02 sierpnia, 2016

Staram się ich zrozumieć

Chociaż w tych dniach jestem zajęty pracami wykończeniowymi przy sali zgromadzeń Centrum Chrześcijańskiego NOWE ŻYCIE w Gdańsku, to i tak dochodzą mnie słuchy, że sporo ewangelicznie wierzących chrześcijan zaangażowało się w zakończone już Światowe Dni Młodzieży. Jedni użyli danych im przed Boga talentów i na tę okoliczność oprawiali muzycznie rzymskokatolickie imprezy. Drudzy rozmaicie opiewali rozmiary, wspaniałość i doniosłość wydarzenia, zachwycając się sylwetką papieża, duchowością młodzieży i odbywającą się na ogromną skalę – ich zdaniem – ewangelizacją Polaków.

Znam niektórych spośród rzeczonych chrześcijan osobiście. Nie wątpię w ich szczere nawrócenie przed laty i oddanie się sprawom Królestwa Bożego. Tym bardziej więc staram się zrozumieć, skąd w nich dziś taka otwartość i gotowość do uczestniczenia w duchowości, którą jeszcze wczoraj uznawali za bałwochwalczą? Wytężam serce i umysł aby pojąć, co powoduje ludźmi, którzy kiedyś opuścili swoje parafie, przyłączyli się do któregoś z ewangelicznych zborów, stanęli dzięki temu na nogi, rozwinęli się, zostali obdarowani, a teraz ów nabyty duchowy potencjał oddają w służbę niebiblijnej religii? Do jakich wniosków dochodzę?

Ludzie od zawsze pragną pochwał i popularności. Chcą przynależeć do środowiska o dużej liczebności i noszą w sobie potrzebę udziału w sprawach powszechnie cenionych. Im większa społeczność, tym więcej kamer, świateł i zaciekawionych spojrzeń. Tym też liczniejsze grono odbiorców i wdzięcznych nabywców. Nie każdemu przytrafia się tak okazja!

Przyłączający się do ewangelicznego zboru początkujący chrześcijanie zdają się czuć wyróżnieni z powodu wybrania i powołania Bożego. Miłują Pana oraz prostych Jego naśladowców. Cieszą się ich towarzystwem i chętnie z nimi przebywają. Po pewnym jednak czasie niektórzy z nich odczuwają brak tzw. szerszego kontekstu. Powoli zaczyna do nich docierać, że w zborze nie zrobią żadnej kariery. Zawsze będą w nim po prostu bratem lub siostrą w Chrystusie i nikim więcej. Większość polskich zborów nie sięga setki ludzi, nie ma więc jak wypłynąć na szersze wody. Nie zaglądają tu dziennikarze, politycy, artyści i biznesmeni. Niewielu tu mądrych według ciała, niewielu możnych, niewielu wysokiego rodu [1Ko 1,26], a oni chcą teraz sięgać gwiazd. Wyrośli w zborze, otrzymali dobry życiowy fundament, podnieśli się z upadku, zostali wyzwoleni z nałogów, wyszli z długów, jednym słowem – wszystko zawdzięczają biblijnej wierze w Jezusa Chrystusa. Tak wyposażeni, za apostołem powtarzając: zmierzam do celu, do nagrody w górze, do której zostałem powołany przez Boga w Chrystusie Jezusie [Flp 3,14], mogliby wieść piękny i spokojny żywot ku chwale i czci Pana, gdyby nie obudziła się w nich miłość do świata i jego atrakcji.

Wiadomo, są na tyle uświadomieni duchowo, że - ot tak, wprost - nie odwrócą się od wiary i nie odejdą umiłowawszy świat doczesny. Ale też nie wystarcza im już występowanie w zaledwie  kilkudziesięcioosobowym zborze. Chcą być popularni, przynajmniej na tyle, aby można było z tego wyżyć. Perspektywa obracania się przez całe życie w środowisku mniejszościowej społeczności na tyle nie jest po ich myśli, że zaczynają rozglądać się za możliwością pokazania się całemu światu.

Kościoły większościowe mają - spragnionym szerszego aplauzu - ewangelicznie wierzącym artystom wiele do zaoferowania. Dają dużą scenę, tłumne audytoria, godziwe honoraria, a do tego – co wciąż ma tu duże znaczenie – złudzenie służenia Bogu i poczucie udziału w wielkiej ewangelizacji naszego narodu. Wow! Przecież niemal każdy zbór modli się o coś takiego od lat, przecież o to zawsze nam chodziło! Lokalnego zboru jakoś wciąż nie stać na  zorganizowanie  ewangelizacji o takich rozmiarach, a tu pod ręką mikrofon, dobry instrument  i aplauz chrześcijańskich przecież  tłumów. Jakże tu nie skorzystać z tak wspaniałej okazji do dzielenia się ewangelią!?

Tylko nieliczni chrześcijanie zdają sobie sprawę z tego, że wypływając szerokie wody zbiorowej religijności, popełniają grzech duchowego wszeteczeństwa. Przypomina mi się tutaj postawa Aarona w czasie, gdy Mojżesz na górze wsłuchiwał się w głos Boży i odbierał kamienne tablice Dekalogu. Skonfrontowany z większościowym myśleniem ów sługa Boży nie stanął, niestety, na wysokości zadania. Nie tylko nie skarcił ludu, ale postarał się o to, aby ich niewierności nadać cechy normalnej dotychczasowej służby Bogu. Zobaczywszy to, zbudował Aaron ołtarz przed nim i kazał obwołać: Jutro będzie święto Pana. I wstawszy nazajutrz wcześnie rano, złożyli ofiary całopalne i przynieśli ofiary pojednania; i usiadł lud, aby jeść i pić. Potem wstali, aby się bawić [2Mo 32,5-6]. Niewykluczone, że Aaron  był nawet przekonany o słuszności swego postępowania, jednakże Bóg widział to inaczej. Wtedy rzekł Pan do Mojżesza: Zejdź na dół, gdyż sprzeniewierzył się lud twój, który wyprowadziłeś z ziemi egipskiej. Rychło zeszli z drogi, jaką im nakazałem. Zrobili sobie cielca ulanego, oddali mu pokłon, złożyli mu ofiarę … [2Mo 32,7-8].

Izraelici według nauki apostolskiej zamienili Boga prawdziwego na fałszywego i oddawali cześć, i służyli stworzeniu zamiast Stwórcy, który jest błogosławiony na wieki. Amen. [Rz 1,25]. Niby te same słowa, nazwy, gesty i ofiary, a jednak Bóg był całkowicie nie ten sam. Nie bądźcie też bałwochwalcami, jak niektórzy z nich; jak napisano: Usiadł lud, aby jeść i pić, i wstali, aby się bawić [1Ko 10,7]. Czyż naprawdę nie dostrzegali różnicy pomiędzy Niewidzialnym, a ulanym z biżuterii złotym cielcem?

Staram się zrozumieć braci i siostry w Chrystusie, którzy spragnieni ludzkiej chwały, w imię bardziej efektywnego służenia Bogu przyjmują zaproszenia do wystąpień i akcji, atrakcyjniejszych od tych, jakie oferuje im ich lokalny zbór czy też mniejszościowy kościół. Czy są przy tym świadomi rozmiarów duchowego kompromisu, na jaki się decydują? Czyż przy tym nie dostrzegają, że swoim pięknym przecież śpiewem lub mądrym wykładem utwierdzają ludzi w niebiblijnej religijności? Czy Jezus zaproszony przez faryzeuszy i kapłanów na ich doroczny kongres np. w celu odczytania, ale bez możliwości komentarza, fragmentu Tory, wziąłby w czymś takim udział?

Staram się zrozumieć moich kochanych braci i siostry w Chrystusie, ale jakoś nie potrafię…

10 komentarzy:

  1. Pastorze Marianie, ja też nie mogę zrozumieć :-(

    OdpowiedzUsuń
  2. Może nie widzą różnic doktrynalnych i tu jest problem.

    OdpowiedzUsuń
  3. Bóg miał zawsze resztkę i tę resztkę zawsze jeszcze przesiewał. Nie tak dawno duże już szeregi powołanych chrześcijan ze świata Bóg przesiał duchowością węża kundalini i większość padała pod jego mocą. teraz ekumeniczne działania porywają resztę tak, że mało kto się ostoi.

    OdpowiedzUsuń
  4. Jezus poszedłby, bez mrugnięcia okiem, poszedłby, i bez strachu głosiłby PRAWDĘ, nawet w największym gąszczu kapłanów i faryzeuszy i innych tam, nawet gdyby wyrwali mu mikrofon i odłączyli prąd. A mógłby siedzieć przecież u teściowej Piotra swojego kumpla, zajadać rybę i narzekać jak to jego współplemieńcy tańczą wokół cielca. A co mają robić jak nikt NIKT nie powiedział "prawdy". A okazji jest wiele jak niedawny zlot młodych, jakie to aktualne: żniwo wielkie a robotników jak na lekarstwo

    OdpowiedzUsuń
  5. A ja napiszę możę troszkę inaczej. Polecam bratu Marianowi zapoznać się z działalnością ICE - międzynarodowego centrum ewangelizacji jakie działało po raz pierwszy na ŚDM http://nowaewangelizacja.org/ na 9 scenach oprócz różnych programów artystycznych działały "piątki ewangelizacyjne" tzn jedna osoba mówiła świadectwo po polsku, druga po angielsku, trzecia mówiła kerygmat, czwarta wprowadzała w modlitwę oddania życia Jezusowi piąta filmowała ten czas dla ZAIKS. Dodatkowo cały czas funkcjonowali ewangelizatorzy którzy ewangelizaowali w parach. W tym również i ja. Pozdrawiam W Chrystusie.

    OdpowiedzUsuń
  6. ŚDM, w których w centrum jest aktualnie chyba najbardziej bluźniercza osoba, jaka chodzi po ziemi... Osoba, która mieni się zastępcą Chrystusa i Ojcem Świętym. Co w tych rzymskokatolickim bałwochwalczych dniach robili wspólnie z katolikami ci, którzy deklarują nowe narodzenie i przynależność do prawdziwego Jezusa Chrystusa (nie mylić z Jezusem Eucharystycznym, który jest również w centrum ŚDM, czczony podczas każdej mszy)?

    Też tego bracie Marianie nie pojmuję..... A tłumaczeń działań ekumenicznych słyszałem już tyle, że ze 3 książki można by napisać...

    Trafne ostrzeżenie. Dziękuję. Są one potrzebne.

    OdpowiedzUsuń
  7. r.g. przeczytaj sobie 2 list św.apostoła Pawła do Koryntian 6:14-18, i to wystarczy. Dziękuję Najwyższemu za Brata Mariana.

    OdpowiedzUsuń
  8. Duchowa prostytucja w pełnej krasie.

    OdpowiedzUsuń
  9. Rozumiem że niektórzy robią to mając " dobre " zamiary jednak szczerymi chęciami piekło jest wybrukowane. Paweł apostoł dobrze to ujął : Czy ktoś zdobywa nagrodę jeśli nie walczy prawidłowo ? I jeszcze pytanie Czy ktoś wyrywał tym " ewangelizatorom" mikrofon ? Czy ktoś był oburzony ich głoszeniem prawdy ?

    OdpowiedzUsuń