Właśnie takie skromne miejsce, nawet bez podawania w Piśmie Świętym jego nazwy, wybrał Bóg na narodziny kogoś, kto z duchowego letargu miał obudzić cały naród i przygotować drogę Synowi Bożemu. A ty, dziecko, będziesz nazwane prorokiem Najwyższego, gdyż pójdziesz przed Panem, aby przygotować Jego drogi, dać Jego ludowi poznanie zbawienia w przebaczeniu jego grzechów... [Łk 1,76-79] - prorokował napełniony Duchem Świętym Zachariasz, gdy Bóg przywrócił mu mowę. Zaprawdę powiadam wam: Nie powstał z tych, którzy z niewiast się rodzą, większy od Jana Chrzciciela [Mt 11,11] - mówił o nim później Jezus. W tym bezimiennym miasteczku doszło też - jak wspomnieliśmy wczoraj - do pierwszego zetknięcia Jezusa z Janem, a samemu nadawaniu imienia Janowi towarzyszyły takie niezwykłości, że padł lęk na wszystkich ich sąsiadów, a po całej górskiej krainie judzkiej opowiadano o wszystkich tych wydarzeniach. Wszyscy zaś, którzy o tym słyszeli, wzięli to do serca swego i mówili: Kimże będzie to dziecię? Ręka Pańska bowiem była z nim [Łk 1,65-66].
Zazwyczaj bywa tak, że nic nie znaczące wcześniej miejscowości nagle stają się bardzo znane i popularne, gdy pojawia się w nich ktoś ważny. Wtedy ich nazwy trafiają na pierwsze strony gazet i na języki większości ludzi, trwale zapisując się w historii. Z tą miejscowością tak się nie stało. Jan Chrzciciel nie rozsławił miejsca swego urodzenia. Dlaczego? Bo narodził się po to, aby złożyć świadectwo o Jezusie Chrystusie i całkowicie temu zadaniu się oddał. On musi wzrastać, ja zaś stawać się mniejszym [Jn 3,30] - taka była Janowa dewiza życia. Miejsce narodzin Jana do dzisiaj pozostało nieznane, natomiast wszyscy jego rodacy usłyszeli prawdę o Baranku Bożym, który gładzi grzech świata [Jn 1,29], bo Jan wprawdzie żadnego cudu nie uczynił, ale wszystko, cokolwiek Jan o Nim powiedział, było prawdą [Jn 10,41].
Niektórzy ludzie wiele uwagi i czasu poświęcają miejscu swego urodzenia. Roztkliwiają się nad swoją historią, dociekają szczegółów rodowych, odtwarzają drzewo genealogiczne, kłócą się o daty i personalia. Do tego stopnia skupiają się na przeszłości, że nie odnajdują celu, dla którego pojawili się na świecie. Zafiksowani na tylko dla nich ważnych szczegółach, rozmijają się z wolą Bożą i zadaniami, jakie Bóg im wyznaczył. A jakie znaczenie ma to, czy 'wujek Kazik' w czterdziestym drugim miał stopień porucznika? Co komu z tej wiedzy, że w miejscu mojego urodzenia tylko część domów była z cegły, a dziadek nosił kapelusz? Komu potrzebny opis topografii miejscowości, gdzie chodziłem do szkoły albo nazwiska moich nauczycieli z podstawówki? Biblijna bezimienność miejsca spotkania Marii z Elżbietą i narodzin Jana Chrzciciela, utwierdza mnie w przekonaniu, że nie wszystkim szczegółom należy poświęcać czas i uwagę. Wiele z nich śmiało można przemilczeć.
Ojcze, nie dbam o to, że wiele szczegółów z mojego życia pozostanie w cieniu. Nie chcę się skupiać na miejscu swego urodzenia, historyjkach z dzieciństwa i dokumentowaniem mojej przeszłości. Za apostołem Pawłem powtarzam: Lecz o życiu moim mówić nie warto i nie przywiązuję do niego wagi, bylebym tylko dokonał biegu mego i służby, którą przyjąłem od Pana Jezusa, żeby składać świadectwo o ewangelii łaski Bożej [Dz 20,24]. Tego trzymać się będę także w nadchodzące święta. Zamiast bez reszty oddawać się rodzinnym wspomnieniom, pragnę porozmawiać z nimi o Tobie. Amen.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz