24 lipca, 2014

Ekonomia posłuszeństwa Bogu

Dzisiaj trochę o ekonomii posłuszeństwa Bogu. Bogiem wielu ludzi w tych czasach stał się rachunek ekonomiczny. Wygrywa  lepsza oferta cenowa. Nikt nie chce przepłacać ani ponosić strat. Każdy chce mieć poczucie, że coś zyskał i w czymś wygrał. Jednym z haczyków na ludzi o takim nastawieniu jest wciągnięcie ich we wstępne umowy i  koszty.  Gdy wpłacą jakąś zaliczkę, albo gdy uwierzą, że coś będą mieli taniej, to będą trzymać się obranej drogi i zamkną się na szukanie innych rozwiązań, nawet jeśli po jakimś czasie odkryją jej mankamenty.  Żal im będzie utraty poniesionych już kosztów.

W taką pułapkę wpadł kiedyś judzki król Amasjasz. Następnie Amasjasz zebrał Judejczyków i oddał ich według rodów pod komendę dowódców nad tysiącami i setników dla całego Judy i Beniamina, dokonał też przeglądu mężczyzn od dwudziestu lat wzwyż i doliczył się trzystu tysięcy zdatnych do boju, uzbrojonych w dzidę i tarczę oraz najął z Izraela sto tysięcy dzielnych wojowników za sto talentów srebra [2 Kn 25,5-11].

Wydarzenia te miały miejsce w czasach, gdy Królestwo Izraela było podzielone na państwo Północne ze stolicą w Samarii zwane Izraelem i Południowe ze stolicą w Jerozolimie zwane Judą. Podział wśród ludu Bożego polegał i na tym, że - z grubsza rzecz biorąc - królowie judzcy byli bogobojni, a królowie izraelscy bezbożni. Wszyscy byli jednakowoż potomkami jednego ojca Jakuba. Rozdźwięk między nimi wydawał się być czymś złym. Należało dążyć do jedności i współdziałania między braćmi.

Tak zrodziła się inicjatywa Amasjasza, króla judzkiego. W obliczu grożącej im wojny z Edomitami, czyli potomkami Ezawa, postanowił zaprosić do współdziałania izraelitów. W myśl słów piosenki, że nikt nie ma sam tego, co mamy razem, poszerzył swoją armię o sto tysięcy wojowników z Izraela, inwestując w to przedsięwzięcie co najmniej trzy tony srebra. Wydawać by się mogło, że był to super pomysł. Pojawił się dzięki temu jakiś przebłysk jedności między zwaśnionymi stronami. Oto synowie Jakuba mieli pójść razem walczyć z wrogami ludu Bożego. Mogło to ich przecież zbliżyć i trwale zjednoczyć.

Lecz przyszedł do niego pewien mąż Boży i rzekł: Królu! Niech nie wyrusza z tobą wojsko Izraela, gdyż Pan nie jest z Izraelem, z nikim z Efraimitów. Lecz wyrusz sam! Działaj! Wytrwaj dzielnie w boju! W przeciwnym razie Bóg przywiedzie cię do upadku wobec nieprzyjaciół. Bóg ma bowiem moc, by wesprzeć, ale i przywieść do upadku [2 Kn 25,5-11]. Zamiast pochwały za inicjatywę współpracy, Amasjasz usłyszał od Boga wezwanie do zaniechania pomysłu posiłkowania się ludźmi, którzy nie są pojednani z Bogiem. Mąż Boży potwierdził  znaną w Izraelu naukę Słowa Bożego o potrzebie ufności w  pomoc Pana, a nie szukania oparcia w ludziach, którzy nie żyją w bliskiej społeczności z Bogiem. Jednym słowem stało się jasne, że obrany przez Amasjasza sposób nie tylko nie gwarantował zwycięstwa nad Edomitami ale wręcz groził tym, że sam Pan stanie się przeciwnikiem Judy.

Tego król judzki z pewnością chciałby uniknąć, ale w jego głowie pojawił się wspomniany na początku problem poniesionych już kosztów. Wtedy rzekł Amasjasz do męża Bożego: A co zrobić ze stu talentami, które dałem wojsku izraelskiemu? Mąż Boży odpowiedział: Pan ma tyle, że może ci dać więcej niż to. Amasjasz oddzielił więc wojsko, które przyszło do niego z Efraima, aby powrócili do swych miejscowości; lecz oni wybuchnęli wielkim gniewem na Judę i powrócili do swych miejscowości mocno zagniewani. Amasjasz zaś nabrał odwagi i powiódł swój zbrojny lud [2 Kn 25,5-11].

Wyciągnijmy z tej historii parę chrześcijańskich wniosków. Jak Amasjaszowi tak i nam się zdarza, że nasze pomysły – chociaż wydają się słuszne – to jednak nie współgrają  z wolą Bożą. Bo myśli moje, to nie myśli wasze, a drogi wasze, to nie drogi moje - mówi Pan, lecz jak niebiosa są wyższe niż ziemia, tak moje drogi są wyższe niż drogi wasze i myśli moje niż myśli wasze [Iz 55,8-9]. Z tego tytułu nieraz pochopnie dokonujemy inwestycji i ponosimy koszty, których okazują się niepotrzebne, a nawet zaprzeczające szczeremu oddaniu się Chrystusowi. Pragnienie pełnienia woli Bożej zderza się wtedy w nas z niechęcią do ponoszenia strat.

Jakieś przykłady?  Oto ktoś ukończył studia na prestiżowej uczelni i ma przed sobą karierę zawodową, a Bóg wzywa go, aby pozostawił wszystko i pojechał na misję. Czyż nie szkoda tych ciężkich lat studiów? Ktoś inny wykupił drogi kurs jogi w Indiach, a właśnie dotarła do niego ewangelia i rozpoczyna nowe życie z Jezusem. Czyż nie żal wpłaconej kwoty i pożegnania się z myślą o zobaczeniu egzotycznego kraju? Oto jeszcze ktoś inny ciężko zdobywał przez lata dyskografię heavymetalową, a teraz nawrócił się do Pana Jezusa Chrystusa i już wie, że ta muzyka nie jest dla niego. A co zrobić ze stu talentami, które dałem wojsku izraelskiemu? Czy nie ma jakiejś możliwości, żeby  okazać posłuszeństwo Bogu i jednocześnie nie utracić tego, co przez lata tak ciężko zdobywaliśmy? Czy w posłuszeństwie Bogu należy odrzucić tak uznane dziś kryteria rachunku ekonomicznego? Jak wygląda ekonomia posłuszeństwa Bogu?

Biblia naucza, że posłuszeństwo Bogu nieraz wiązać się będzie z poczuciem straty materialnej. Kto chce być posłuszny Bogu, spotka się też z pretensjami ludzi, od których będzie się dystansować. Ba, narazi się nawet na szkody ze strony osób niezadowolonych z jego posłuszeństwa Bogu. Nie ominęło to Amasjasza. Lecz wojownicy z wojska, które Amasjasz odprawił, aby nie poszło z nim na wojnę, rozproszyli się po miastach judzkich od Samarii aż po Bet-Choron, zabili z nich trzy tysiące i zagrabili duży łup [2Kn 25,13].

Ekonomia posłuszeństwa Bogu rządzi się innymi niż w świecie zasadami. Pieniądze nie są tu najważniejsze. Relacje nie są najważniejsze. Dobra opinia nie jest najważniejsza. Nawet rodzina nie jest najważniejsza. Najważniejsze jest to, co powiedział Bóg. To jest arbitralne. Rodzi to w duszy człowieka oczywiste napięcie. Abraham i Sara nie wytrzymali owego napięcia i urodził się im z tego Ismael. Żona Lota nie wytrzymała tego napięcia i zamieniła się w słup soli. Król Saul nie wytrzymał tego napięcia  i stracił koronę. Amasjasz zaś nabrał odwagi i powiódł swój zbrojny lud. Machnął ręką na sto talentów srebra i zgodnie ze Słowem Bożym zwyciężył bez posiłkowania się odstępcami.

Dlatego bądźmy posłuszni Bogu niezależnie od kosztów już poniesionych! Bądźmy posłuszni Słowu Bożemu niezależnie też od kosztów prognozowanych. Uwierzmy Panu Jezusowi Chrystusowi! On może dać nam więcej niż wszystko to, co próbuje nas zatrzymać przed pełnym oddaniem i poświęceniem się Bogu. Upewnijmy się, jaka jest dla nas wola Boża objawiona w Piśmie Świętym i trwajmy przy tym, choćbyśmy mieli ponieść przy tym śmierć.  Pan powiedział:  Kto stara się zachować życie swoje, straci je, a kto straci życie swoje dla mnie, znajdzie je [Mt 10,39].

Taka jest ekonomia posłuszeństwa Bogu.

1 komentarz:

  1. Czasem gdy nachodzi mnie pokusa, by użalać się nad sobą (bo utracone relacje itp.), to wchodzę sobie na stronę www.gpch.pl albo www.opendoors.pl. W porównaniu z ceną, jaką ponoszą opisywani tam nasi Bracia za bycie wiernymi Bogu, nasze straty są jak zabawa. Dziękuję za to, że Pastor pisze o tym, że życie chrześcijanina nie jest sielanką. W dzisiejszych czasach jest to bardzo potrzebne.

    OdpowiedzUsuń