Potem było święto żydowskie i udał się Jezus do Jerozolimy. A jest w Jerozolimie przy Owczej Bramie sadzawka, zwana po hebrajsku Betezda, mająca pięć krużganków. W nich leżało mnóstwo chorych, ślepych, chromych i wycieńczonych, którzy czekali na poruszenie wody. Od czasu do czasu zstępował bowiem anioł Pana do sadzawki i poruszał wodę. Kto więc po poruszeniu wody pierwszy do niej wstąpił, odzyskiwał zdrowie, jakąkolwiek chorobą był dotknięty [Jn 5,1-4]. Nietrudno wyobrazić sobie atmosferę owego miejsca. Nagromadziło się tam tak wiele problemów, że można by nimi obdzielić parę miejscowości. Wszyscy czekali na cud.
Skupieni w krużgankach sadzawki ludzie z problemami, to dobra ilustracja niejednego zboru. Tutaj też zbierają się bezsilni, chorzy na duszy, przygnani do wspólnoty kościoła rozmaitymi potrzebami. Mamy w swoim gronie osoby duchowo ślepe, nie mające wglądu w duchową rzeczywistość, nie widzące ani swojej nędzy duchowej, ani nie potrafiące dostrzec innych ludzi w potrzebie. Współczesny zbór gromadzi też osoby chrome. Niezdolne do tego, by wstać i ponieść ewangelię do zgubionych, by przyprowadzić innych do Pana, albo chociażby pójść do ludzi i pojednać się z nimi. Są tu także osoby duchowo wycieńczone, wyniszczone i uschłe. Niegdyś tryskali świeżością, a dziś zwiędli z powodu wieloletnich niepowodzeń.
Ludzie, którzy niedawno temu zostali skrzywdzeni, charakteryzują się tym, że bardzo dotkliwie i spektakularnie przeżywają swój ból. Dlatego przyciągają uwagę, wzbudzają ogólne współczucie, co czasem owocuje też tym, że ktoś stara się im jakoś pomóc. Natomiast jeżeli czyjś problem się wydłuża i przedawnia, wówczas otoczenie przyzwyczaja się do tego, a osoba cierpiąca na nikim już nie robi większego wrażenia.
W pobliżu sadzawki Betezda leżał właśnie człowiek z bardzo zastarzałym problemem. Gdyby Jezus był do nas podobny, to prawdopodobnie w pierwszej kolejności zająłby się kimś, kto robił wokół swojego problemu więcej hałasu, alb przynajmniej kimś młodszym, kto ma więcej lat życia przed sobą. Tymczasem Pan skupił się na tym schorowanym człowieku.
A był tam pewien człowiek, który chorował od trzydziestu ośmiu lat. I gdy Jezus ujrzał go leżącego, i poznał, że już od dłuższego czasu choruje, zapytał go: Chcesz być zdrowy? Odpowiedział mu chory: Panie, nie mam człowieka, który by mnie wrzucił do sadzawki, gdy woda się poruszy; zanim zaś ja sam dojdę, inny przede mną wchodzi. Rzecze mu Jezus: Wstań, weź łoże swoje i chodź. I zaraz ten człowiek odzyskał zdrowie, wziął łoże swoje i chodził. A właśnie tego dnia był sabat [Jn 5,5-9].
Trzydzieści osiem lat życia z nierozwiązanym problemem. To przyciągnęło uwagę Pana! Na pomocy w tego rodzaju przypadkach Jezusowi zależy i dziś. Typowy zbór jest zbiorowiskiem ludzi oczekujących na cud, gdzie zazwyczaj poświęca się wiele uwagi osobom świeżo skrzywdzonym, problemy wiekowe traktując jako już coś normalnego. Na szczęście Jezus przychodzi dziś do zboru, jak wówczas poszedł do sadzawki Betezda, aby zająć się sprawami dokuczającymi nam od lat. Przyszedł do nas, aby zająć się naszym zastarzałym problemem.
Chrystus Pan w każdym tłumie dostrzega pojedyncze osoby. Dziś szczególnie zwraca się do osób mających zastarzałe rany i nierozwiązane od lat sprawy. Przychodzi do ludzi przez całe lata żyjących w duchowym zastoju i już na wpół żywych. Zwraca się do obciążonych wieloletnimi grzechami albo zaniedbaniami i pyta: Chcesz być zdrowy?
Dlaczego pyta? Ponieważ postanowił dać szansę również osobom schorowanym. Ludziom od lat samotnie cierpiącym w cieniu spraw bardziej nagłaśnianych i przyciągających uwagę wspólnoty, Pan chce okazać łaskę Bożą i uzdrowić ich życie.
Obecność Pana Jezusa to nasza szansa. Uwierz, że twój nawet kilkudziesięcioletni problem może zniknąć w jednej chwili. Szczerze porozmawiaj o tym w dzisiejszej modlitwie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz