Mieliśmy dziś w Centrum Chrześcijańskim NOWE ŻYCIE w Gdańsku Wieczerzę Pańską. Ustanawiając ów pamiątkowy znak, poprzez który Kościół wspomina i zwiastuje śmierć Pańską za nasze grzechy, Jezus stworzył wszystkim apostołom wyjątkowo dobre warunki do osobistego zbadania własnego serca. Wraz z nastaniem wieczoru, przybył z Dwunastoma. A gdy siedzieli i jedli, Jezus powiedział: Wyznam wam: Jeden spośród was Mnie wyda, ten, który je ze Mną. Wtedy zrobiło im się smutno i jeden po drugim pytali: Czy to ja? [Mk 14,17-19].
Nie mówiąc uczniom wprost, o którego z nich chodzi, Jezus najwidoczniej pobudzał ich do autorefleksji. Piotr nie zajął się jednak sobą. Posługując się Janem przytulonym do Jezusa skupił się na poszukiwaniu zdrajcy, aby maksymalnie skrócić nieprzyjemne chwile dyskomfortu. I odetchnął z ulgą. Doszedł do pochopnego wniosku, że skoro nie o niego Jezusowi chodziło, to z nim wszystko jest w porządku. Uznał siebie za pewniaka. Choćby wszyscy się od Ciebie odwrócili, ja — nie [Mk 14,29]. Nawet gdybym miał z Tobą umrzeć, nie wyprę się Ciebie. Podobnie utrzymywali wszyscy [Mk 14,31]. Jak widać, złudzenia potrafią być zaraźliwe.
Zastanawiam się, dlaczego Piotr owego wieczoru nie skupił się dostatecznie na badaniu własnego serca? Co mu to dało, że czym prędzej dowiedział się, kto jest "Judaszem"? Miał tak dobrą okazję, żeby wejrzeć w siebie i dostrzec kryjącą się głęboko w duszy kruchość charakteru i lęk o własną skórę. Wtedy mógłby przyznać się Panu do swojej słabości. Jestem pewien, że Jezus znalazłby sposób na to, aby swego szczerego ucznia umocnić i przygotować na godzinę próby. Niestety, Piotr gorzko przypłacił tę nieodkrytą, fałszywą pewność siebie. I wybuchnął płaczem [Mk 14,72].
Czego uczę się z tej obserwacji? Że nie powinienem marnować czasu na ustalanie, czy inni są w porządku, czy nie? Nietrudno bowiem w kręgach chrześcijańskich wskazać kogoś, kto okazał się sprzedawczykiem, lub takim się okaże. Rzecz w tym, że znalezienie "Judasza" może we mnie samym wywołać tak dobre samopoczucie, że przestanę badać własne serce, że zacznę uznawać siebie za pewniaka. Własnej kruchości i małości nie zobaczę skupiając się na innych, bo naturalne oko bez trudu zawsze wypatrzy kogoś, w porównaniu z kim poczuję się znakomicie...
Trzeba mi zająć się własnym sercem i sprawdzać, czy we mnie samym nie rodzi się jakiś "Judasz".
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz