17 grudnia, 2022

Dzień Siedemnasty - prorokini Anna

Narodziny zdarzają się w naszym doczesnym życiu nie częściej niż śmierć i osamotnienie. Nasz ziemski los naznaczony jest przykrością wielu rozstań. Tak było w życiu kobiety, którą - podobnie jak wczoraj Symeona - spotkamy dzisiaj w jerozolimskiej świątyni. Przebywała tam również prorokini Anna, córka Fanuela z plemienia Aszer. Była to kobieta w bardzo podeszłym wieku. Od czasu swojego panieństwa żyła z mężem tylko siedem lat, a następnie była wdową do osiemdziesiątego czwartego roku życia. Dniami i nocami nie opuszczała ona świątyni, gdzie oddawała Bogu cześć w postach i modlitwach. Właśnie w tym czasie podeszła, stanęła obok, zaczęła dziękować Bogu i mówić o Jezusie wszystkim oczekującym odkupienia Jerozolimy [Łk 2,36-38]. 

Anna pochodziła z plemienia Aszera, któremu przydzielono ziemie na najdalszej północy kraju. Czy fakt jej zamieszkiwania w Jerozolimie wziął się z tego, że jej ród utracił prawo do swojego dziedzictwa, czy też Anna np. po śmierci męża z własnej inicjatywy przeprowadziła się do stolicy, tego nie wiemy. Wiadomo jednak na pewno, że mocno związała się ze świątynią. Nie wiemy jak długo dniami i nocami nie opuszczała ona świątyni, lecz Biblia mówi, że była tam w okresie Wcielenia Syna Bożego, oddając Bogu cześć w postach i modlitwach. Pomyślmy. Co najmniej od sześćdziesięciu lat samotnie żyjąca kobieta przylgnęła do domu Bożego. Wynalazła sobie jakiś kącik na wzgórzu świątynnym - by świątynię mieć pod ręką - i całkowicie oddała się społeczności z Bogiem i ludźmi. 

Różnie można podchodzić do swego losu na ziemi. Wciąż porównywać się z innymi i utyskiwać, jak to jest nam ciężko, albo w sposób konstruktywny wykorzystać dane nam możliwości na chwałę Bogu i ludzki pożytek. Można swój czas, siły i środki materialne skierować na zaspokajanie tylko własnych potrzeb, ale można też zauważać innych ludzi w potrzebie i mieć z tego radość, bo Jezus powiedział, że bardziej błogosławioną rzeczą jest dawać, aniżeli brać [Dz 20,35]. Można zamykać się w swoich czterech ścianach i narzekać na samotność, albo garnąć się do ludzi i nie mieć czasu na rozpamiętywanie swojego losu. Można wreszcie i trzeba wziąć pod uwagę również to, że człowiek wierzący nigdy i nigdzie nie jest sam, bo jest przy nim Jezus w Duchu Świętym.

Anna wydała świadectwo, że los singla nie powinien być uważany za życiową porażkę. Jej imię z hebrajskiego znaczy - łaska albo wdzięczna i bynajmniej nie brzmiało ono jak ironia. Sześćdziesiąt lat wdowieństwa najwyraźniej nie położyło się cieniem na jej życie. Mamy w Biblii co najmniej kilka dobitnych przykładów, przemawiających za pozytywną oceną życia w stanie wolnym. Chociaż małżeństwo może być i jest dla wielu z nas wielkim błogosławieństwem, to jednak nauka apostolska prezentuje równie błogosławioną alternatywę. Chcę, abyście byli wolni od trosk; kto nie ma żony, troszczy się o sprawy Pańskie, o to, jak by się Panu podobać; a żonaty troszczy się o sprawy tego świata, o to, jak by się podobać żonie, i żyje w rozterce. Także kobieta niezamężna i panna troszczy się o sprawy Pańskie, aby być świętą i ciałem i duchem; mężatka zaś troszczy się o sprawy tego świata, jakby się podobać mężowi [1Ko 7,32-24]. Zauważmy, że słowa te wyszły spod natchnionego pióra człowieka, który sam był singlem.

Panie Jezu, dziękuję Ci, że w przygotowywaniu się do tegorocznego świętowania Twoich Narodzin mogę pomyśleć też o prorokini Annie i zainspirować się jej postawą. Chcę więcej podchodzić do innych, stawać obok nich, dziękować Ojcu i wszystkim mówić o Tobie. Amen. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz