06 listopada, 2012

Dlaczego nie kręci mnie już prawo wyborcze?

Co cztery lata cały świat wstrzymuje oddech. Amerykanie wybierają najważniejszego człowieka na świecie - Prezydenta Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej. Po wielu miesiącach intensywnej kampanii wyborczej dziś nadszedł ten wyjątkowy dzień głosowania. Zwycięzca przez kilka kolejnych lat będzie miał realny wpływ na losy paru miliardów ludzi. Potem znowu trzeba będzie wybierać...

 Kadencyjność na szczytach światowej władzy politycznej wydaje się być wielkim osiągnięciem demokracji. Złą władzę naród może sobie zmienić. Ludzie idą do urn i głosują na inną partię i na jej kandydatów. Brak takiej możliwości oznaczałby zniewolenie narodu przez władzę totalitarną. W cywilizowanych społeczeństwach jest to nie do pomyślenia. Czyż można jeszcze znaleźć kogoś takiego na świecie, kto chciałby podlegać władzy absolutnej?

 Owszem, można. Ja jestem takim człowiekiem. Wiele lat temu dokonałem bezterminowego wyboru władzy, której teraz chcę być posłuszny. Ten wybór sprawił, że wszystkie inne wybory mają już charakter drugorzędny, a każdy ich wynik jest dla mnie jednakowo możliwy do zaakceptowania. Biały czy czarny, mężczyzna czy kobieta, człowiek znany czy ktoś przychodzący znikąd - wszystko mi jedno. Władca, któremu od lat podlegam, uzdalnia mnie do zaakceptowania każdej tymczasowej władzy świeckiej.  Zobowiązuje mnie też do podporządkowania się jej bez żalu.

 Nietrudno się zorientować, że myślę o władzy Chrystusa Pana. Wybrałem Go na zawsze. Jego królestwo jest królestwem wiecznym, a jego władza z pokolenia w pokolenie [Dn 3,33]. I będzie królował nad domem Jakuba na wieki, a jego królestwu nie będzie końca [Łk 1,33]. Żaden prawdziwy chrześcijanin nie wybiera sobie Syna Bożego na cztery lata, tak jak Amerykanie wybierają dzisiaj swojego prezydenta. Komu Chrystus Pan naprawdę się objawił, ten został Jego podwładnym na zawsze.

 Głosowanie na Jezusa - to wybór na śmierć i życie! Albowiem nikt z nas dla siebie nie żyje i nikt dla siebie nie umiera; bo jeśli żyjemy, dla Pana żyjemy; jeśli umieramy, dla Pana umieramy; przeto czy żyjemy, czy umieramy, Pańscy jesteśmy. Na to bowiem Chrystus umarł i ożył, aby i nad umarłymi i nad żywymi panować [Rz 14,7-9]. Do głowy mi nie przychodzi, że miałbym znowu wybierać i że po kilku latach mógłbym wybrać sobie kogoś innego. Żyję dla Jezusa Chrystusa i któregoś dnia dla Niego umrę.

 Sprawa wyboru władzy jest w moim życiu załatwiona i to raz na zawsze!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz