15 stycznia, 2013

Rezygnacja, czy raczej akces?

W minioną niedzielę, 13 stycznia 2013 roku gruchnęła w moim mieście wiadomość, że przeor Zakonu Dominikanów w Gdańsku zrezygnował z dalszej posługi. Wygłosił pożegnalne słowo i odszedł z kapłaństwa. Nie powiedział tego wprost, ale chyba wszyscy się domyślają, że się zakochał  i chce założyć rodzinę.

Były już dominikanin zasłynął z coniedzielnych kazań wygłaszanych podczas wieczornej mszy odprawianej o godzinie 21, zwanej mszą ostatniej szansy. Uznał jednak, że nie chce się już dłużej oddzielać się od ludzi ołtarzem, a zamieszkiwaniem w klasztorze uciekać od życia.

Słowo Boże od początków chrześcijaństwa wyraźnie mówi, że duchowny może, a nawet powinien mieć żonę i rodzinę. Biskup zaś ma być nienaganny, mąż jednej żony, trzeźwy, umiarkowany, przyzwoity, gościnny, dobry nauczyciel, nie oddający się pijaństwu, nie zadzierzysty, lecz łagodny, nie swarliwy, nie chciwy na grosz, który by własnym domem dobrze zarządzał, dzieci trzymał w posłuszeństwie i wszelkiej uczciwości, bo jeżeli ktoś nie potrafi własnym domem zarządzać, jakże będzie mógł mieć na pieczy Kościół Boży? [1Tm 3,2-5].

Tysiące mężczyzn w naszym kraju, zwiedzeni nauką tych, którzy zabraniają zawierania związków małżeńskich [1Tm 4,3] stara się służyć Bogu, zmagając się ze swoją seksualnością w pojedynkę. Czyżby nie czytali Biblii? Przecież ona, nawet w miejscu, gdzie zaleca stan wolny, wyraźnie ogłasza: Jeśli jednak nie mogą zachować wstrzemięźliwości, niechaj wstępują w stan małżeński; albowiem lepiej jest wstąpić w stan małżeński, niż gorzeć [1Ko 7,9].

Posługa duchownego, który nie ma osobistego doświadczenia w wielu sprawach życiowych swoich parafian, siłą rzeczy ogranicza się do poradnictwa teoretycznego. Owszem, bez dobrej teorii trudno o praktyczne sukcesy. Sługa Boży powinien jednak stanowić połączenie jednego z drugim. Staraj się usilnie o to, abyś mógł stanąć przed Bogiem jako wypróbowany i nienaganny pracownik, który wykłada należycie słowo prawdy [2Tm 2,15].

W tym sensie bohater niedzielnego pożegnania wcale nie zrezygnował. Opuszczając dotychczasowe miejsce raczej złożył akces do normalności. Brawo. Zrobił krok we właściwą stronę. Niechby tylko jeszcze bardziej wczytał się w Biblię, bo w jego ostatniej przemowie do wiernych wyraźnie słychać braki w poznaniu Boga.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz