22 grudnia, 2020

A co z zapowiedzią nieszczęścia?

Wszyscy cenimy biblijne obietnice błogosławieństwa Bożego. Przesyłamy je sobie we wzajemnych życzeniach, zawieszamy na ścianach w mieszkaniu i pocieszamy się nimi w trudnych chwilach. I słusznie, bo obietnice Boże są wspaniałe i niezawodne. Co Bóg ci obiecał, na pewno też da, co rzekł, nie ulegnie już zmianie. Choć rzeczą tak dziwną to często się zda, Bóg wierny swym słowom zostanie. Nie tylko tak śpiewamy w jednym z budujących hymnów chrześcijańskich ale i przekonujemy się o tym w codziennym życiu. Cieszymy się, gdyż Ten, który złożył obietnicę, jest wierny [Hbr 10,23] i jesteśmy za to naszemu Panu bardzo wdzięczni.

Skoncentrowani na wyszukiwaniu w Biblii obietnic dla siebie, możemy jednak przeoczyć fakt, że Bóg wcale nie rzadziej zapowiada też nieszczęścia. Środkiem wychowawczym w ręku Boga jest bowiem zarówno błogosławieństwo jak i przekleństwo. Dość szczegółowo mówi o tym 27. i 28. rozdział Księgi Powtórzonego Prawa. Uważny czytelnik Biblii musi w końcu odkryć, że każdej obietnicy Bożej towarzyszy jakieś ostrzeżenie przed niespełnieniem jej warunków. I bynajmniej nie jest tak, że Bóg skrupulatnie spełnia obietnice, a zapomina o groźbach i się z nich po cichu wycofuje. I będzie tak, że jak PAN cieszył się wami, wyświadczając wam dobro i mnożąc was liczebnie, będzie się cieszył niszcząc was i tępiąc, i wyrywając was z ziemi, do której wchodzisz, by ją wziąć w posiadanie [5Mo 28,63].

Faktycznie Bóg z taką samą determinacją obstaje przy dotrzymywaniu dobrego, jak i złego słowa. Lecz jak spełniła się wam każda dobra obietnica, którą złożył wam PAN, wasz Bóg, tak PAN spełni nad wami każdą zapowiedź nieszczęścia [Joz 23,15] - ostrzegał Bóg Izraelitów wkraczających do Ziemi Obiecanej. Każde słowo PANA ma jednakową wartość w Jego ustach. Żadnego ze swoich słów Bóg nie rzuca na wiatr. Dobre przyjmujemy od Boga, czy nie mielibyśmy przyjmować i złego? [Jb 2,10].

Dlaczego dzisiaj o tym piszę? Ponieważ myślę, że błędnie oceniamy to, co aktualnie dzieje się na świecie. Może się mylę, ale mam wrażenie, że niektórzy z nas całe to zamieszanie z koronawirusem uważają albo za przypadkowe nieszczęście, albo za zakulisową zmowę złych ludzi. Zdają się przy tym myśleć, że przez jakieś ich reakcje ten zły bieg spraw można zatrzymać lub przekierować w dobrą stronę. Jedni modlą się więc do Boga o ratunek, drudzy demaskują spisek, a jeszcze inni sami próbują stawić czoła temu przekleństwu.

Jeżeli rzeczywiście jest tak, jak ludzie myślą, to jest szansa, że  jeszcze będzie normalnie, jeszcze będzie przepięknie. Jeżeli Bóg nie ma z tym nic wspólnego, jeżeli szalejący na całym świecie wirus w żadnym razie nie jest wyrazem jakiejś części Jego sądów nad bezbożnym światem, to wkrótce wszystko wróci do normy i znowu będzie jak dawniej. Co jednak, jeżeli Bóg spełnia swoją zapowiedź i właśnie rozpoczyna sąd nad tym światem? Kto w takim przypadku jest w stanie zatrzymać Wszechmogącego? 

Na ile znam Boga oraz Jego odwieczne plany objawione w Piśmie Świętym, to wiem, że ten świat zmierza do zapowiedzianego mu, niechybnego i tragicznego końca. Wierząc, że Bóg dotrzymuje słowa, nie ośmielam się Mu w żaden sposób przeciwstawiać. Zgodnie z Jego wolą robię wszystko, co mogę, aby jak najwięcej ludzi doprowadzić do pojednania z Bogiem, aby wraz ze światem nie zostali potępieni [1Ko 11,32], a jednocześnie błogosławię PANA w realizacji Jego chwalebnego planu zbawienia. Gdy widzę, że z tym światem zaczynają sie dziać dziwne i straszne rzeczy, zapowiedziane w Biblii, to nie mam zamiaru prosić, aby Bóg się zatrzymał, bo przecież modlę się, aby nastało Królestwo Boże.

Obwieszczone przez Boga nieszczęścia muszą się wydarzyć. Jestem wdzięczny Bogu, że dotrzymuje słowa i rozprawi się z bezbożnością świata. Tak jak odczuwam ulgę, gdy ziemska władza sprawiedliwie osądza i skazuje przestępców, tak moje serce wypełnia się chwałą dla Boga, gdy widzę pierwsze 'bóle porodowe' Wielkiej Transformacji, podczas której nastąpi koniec teraźniejszego świata i początek nowego nieba i nowej ziemi. W obliczu wydarzeń końca świata Biblia nie wzywa mnie do tego, abym prosił Boga o zmianę Jego planów. PAN powiedział: A gdy się to zacznie dziać, wyprostujcie się i podnieście głowy swoje, gdyż zbliża się odkupienie wasze [Łk 21,28].

3 komentarze:

  1. Dokładnie taka ocena sytuacji jest możliwa i konieczna, gdy się jej dokonuje przez pryzmat Bożego Słowa. Ocena, moim zdaniem - bardzo trafna.
    Dziękuję pastorze za ten komentarz rzeczywistości w jakiej przyszło nam żyć. Jak zawsze budujący.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuje bracie za twój post, biblia o tym wszystkim nas naucza o czym piszesz, mamy być trzeźwi i rozpoznawać znaki czasu, amen

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak, Biblia jest jedynym wiarogodnym źródłem wiedzy. Patrząc na rzeczy, które dzieją się na moich oczach, widzę, że Biblia jest Księgą nieomylną, wieczną i żywą. Na każdym niemal kroku Duch święty przekonuje wierzącego człowieka o wielkości i sprawiedliwości Boga. Gdy patrzę natomiast jak ludzie nie znający Boga trwożą się, przeklinając systemy tego świata, widzę wypełniające się Słowo wiecznego Boga. Współczuję tym biednym ludziom, gdyż żyją bez żadnej nadziei, a przecież droga do Boga wciąż jest otwarta, a jest nią sam Jezus Chrystus. Wystarczy uwierzyć w Jego ofiarę na krzyżu, wyznać swoje grzech prosząc Go o przebaczenie, powierzyć Mu swoje serce i życie. Niestety, dal niektórych ludzi ta bariera jest nie do przejścia. Nie potrafią zrezygnować ze swojego grzesznego życia, by odzyskać prawdziwą wolność i uzyskać życie wieczne w chwale Syna Bożego. To właśnie jest najtragiczniejsze z wszystkiego.

    OdpowiedzUsuń