11 lipca, 2013

Łagodzenie opisu rzeczywistości

11 lipca 1943 roku na Wołyniu doszło do makabrycznego mordu na ludności polskiej, określonego później rzezią wołyńską. Oprawcami Polaków owej "krwawej niedzieli", która pociągnęła za sobą tysiące ofiar, byli członkowie band Ukraińskiej Powstańczej Armii. Trzeba nadmienić, że w latach 1942-1945 z rąk Ukraińców padło ofiarą około 100 tysięcy Polaków. W siedemdziesiątą rocznicę zbrodni wołyńskiej Sejm RP przyjął uchwałę ustanawiającą dzień 11 lipca Dniem Pamięci Ofiar Zbrodni Wołyńskiej Męczeństwa Kresowian.

Odświeżanie w polskiej pamięci zbrodni ukraińskich nacjonalistów na Wołyniu wywołało spory podział w naszym społeczeństwie. Dotyczy on nie samego faktu bestialskiej zbrodni, lecz tego, jak będzie ona przez nas nazywana. Jedni twierdzą, że rzezi na Wołyniu nie można określać inaczej, jak tylko  ludobójstwem. Inni są zwolennikami złagodzenia języka opisu tych wydarzeń i nazywają je "czystką etniczną o znamionach ludobójstwa".

Nie trzeba być prorokiem, by przewidzieć, która opcja zdobędzie większą popularność. Zgodnie z duchem czasów już od wielu lat górę bierze zmiękczanie rzeczywistości i coraz łagodniejsze określanie nawet najbardziej okropnych rzeczy. Język dosadny, jednoznacznie i wyraziście nazywający rzeczy po imieniu, jest niemile widziany. Dla przykładu, pijaństwo nazywa się chorobą alkoholową, patologię wykluczeniem społecznym, a więźniów zwie się osadzonymi.

Podobne tendencje obserwujemy w kręgach chrześcijańskich. Kaznodzieja wyraźnie piętnujący choćby najbardziej pospolite grzechy, nie wszędzie już jest mile widziany. Zdaniem wielu chrześcijan niepotrzebnie antagonizuje on środowisko. Popularnością cieszą się mówcy delikatni, starannie dobierający słowa tak, aby nikt na sali nie poczuł się w żaden sposób osobiście dotknięty.  No, chyba, że osobiście pochwalony i doceniony!

Z Biblii wiemy, że ludzie przemawiający bezpośrednio od Boga nie tyle dbali o aksamitność języka, co bardziej o to, by dawać świadectwo prawdzie. Gdy Jan Chrzciciel zauważył zakłamanie w przyłączających się do przebudzenia Żydach zawołał: Plemię żmijowe, kto wam poddał myśl, aby uciekać przed przyszłym gniewem? Wydawajcie więc owoce godne upamiętania, a nie próbujcie wmawiać w siebie: Ojca mamy Abrahama [Łk 3,7-8].  Biada wam uczeni w Piśmie i faryzeusze, obłudnicy [Mt 23,13] - wielokrotnie mówił Jezus. Uderzy cię Bóg, ściano pobielana; zasiadłeś tu, aby mnie sądzić według zakonu, a każesz mnie bić wbrew zakonowi? [Dz 23,3] powiedział apostoł Paweł arcykapłanowi Ananiaszowi. Gdy trzeba było kimś wstrząsnąć, biblijni słudzy Boży najwyraźniej nie przebierali w słowach. Pozwólcie, że o takich dosadnych kaznodziejach, jak Marcin Luter, już nawet nie wspomnę.

Ucho dzisiejszego słuchacza zrobiło się jednak bardzo wrażliwe. Samemu sobie - o dziwo - zostawia w tym spory margines i daje prawo do wypowiadania nawet wulgarnych słów, ale od innych żąda, aby zwracali się do niego słowami powściągliwymi, a już na pewno nie umniejszającymi jego czcigodnej osobie. Gdy tylko wyczuje nieco ostrzejszy ton, od razu czuje się obrażony i żąda przeprosin.

Sługo Słowa Bożego,  nie daj sobie zamknąć ust. Głoś Słowo, bądź w pogotowiu w każdy czas, dogodny czy niedogodny, karć, grom, napominaj z wszelką cierpliwością i pouczaniem [2Tm 4,2]. Nie daj się zwariować duchowi czasów. Gdy przemawiasz, bądź posłuszny Duchowi Świętemu! Gdy On wkłada ci do ust twardą mowę, nie zatrzymuj jej z obawy przed złą reakcją  słuchaczy.  Twoim zadaniem jest poruszać serca i umysły, a nie podobać się ludziom i usypiać ich w niedzielne przedpołudnie. Grzech trzeba nazywać grzechem, a nie słabością, chorobą czy uchybieniem. Dać świadectwo prawdzie można tylko poprzez nazywanie jej po imieniu. Zamydlanie rzeczywistości szkodzi interesom Królestwa Bożego na ziemi i oddala ludzi od prawdziwej pokuty, która jest warunkiem zbawienia.

W trosce o poprawność polityczną ludobójstwo na Wołyniu zostało zastąpione "czystką etniczną o znamionach ludobójstwa".  Chrześcijanie dbają o poprawność następującą: Przeto, odrzuciwszy kłamstwo, mówcie prawdę, każdy z bliźnim swoim [Ef 4,25].

3 komentarze:

  1. Polecam lekturę znalezionego w sieci "listu do Pawła". Chyba każdy chrześcijanin, posłuszny Duchowi Świętemu w głoszeniu Słowa choć raz spotkał się z podobnymi argumentami:

    List do apostoła Pawła
    Autor: Nieznany
    Temat: Sprawy Kościoła
    Apostoł Paweł
    c/o: Wytwórca namiotów Akwila
    Korynt, Grecja

    Drogi Pawle:
    Otrzymaliśmy ostatnio kopię twojego listu do Galacjan. Nasz zarząd wyznaczył mnie, abym poinformował cię o kilku rzeczach, które głęboko nas zaniepokoiły.

    Po pierwsze: uważamy, że twój język jest nieco zbyt niepohamowany. W twoim liście, zaraz po krótkich życzeniach dla Galacjan, natychmiast atakujesz swoich oponentów, twierdząc, że "chcą przekręcić ewangelię Chrystusa". Następnie mówisz, że tacy ludzie powinni być uważani za "przeklętych" i w innym miejscu odnosisz się do nich jako do "fałszywych braci". Czy nie byłoby bardziej wyrozumiale udzielić im co najmniej kredytu zaufania do czasu, aż Zgromadzenie Główne zbada i orzeknie w tej sprawie? Aby jeszcze pogorszyć sytuację, później mówisz: "Bodajby siebie uczynili rzezańcami ci, którzy was niepokoją". Czy takie stanowisko rzeczywiście pasuje chrześcijańskiemu duchownemu? Taki zwrot wydaje się być całkiem opryskliwy i pozbawiony miłości.
    Innymi słowy: Pawle, wierzę, że powinieneś postarać się mieć bardziej powściągliwą postawę w swojej służbie. Czy nie powinieneś zdobyć tych, którzy są w błędzie okazując bardziej słodkiego ducha? Do tej chwili, prawdopodobnie wyalienowałeś judaistów do tego stopnia, że nie będą cię już więcej słuchać.
    Przez swoją nieskrępowaną mowę ograniczyłeś również swoje możliwości przyszłych wpływów kościoła jako całości. Gdybyś raczej pracował w większej cichości, mógłbyś zostać poproszony do usługiwania w prezbiteriańskim komitecie badającym tą sprawę. Następnie mógłbyś wyłożyć swój punkt widzenia, pomagając w napisaniu dobrego artykułu ze spotkań komitetu w sprawie teologicznego stanowiska judaistów, bez wciągania poszczególnych ludzi w dyskusję.
    Muszę również wspomnieć o tym, że powstały wątpliwości wobec zawartości twojego listu, jak też i stylu. Komitet kwestionuje poprawność doktrynalnej struktury twojego listu. Czy jest to mądre, aby nękać młodych chrześcijan, takich jak Galacjanie, tak ciężkimi teologicznie sprawami? Na przykład, w kilku miejscach wspominasz o doktrynie wybrania, wprowadzasz również długie rozważania na temat Prawa. Być może mógłbyś dowieść swojej racji w jakiś inny sposób, nie wymieniając tych skomplikowanych i kontrowersyjnych punktów chrześcijaństwa. Twoje listy są tak doktrynalne, że prawdopodobnie posłużą tylko polaryzacji różnych frakcji w kościele. Powtarzam, musimy naciskać na jedność, zamiast poruszać sprawy, które będą podkreślać różnice między nami.
    W pewnym miejscu napisałeś: "Ja, Paweł, powiadam wam: jeśli się dacie obrzezać, Chrystus wam nic nie pomoże". Pawle, masz tendencję do opisywania rzeczy ostro, w czarno białych kolorach, jakby nie było odcieni szarości. Musisz przytemperować swoje wyrażenia, bo w przeciwnym razie staniesz się ekskluzywny. W innym razie, twoja perspektywa odciągnie wielu ludzi i spowoduje, że goście będą czuć się niemiło. Wzrost kościoła nie dzieje się przez podejmowanie takiej twardej linii i trwaniu nieugiętym.
    Pamiętaj Pawle, że nie ma czegoś takiego jak doskonały kościół. Musimy tolerować wiele niedoskonałości kościoła, ponieważ nie możemy spodziewać się, że wszystko będziemy mieć naraz. Jeśli po prostu przemyślisz swoje własne doświadczenie, przypomnisz sobie jak pierwotnie dręczyłeś kościół w czasach swojej ignorancji. Wspominając swoją własną przeszłość możesz uzyskać więcej sympatii dla judaistów. Bądź cierpliwy i daj im trochę czasu, aby doszli do lepszego zrozumienia. W międzyczasie raduj się z tego, że my wszyscy dzielimy wspólne wyznanie wiary w Chrystusa, ponieważ zostaliśmy ochrzczeni w tym Jego imieniu.
    Z poważaniem
    Rada Nadętych Mędrków

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję, Jarku, za trafne i bardzo ciekawe uzupełnienie głównego wątku mojego wpisu :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Bracie Marianie! Porównując powyższy post oraz Brata kazania muszę zauważyć, że chyba poglądy rozmijają się się z kaznodziejską praktyką. Perfekcyjny dobór słów, wyważone i dopracowane osądy spraw kontrowersyjnych i dobroduszne poczucie humoru fascynują mnie w Brata kazaniach od lat. A w tym wpisie postuluje Brat łajanie, używanie pojęć mało subtelnych i często niejednoznacznych, osądzających i w efekcie krzywdzących.
    Jestem językoznawcą i tłumaczem z zawodu, dlatego myślę, że mam pewną wiedzę w zakresie języka. I stąd bierze się pierwsza uwaga: pojęcia pierwotne, dosadne, niezłagodzone nie są jednoznaczne, niosą bowiem - z uwagi na ich długoletnią historię - ładunek emocjonalny. "Polityczna poprawność" to nie zmiękczanie i rozmywanie pojęć, lecz odebranie im ładunku emocjonalnego bez zmiany ich znaczenia. Jeżeli nazwę kogoś "złodziejem", to nie tylko informuję, że osoba ta przywłaszczyła przedmioty do niej nienależące, lecz wyrażam mój emocjonalny stosunek do niej. Czy chcemy wrócić do czasów, w których osoby słabiej uczące się (lub nieposiadające warunków do efektywnej nauki) nazywano nieukami, a nawet imbecylami czy debilami? Czy na pytanie koleżanki "jak teraz wyglądam" powinienem zgodnie z moim przekonaniem powiedzieć "ohydnie", czy lepiej powiedzieć, że " w poprzedniej fryzurze wyglądałaś moim zdaniem korzystniej"?
    Nie jestem historykiem, pozwolę sobie na jedno spostrzeżenie dotyczące rzezi wołyńskiej: naród polski w swojej historii prawie nigdy nie miał okazji bycia stroną okupującą, dlatego nigdy nie popełnił czynu wyczerpującego znamiona ludobójstwa. Prowadził za to wojny narodowowyzwoleńcze. Nie chcę bronić mordowania niewinnych osób, ale zdaniem niektórych historyków postępowanie członków UPA przejawia również charakter narodowowyzwoleńczy. Czy w niejednoznacznych sytuacjach nie należałoby powstrzymać się od przedstawiania osądu w jego wersji najbardziej surowej, a poprzestać na pojęciu łagodniejszym?
    Co do komentarza Jarka: nie mam wystarczającej wiedzy, aby ocenić, jaki był odbiór sformułowań uznawanych obecnie za surowe w języku greckim w I wieku. Czytając Boże słowo zauważam, że surowe określenia stosowane są w odniesieniu do jego adwersarzy, którzy, powołując się na posłuszeństwo temu samemu Bogu propagują inne wartości. W takiej sytuacji byłbym w stanie zaakceptować ostre uwagi na temat np. fałszywej nauki lub "przekręconej" ewangelii. Epitety takie nie są moim zdaniem dopuszczalne w odniesieniu do współtowarzyszy wiary, którym przytrafiło się uchybienie. Tutaj należy zachęcać i naprawiać z pełną łagodnością.
    Język polski zawiera takie określenia dla negatywnych cech charakteru i przejawów postępowania, które jednoznacznie określą stan rzeczy, a równocześnie są pozbawione niekorzystnego zabarwienia emocjonalnego. Takim językiem staram się posługiwać sam i do tego zachęcam innych.

    OdpowiedzUsuń