14 sierpnia, 2020

Co mówią mi jabłonie i grusza?

Tegoroczna obserwacja znanych mi od lat drzew owocowych zdaje się być dla mnie bardzo wymowną lekcją. Zarówno grusza w moim przydomowym ogrodzie, jak i zborowe jabłonie na Olszynce, wyglądają przygnębiająco. O ile w porze kwitnienia było jeszcze z nimi całkiem nieźle, to gdy nadszedł czas wydawania owoców, nie ma się z czego cieszyć. Niewyrośnięte, gnijące jabłka i gruszki przedwcześnie spadają na ziemię i faktycznie nie nadają się do jedzenia. Nie dość, że jest ich mało, to tym, które się zawiązały, jakby w ogóle nie chciało się dojrzewać. Uszkodzone spady leżą więc w trawie pod drzewami i jedyne, co można z nimi zrobić, to je zebrać i wyrzucić.  

Co chodzi mi po głowie, gdy patrzę na te żałosne zgniłki niedorośniętych jabłek i gruszek? Od kilku dni nachodzą mnie nieodparte myśli, że są one swoistym znakiem czasu. Jako chrześcijanie zostaliśmy powołani do wydawania dobrych owoców dla chwały i przyjemności naszego Pana, Jezusa Chrystusa. Nie wy Mnie wybraliście, ale Ja was wybrałem i przeznaczyłem was, abyście szli i przynosili owoc, a wasz owoc trwał... [J 15,16]. Bóg ma prawo do owocu z nowego życia, którym nas obdarował w Chrystusie. Tymczasem co widzi? O ile w początkowej fazie naszego chrześcijaństwa zakwitliśmy miłością Bożą i zapowiadało się na całkiem niezłe owocowanie, to dzisiaj sprawy nie wyglądają już tak budująco. Faktycznie nie za bardzo jest co zbierać. 

Dlaczego myślę o tych owocach, jako znakach czasu? Wiedz o tym, że w dniach ostatecznych nastaną trudne czasy. Ludzie będą samolubni, rozkochani w pieniądzu, chełpliwi, wyniośli, bluźnierczy, nieposłuszni rodzicom, niewdzięczni, niegodziwi, nieczuli, nieprzejednani, skorzy do oszczerstw, niepohamowani, okrutni, gardzący tym, co dobre, zdradzieccy, bezmyślni, nadęci, kochający przyjemności bardziej niż Boga, stwarzający pozory pobożności, lecz będący zaprzeczeniem jej mocy. [2Tm 3,1-5]. Jednym słowem, mnóstwo duchowych zgniłków i spadów. Czy tak ma wyglądać zbór tuż przed powrotem Pana?!

Tego roku dałem sobie już spokój z myślą, że w kościelnym ogrodzie wezmę do ręki pachnące, soczyste jabłko, z którego po ugryzieniu wypadną ciemne pestki świadczące o zakończonym procesie dojrzewania. Nie mogę się jednak pogodzić z myślą, że tak miałoby wyglądać duchowe owocowanie naszego zboru. Niechby Bóg w swojej łasce nie dał sobie spokoju z oczekiwaniem, że w końcu przyniesiemy Mu owoce dorodne i dojrzałe. Pan powiedział: Ja jestem prawdziwą winoroślą, a mój Ojciec jest winogrodnikiem. Usuwa każdy pęd we Mnie nie przynoszący owocu i oczyszcza każdy, który owoc przynosi, aby owocował obficiej [j 15,1-2]. Na szczęście Bóg wie, jak osiągnąć w nas obfitość dobrych owoców.

Nosząc w sercu każdego z Was, Bracia i Siostry, żywię nadzieję, że nie zasmucimy naszego Pana i Zbawiciela brakiem owoców. Modlę się też, aby wasza miłość coraz bardziej wzbogacała się w poznanie i doświadczenie, byście rozpoznawali to, co słuszne, byli szczerzy i nienaganni w dniu przyjścia Chrystusa, pełni owocu sprawiedliwości dzięki Jezusowi Chrystusowi, dla chwały i uwielbienia Boga [Flp 1,9-11].

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz