuszczając do silnego związku emocjonalnego miedzy nimi, ułatwią dzieciom chwile rozstania z rodzicami, np. z powodu rozwodu lub ich nagłej śmierci.
Gasnącą potrzebę przywiązania obserwujemy też w środowiskach chrześcijańskich. Rośnie liczba ewangelicznie wierzących ludzi krążących po różnych zborach. Nie chcą być z żadnym zborem na stałe związani. Bardzo im to ułatwiają liczne konferencje chrześcijańskie, dzięki którym co weekend mogą uczestniczyć w atrakcyjnych spotkaniach, jednocześnie będąc naprawdę pożądanymi ich uczestnikami. Osoby przywiązane do swoich zborów z reguły mają w nich rozmaite obowiązki, co wyklucza częste uczestnictwo w konferencjach. Chrześcijaństwo konferencyjne, jako nowy typ pobożności, wytworzyło się w wyniku aktywności ludzi często nieprzywiązanych do żadnego zboru. Myślę, że mimowolnie są oni narzędziami chytrego przeciwnika Kościoła, który systematycznie osłabia zbory, przyciągając uwagę ich członków do konferencji. Zbór wyludnia się w kolejne niedziele. Nie ma komu grać, prowadzić śpiewu, poprowadzić zajęć szkółki niedzielnej, głosić Słowa Bożego, bo muzycy, kaznodzieje i inni aktywni członkowie zboru pojechali na drugi koniec Polski na konferencję.
Znam takich, którzy brak przywiązania do zboru przyjęli za swój punkt honoru i oznakę swej duchowej dojrzałości. Lecz uwaga! Okazywany chociażby okresowo stan niezależności i nieprzywiązania do czegokolwiek – staje się często dla człowieka pułapką. Bez stałej relacji ze zrównoważonymi i bogobojnymi ludźmi, bez konieczności systematycznego wywiązywania się z pożytecznych obowiązków, łatwo można przywiązać się do rzeczy prozaicznych, płaskich, nieistotnych, a nawet szkodliwych. Są ludzie mocno już przywiązani do określonej formy odżywiania, do dziwnego hobby, do przesadnej troski o ciało albo chociażby do … kota. Są tak zafiksowani na punkcie swego przywiązania, że nie tylko sami chorobliwie są mu oddani, ale zaczynają przywiązywać do niego też innych ludzi.
Ofiarą przywiązania o niskich lotach, przywiązania niegodnego dziecka Bożego, zostać można z powodu ciągłych przeciwności życiowych. Oto prochu dosięgła nasza dusza, powaleni przywarliśmy do ziemi [Ps 44,26]. Tak. Ustawiczne niepowodzenie, brak zrozumienia, bieda i samotność może stać się podłożem przywiązania do rzeczy małych. Uzależnienia się od telewizji, papierosa, zajmowanego stołka itd. Do takiego przywiązania może też dojść z powodu zbytniego umiłowania doczesnego świata. Skupiając się na coraz to piękniejszych rzeczach i miejscach popadamy w stan, w którym pozostaje już tylko rozpaczliwa modlitwa: Moja dusza przylgnęła do prochu – ożyw mnie według Twego Słowa [Ps 119,25].Mamy też w Biblii przykłady przywiązania się do ludzi o złym wpływie. O królu Salomonie jest napisane, że pokochał wiele kobiet obcych plemion. Pochodziły one z narodów, co do których PAN powiedział synom Izraela: Nie łączcie się z nimi i niech one nie łączą się z wami, bo z pewnością nakłonią wasze serca do pójścia za swoimi bogami - do takich właśnie kobiet przylgnął Salomon w swych pragnieniach [1Krl 11,2]. Związek z drugim człowiekiem może być bardzo pożyteczny, ale też może zrujnować nam życie. Salomon – mimo swej niezwykłej mądrości – popełnił ten kardynalny błąd.
Zbyt łatwo przywiązujemy się do złych ludzi i rzeczy. Porozmawiajmy więc o dobrym przywiązaniu. W potocznym zrozumieniu jest to przywiązanie do rodziny, do przyjaciół, do miejsca urodzenia, do ojczyzny, do określonych wartości itd. Jednakże w życiu człowieka wierzącego wszystko zaczyna się od przywiązania do Boga. Niech te słowa, które Ja ci dziś przykazuję, będą w twoim sercu. Wpajaj je swoim dzieciom, mów o nich gdy jesteś w domu, gdy odbywasz podróż, przed snem i kiedy wstajesz. Przywiąż je sobie jako znak do ręki i niech ci one będą przepaską na czole. Wypisz je też na odrzwiach swego domu i na swoich bramach [5Mo 6,8-9]. Przykładem wielkiego przywiązania do Boga świeci król judzki Hiskiasz. Był przywiązany do Pana (wg Biblii Ewangelicznej: lgnął on do PANA) i nie odstępował od niego, przestrzegając przykazań, jakie Pan nadał Mojżeszowi. Toteż Pan był z nim, wszystko, co przedsięwziął, wiodło mu się [2Krl 18,6-7].
Dobrą postawą w świetle Biblii jest również przywiązanie do ludzi związanych z Bogiem. Na przykład o Jonatanie, synu pierwszego króla izraelskiego, czytamy: A gdy Dawid skończył rozmawiać z Saulem, dusza Jonatana przylgnęła wręcz do duszy Dawida. Jonatan pokochał go jak samego siebie [1Sm 18,1]. Biblia Gdańska mówi, że dusza Jonatanowa spoiła się z duszą Dawidową. Stało się tak bynajmniej nie dlatego, że Jonatan był gejem, jak dzisiaj chciałyby te środowiska, lecz dlatego, że Dawid był człowiekiem według serca Bożego, a Jonatan właśnie z kimś takim chciał się przyjaźnić.
Celem tego rozważania jest uświadomienie problemu złego przywiązania i zachęta do przywiązywania się do tego, co dobre. Chrześcijanin nie może być przywiązany do tego, co złe! Trzeba nam przywiązać się do Boga. Trzeba być przywiązanym do zboru ludu Bożego. Trzeba nam zaprzyjaźniać się i przywiązywać do ludzi wierzących. Powstające w ten sposób trwałe przywiązanie przynosi chwalę Bogu, a ludziom pożytek. Tego rodzaju przywiązanie okazuje się też mocniejsze od więzów krwi, bo niejeden przyjaciel jest bardziej przywiązany niż brat [Prz 18,24]. Wspomniany już król Dawid wyznał Bogu: Przylgnąłem do Ciebie całą duszą [Ps 63,9].
Tak. Wolą Bożą dla człowieka wierzącego jest to, aby lgnął on do Boga. Kochaj PANA, twojego Boga, słuchaj Jego głosu i lgnij do Niego, gdyż On jest twoim życiem… Należyte przywiązanie do Boga oznacza jednoczesne odwiązanie ludzkiego serca od świata. Miłując Boga z całego serca, ze wszystkich sił i myśli, przestajemy miłować świat i rzeczy, które są na świecie. Jesteśmy całkowicie przywiązani do Boga i zboru odrodzonych duchowo ludzi.
Budda nauczał, że największymi wrogami człowieka są jego pragnienia i przywiązywanie się, że większość problemów i rozczarowań w życiu powstaje z powodu przywiązania. Biblia mówi inaczej! Nawet bocian w przestworzach zna swój czas, synogarlica, jaskółka i żuraw przestrzegają pory swojego przylotu, lecz mój lud nie chce znać prawa Pana [Jr 8,7]. Nawet bocian przywiązuje się tak mocno do miejsca, gdzie jest jego gniazdo, że aż dziw!
Są ludzie, którzy uważają za swój punkt honoru – aby do niczego nie być przywiązanym. Ani do Boga, ani do ludzi, ani do żadnego miejsca. Odrzucając dobre przywiązanie – stają się niewolnikami czegoś zgubnego. Popadają w złe uzależnienie, przywiązują się sercem do rzeczy niegodnych chrześcijanina.
A ty? Przywiąż się do Jezusa – proszę. Przywiązanie do Boga objawia się przywiązaniem do zboru Bożego i wszystkiego, co miłe w Jego oczach! Tylko przywiązani do Boga ludzie są przez Niego używani. Tylko tacy mogą wydawać i wychowywać duchowe potomstwo. Dlatego zachęcam: Przywiąż się do Jezusa!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz