Błogosławieni jesteśmy, gdy wiarę w Jezusa Chrystusa i służbę Bogu dzielą z nami nasi najbliżsi. Szczęśliwy taki mąż i ojciec, głowa rodziny, gdy powtarzając za Jozuem, że "ja i mój dom będziemy służyli Panu" [Joz 24,15] ma żonę i dzieci w gronie najbliższych współpracowników. Nie każdemu udaje się takie postanowienia zrealizować. Jedną z poważniejszych przykrości, jakie mogą nam się zdarzyć na drodze wiary, jest odejście naszych najbliższych od Boga. Nie mniejszym bólem jest porzucenie przez nich zdrowej nauki Chrystusowej i zwrócenie się ku baśniom [2Tm 4,3-4].
Nie wymyślam problemu. Przydarzyło się to kapłanowi Heliemu [1Sm 2,12], prorokowi Samuelowi [1Sm 8,3] a nawet królowi Dawidowi [1Krl 1; 2Sm 15]. Ich synowie nie tylko nie poszli w ślady ojców, ale narobili im sporo wstydu i problemów. Zdarza się tak i dzisiaj w rodzinach niektórych pastorów, kaznodziejów i przywódców kościelnych. W miarę jak ich dzieci dorastają, przestają służyć Bogu i zaczynają prowadzić świeckie życie. Zdarza się również, że przyjmują poglądy sprzeczne z nauką głoszoną przez ich ojców. Jak to możliwe?
Wspomniani mężowie Boży z pewnością znali Torę i wprowadzali ją w czyn. "Niechaj słowa te, które Ja ci dziś nakazuję, będą w twoim sercu. Będziesz je wpajał w twoich synów i będziesz o nich mówił, przebywając w swoim domu, idąc drogą, kładąc się i wstając" [5Mo 6,6-7]. Należy się domyślać, że synowie kapłana, proroka i króla byli nauczani Słowa Bożego. Jednak sama nauka Tory okazała się niewystarczająca. Synów trzeba wychowywać. Kształtować charakter, a nie rozpieszczać. Świecić osobistym przykładem i mieć dla nich czas. W okresie dorastania stawiać wymagania, a nie schodzić im z drogi.
Błędem wielu wierzących rodziców jest ubóstwianie dzieci. Jak to się stało, że Heli widząc ewidentne grzechy swoich synów, ich nie strofował? [1Sm 3,13]. Słowo Boże wyjaśnia, że cenił ich więcej od Boga [1Sm 2,29]. Dlaczego Dawid nigdy nie karcił Adoniasza? [1Krl 1,6]. Ojcowski brak wyraźnej reakcji na grzechy młodości przyczynia się do upadku synów. Miłość rodziców do dzieci może okazać się bardzo niezdrowa, jeśli nie jest powiązana z dyscypliną. Gloryfikowanie i eksponowanie każdego osiągnięcia dzieci, zachwycanie i chwalenie się nimi rozbudza w nich głównie pewność siebie i przekonanie, że są gwiazdami. W każdym razie raczej nie przygotowuje ich do cichego służenia Bogu i ludziom.
Rodzice swoim dzieciom świecą przykładem. Na całe dekady stają się wzorem do naśladowania. Jaka matka, taka córka – głosi znane porzekadło. Brak wyraźnego związku pomiędzy słowami i czynami ojca wcześniej czy później da się zauważyć w zachowaniu syna. Rodzicielska miłość do pieniędzy, skupianie uwagi na sobie i na własnych osiągnięciach, pragnienie popularności i temu podobne postawy w dużym stopniu przesądzają o sposobie myślenia dzieci. Trzeba rodzicom większej świadomości siły ich wpływu. "Skromność wasza niech będzie znana wszystkim ludziom" [Flp. 4,5]. "Wychowuj chłopca odpowiednio do drogi, którą ma iść, a nie zejdzie z niej nawet w starości" [Prz 22,6].
Pragnieniem wierzących rodziców jest to, aby ich dzieci poszły w ich ślady. Ażeby wytrwały przy Jezusie aż do końca i były zbawione. Jak to osiągnąć? Co takiego miał w sobie Jonadab syn Rekaba, że jego synowie na wiele lat po śmierci ojca wciąż niezłomnie trzymali się nakreślonych przez niego standardów, w żaden sposób nie dając się od nich odprowadzić? [Jr 35]. Z pewnością był to szczery człowiek o wysokich normach etyczno-moralnych, nie dostosowujący się do aktualnych trendów. Takim sługą Bożym niewątpliwie był też apostoł Paweł. Do niczego nie zmuszając swojego syna w wierze, Tymoteusza, mógł o nim napisać: "Lecz ty poszedłeś za moją nauką, za moim sposobem życia, za moimi dążnościami, za moją wiarą, wyrozumiałością, miłością, cierpliwością, za moimi prześladowaniami, cierpieniami, które mnie spotkały w Antiochii, w Ikonium, w Listrze" [2Tm 3,10-11]. Co takiego widział Tymoteusz w apostole Pawle, że mimo tak wysokiej ceny, niezłomnie chciał go naśladować?
Wielkim przykładem zbawiennego wpływu na swoich najbliższych świeci nam sam Pan Jezus. Zgodnie z wolą Ojca konkretnie zajął się Dwunastoma i chociaż nie byli oni łatwymi uczniami, pozyskał ich i utrzymał przy Bogu na zawsze. "Ja ich zachowywałem w Twoim imieniu, które objawiłeś przeze Mnie. Strzegłem ich tak, że żaden nie zginął, oprócz syna zatracenia, zgodnie z zapowiedzią Pisma" [Jn 17,12]. Nie inaczej stało się z Jego krewnymi. Pomimo tego, że przez sporo czasu nie wierzyli w Niego, to jednak zaraz po zmartwychwstaniu Jezusa, zbór jerozolimski miał już w swoim gronie Marię, matkę Jezusa i Jego braci [Dz 1,14]. Nie trzeba dodawać, że dwaj bracia Pańscy, Jakub i Juda, szybko stali się autorytetami wczesnego Kościoła.
Jakim sposobem Jezus na stałe pozyskał dla Królestwa Bożego swoich krewnych? Przyjaźniąc się z nimi w czasie ich niewiary i nabierając wody w usta, żeby ich niczym nie urazić? Był przecież taki czas, że traktowali Go nawet jak obłąkanego [Mk 3,21]. Czytając ewangelię widzimy, że Jezus nie zabiegał o ich względy. "I przyszła do niego matka z braćmi jego, ale nie mogli dotrzeć do niego z powodu tłumu. I doniesiono mu: Matka twoja i bracia twoi stoją na dworze i chcą widzieć się z tobą. On zaś odpowiedział im: Matką moją i braćmi moimi są ci, którzy słuchają Słowa Bożego i wypełniają je" [Łk 8,19-21].Gdy swego czasu bracia zaproponowali Jezusowi wspólną wędrówkę na święto w Jerozolimie, On zdecydowanie odmówił im kompanii [Jn 7,1-9]. Jestem przekonany, że właśnie to trzymanie niewierzących krewnych w świadomości, że muszą się narodzić na nowo, potem, gdy Chrystus Pan ukazał się im po zmartwychwstaniu, bardzo przyczyniło się do ich nawrócenia i trwania w wierze.
Każdy chrześcijanin jest za kogoś odpowiedzialny. Nasi domownicy, krewni, współwyznawcy, przyjaciele, znajomi, sąsiedzi, współpracownicy – to ludzie, których Bóg nie bez przyczyny postawił na naszej drodze. Nie wolno nam ich stracić. W odniesieniu do swoich uczniów Pan Jezus powiedział: "A to jest wola tego, który mnie posłał, abym z tego wszystkiego, co mi dał, nic nie stracił, lecz wskrzesił to w dniu ostatecznym" [Jn 6,39]. To jest ważna wskazówka. Niechby każdy wierzący ojciec stając przed Chrystusem mógł powiedzieć: "Otom ja i dzieci, które dał mi Bóg" [Hbr 2,13]. Niechby każdy z nas miał tę przyjemność, że stanie kiedyś przed Panem w towarzystwie ludzi, których doprowadził do zbawczej wiary i pomógł im na drodze wiary się utrzymać.
Tutaj można posłuchać tego przesłania w formie kazania z niedzieli, 25 lutego 2018 roku
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz