Łatwo się pomylić i zagubić. Każdy ma swoje racje i argumenty. Odmienność ludzkich losów ma bardzo różne podłoże. Nie każdy mówi prawdę. Zewnętrzny wygląd może okazać się bardzo zwodniczy. Od miękkiego serca blisko do naiwności. Chłodność umysłu może skończyć się małodusznością.
O ile na przykład nietrudno odróżnić rzeczywistych uchodźców wojennych od wlewającej się do kraju hałaśliwej fali osiłków lekceważących tutejsze prawa i ład społeczny, to w odniesieniu do napotykanych na co dzień osób sprawy nie są już tak czarnobiałe. Czy każdy człowiek ma być przez nas jednakowo potraktowany? Czy wszystkich tak samo mamy przyjąć do domu, ugościć i zaopatrzyć?
Nie czyńcie różnicy między osobami przy wyznawaniu wiary w Jezusa Chrystusa [Jk 2,1]. Owszem, w gronie współbraci nie może być równych i równiejszych. Lecz przecież człowiek nie staje się uczniem Jezusa na mocy tego, co sam o sobie mówi. Nie wszyscy są jednego ducha. Umiłowani, nie każdemu duchowi wierzcie, lecz badajcie duchy, czy są z Boga, gdyż wielu fałszywych proroków wyszło na ten świat [1Jn 4,1]. Jeżeli ktoś przychodzi do was i nie przynosi tej nauki, nie przyjmujcie go do domu i nie pozdrawiajcie [2Jn 1,10]. W takim przypadku słowa Jezusa: byłem przychodniem, a przyjęliście mnie [Mt 25,35] nie mają zastosowania.
Oto kilka obrazów: - Przychodzi trzydziestoparoletni, dobrze ubrany mężczyzna. Opowiada wzruszającą historię o nagłym rozpadzie nieformalnego związku z kobietą, o dramacie aborcji i wylądowaniu na ulicy. Przyjechał, bo miał tu przyobiecany jakiś kąt, ale wyszło inaczej. Potrzebuje pomocy i to od zaraz. Czy mówi prawdę? - Dzwoni ktoś z drugiego końca kraju w sprawie chrześcijańskiej rodziny z Białorusi. Jutro przyjeżdżają do Polski i chcieliby zamieszkać w Gdańsku. Czy moglibyśmy im to ułatwić? - Zaprzyjaźniony chrześcijanin przywozi dwójkę uchodźców z Ukrainy. Mówią, że są wierzący w Pana Jezusa i nie mają się gdzie podziać. Przyjechali z całym swoim dobytkiem. Czy można ich odesłać? - Jeszcze inni też proszą o pomoc. Przyjechali, bo w Donbasie nie dało się już żyć. Czy aby na pewno? A może chodzi jedynie o to, że chcą żyć lepiej?
Jak odróżnić to, co słuszne od tego, co niesłuszne?
Jako ludzie wybrani przez Boga, święci i ukochani, przyjmijcie postawę serdecznego współczucia [Kol 3,12 wg NP] – wzywa Słowo Boże. Nie wszystkim można pomóc. Serdeczne współczucie nie oznacza, że jednakowo każdemu należy pomagać. Często zachodzi konieczność, aby z morza zgłaszanych potrzeb wyłowić tylko niektóre. Modlę się też, aby wasza miłość coraz bardziej się wzbogacała w poznanie i doświadczenie, byście rozpoznawali sprawy szczególnej wagi [Flp 1,9-10]. Jeżeli zabraknie nam stosownego rozeznania, wówczas wdamy się w sprawy nieważne. Zmarnujemy czas i pieniądze. Ba, zmarnotrawimy też siły innych ludzi wciągając ich we wspólne działanie. Wiem, o czym piszę, bo już niejeden raz natrudziłem się nadaremnie. Jak głupi pomagałem i wszystko poszło na marne.
Panie Jezu, pomóż mi rozpoznawać sprawy szczególnej wagi.
Temat jak najbardziej na czasie, bez względu na to, gdzie i kiedy o tym się pisze. Tutaj tez spotkałem sie z wieloma sytuacjami naciągania na miłosierdzie. Dlatego zalecam ostrożność, gdyż środki materialne, jakimi dysponujemy, są Bożym darem, więc powinniśmy szafować nimi z rozwagą.
OdpowiedzUsuńPisałem równie o tym problemie namoim blogu.
Zainteresowanym podaję link - http://hukisz.blogspot.com/2014/02/miosierdzie-czy-naiwnosc.html
Pozdrawiam serdecznie w imieniu Pana Jezusa