Chciałoby się, ażeby nakreślony niegdyś przez Jezusa portret przywódców religijnych Izraela po dwudziestu wiekach istnienia Kościoła w żaden sposób nie pasował już do przywódców chrześcijańskich. I na szczęście w wielu przypadkach tak jest, bowiem obecność i kierownictwo Ducha Świętego chroni zbór przed złym duszpasterstwem. Wierzę, że zawdzięczamy to również wyrazistej nauce naszego Pana, którą od wczoraj zaczęliśmy tutaj rozważać. Oto kolejny jej fragment: Biada wam, znawcy Prawa i faryzeusze, obłudnicy! Zamykacie Królestwo Niebios przed ludźmi. Sami bowiem nie wchodzicie i tym, którzy pragną wejść, zabraniacie [Mt 23,13].
Według utartego w społeczeństwie sposobu myślenia, osobami znającymi się na sprawach duchowych, mogącymi innych wprowadzić w tajemnice Królestwa Bożego, są przywódcy religijni. Tak jak woźny ma klucz do szkolnej sali gimnastycznej i wiadomo, że właśnie on wpuszcza tam chętnych, tak przeciętny człowiek pragnący wejść do Królestwa Bożego zwraca się z tą sprawą do księdza lub pastora. Jest dobrze, gdy woźny ma życzliwy stosunek do dzieci uprawiających sport. Jest idealnie gdy sam go lubi i też chciałby potrenować. Gorzej, gdy woźny sportu nie lubi i złoszczą go prośby o otwarcie sali gimnastycznej, a jeszcze gorzej, gdy ludzie myślą, że woźny ma do niej klucz, a on go gdzieś zagubił...
Zadaniem duchowego przywódcy jest doprowadzanie powierzonych mu ludzi do szeroko otwartych drzwi Królestwa Bożego. Wymaga to miłości do ludzi i gorliwej troski o ich zbawienie przy jednoczesnym osobistym trwaniu w procesie uświęcenia. Jeżeli bowiem duchowny podobny jest do drogowskazu, który innym wyznacza drogę, a sam stoi w miejscu i nie podąża do miejsca, które wskazuje, to jego posługa staje się dla ludzi mało przekonująca. Prawdziwe duszpasterstwo nierozerwalnie związane jest z osobistą fascynacją duchownego sprawami Królestwa Bożego. Gdy tej pasji w nim brakuje, duchowny nie tylko przestaje przyprowadzać ludzi do Boga, ale wręcz staje się dla nich przeszkodą.
Jak to wygląda praktycznie? Są duchowni, którzy chociaż nadal pełnią swe funkcje, dawno już przestali żyć sprawami Królestwa Bożego. W odbiorze społecznym wciąż pozostają ekspertami w sprawach duchowych, lecz faktycznie nie mają już o nim zielonego pojęcia, albowiem Królestwo Boże, to nie pokarm i napój, lecz sprawiedliwość i pokój, i radość w Duchu Świętym [Rz 14,17]. Tylko pełen Ducha Świętego duszpasterz sam pasjonuje się Chrystusem i cieszy się, gdy jego podopieczni są coraz bliżej Boga. Martwy duchowo duszpasterz zamyka przed innymi Królestwo Boże. Ludzie myślą, że właśnie on ma do niego klucze, a on je zgubił.
Duchowny, który przestał już wchodzić głębiej w sprawy Królestwa Bożego, staje się niechętny osobom, które udziału w Królestwie Bożym bardzo pragną. Zaczyna im odradzać angażowanie się w dodatkowe spotkania biblijne, przestrzega przed nadgorliwością, podważa wartość niektórych społeczności, a nawet różnych rzeczy zabrania. Czasem może to wynikać z jego lenistwa duchowego, które w zderzeniu z gorliwością osób pragnących dalszego rozwoju czuje się zawstydzone i zagrożone. Do głosu może tu niestety dochodzić także zazdrość, że zwykli wierzący mogliby zajść duchowo dalej niż ich duszpasterz. Wtedy duchowny wręcz zaczyna zwalczać wszelką aktywność zmierzająca do pogłębienia życia duchowego wierzących. A ponieważ cieszy się autorytetem wśród swoich owieczek, może robić to naprawdę skutecznie.
Biada takim przywódcom chrześcijańskim, którzy zamykają Królestwo Niebios przed ludźmi - powiedział Pan. (cdn.)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz