13 września, 2018

Uczeń w roli nauczyciela?


Wciąż jestem uczniem. Od dziesięcioleci pobieram naukę w szkole, której Nauczycielem i Mistrzem jest Pan Jezus Chrystus. Bywam też nauczycielem, tyle że przez małe "n". Po raz pierwszy postawiono mnie w obliczu takiego zadania równiutko czterdzieści lat temu w Gdańsku, gdy 13 września 1978 roku w kaplicy przy ul. Menonitów wygłosiłem moje pierwsze w życiu kazanie. Być może dlatego, że trwało ono jedynie pięć minut, do dziś pamiętam o czym było. Potem były kolejne, dłuższe i krótkie chwile, gdy jako uczeń dostępowałem zaszczytu nauczania innych.

Dzisiaj, na okoliczność rozpoczęcia nowego roku szkolnego w polskim zborze w Toronto znowu dane mi jest stanąć przed ludźmi i nauczać Słowa Bożego. Będąc przeciętnym uczniem z pewnością nie wykonam tego zadania dostatecznie dobrze. Czuję się jednak zaszczycony tym wyróżnieniem, podobnie jak kiedyś, gdy nasz szkolny nauczyciel z powodu swej nagłej nieobecności powierzył mi zadanie poprowadzenia jednej z lekcji. Nie była to łatwa, ale bardzo motywująca mnie chwila.

Każdemu chrześcijaninowi zdarza się pełnić rolę nauczyciela. Chociaż wciąż nie jesteśmy tacy, jakimi być powinniśmy, to jednak Chrystus Pan powierza nam kolejne dusze, abyśmy pomogli im postawić pierwsze kroki w duchowym świecie. Zazwyczaj są to początkujący chrześcijanie, dzieci lub pojedyncze osoby, które trafiają do zboru. Mamy ich nauczać Chrystusa. Czy jest to proste zadanie? Czy każdy może wykonać je z łatwością? A co z odpowiedzialnością nauczyciela za udzielenie niewłaściwej nauki? Przestańcie, drodzy bracia, tak się garnąć do nauczania. Wiedzcie, że dla nas, nauczycieli, wyrok będzie surowszy [Jk 3,1]. O, tak. Z pewnością trzeba nam bardziej przyłożyć się do sprawy.

Jest wiele ważnych aspektów do omówienia w tej kwestii, lecz ograniczmy się tutaj jedynie do paru myśli na temat roli pierwszego nauczyciela. Gdy przypadnie nam zaszczyt uczenia kogoś pierwszych kroków na drodze wiary, bądźmy świadomi ciężaru gatunkowego tego zadania. Oto formujemy duchowo nowego chrześcijanina. Kształtujemy jego duchowe gusty. Przez całe lata będzie on otwarty na to, na co my jesteśmy otwarci. Z daleka zaś będzie wyczuwać i szerokim łukiem omijać to, co my uznawaliśmy za fałszywe lub niewarte słuchania. Pierwszy nauczyciel jest najważniejszy. Tylko pilny uczeń Chrystusa ma szansę dobrze poprowadzić w Jego imieniu lekcję dla innych uczniów.

W czterdziestą rocznicę moich pierwszych doświadczeń w roli nauczyciela nie tylko zamyślam się nad ilością popełnionych w tym zakresie błędów, aby więcej ich nie powielać. Rozglądam się też wokoło, by zauważyć kolejne osoby, którymi powinienem się zająć. Nie powinni sami przebijać się przez ścianę niewiedzy. Nie chcę, by ktoś skrzywił ich duchowo. Chcę poświęcić im czas i dobrze nauczać ich Chrystusa. Mało tego. W myśl nauki apostolskiej to, czego się nauczyłem, pragnę również zawczasu przekazać ludziom godnym zaufania, którzy będą zdolni i innych nauczać [2Tm 2,2]. Jezus Chrystus potrzebuje nowego pokolenia nauczycieli.

Nade wszystko jednak dziękuję Bogu za tych, którzy przed laty udzielali mi pierwszych lekcji na drodze wiary. Moja Mama, Józef Wołoszczuk senior, Władysław Rudkowski, Sergiusz Waszkiewicz, Jan Krauze, Mieczysław Kwiecień - oto moi mistrzowie, którzy na kolejnych etapach mojego rozwoju pokazywali mi Chrystusa. Większości z nich nie ma już na tej ziemi, ale wciąż jestem im wdzięczny za to, że byli moimi pierwszymi nauczycielami. Cześć ich pamięci.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz