Jest taki rodzaj radości, który zawiera w sobie jakąś porcję rozczarowania sobą samym. Na przykład, wyruszając w daleką podróż postanowiłem na tyle trzymać się przepisów drogowych, aby nie narazić się na żaden mandat. Wyjeżdżając jednak z jakiejś miejscowości za szybko przyśpieszyłem i zostałem zatrzymany. Groził mi mandat, lecz policjant mi odpuścił i skończyło się na pouczeniu. Cóż za radość! Pomyślmy jednak przez chwilę. Czy rzeczywiście mam powody do pełnej radości? Owszem, mogę się cieszyć, że mi się upiekło. Mogę nawet innym opowiedzieć o „ludzkim” policjancie, lecz radość z niezapłacenia mandatu nie jest radością najwyższych lotów. Pełną radość pod tym względem miałbym wówczas, gdybym zakończył podróż bez złamania przepisów.
Nawracając się do Boga, wszyscy poznajemy i przeżywamy radość z odpuszczenia grzechów. Wszyscy bez wyjątku, gdyż wszyscy zgrzeszyli i brak im chwały Bożej [Rz 3,23]. Jakaż to ulga, dowiedzieć się, że z chwilą uwierzenia w Jezusa Chrystusa i wyznania Mu swoich grzechów, On odpuściwszy nam wszystkie grzechy, wymazał obciążający nas list dłużny, który się zwracał przeciwko nam ze swoimi wymaganiami, i usunął go, przybiwszy go do krzyża [Kol 2,13-14]. Mamy wielki powód do radości, bo krew Jezusa Chrystusa, Syna jego, oczyszcza nas od wszelkiego grzechu [1Jn 1,7]. Nic nie umniejszając temu szczęściu, trzeba jednak powiedzieć, że wielu chrześcijan poza radością z „odstąpienia od wymierzenia kary” przez całe lata nie doświadcza już niczego ponad nią.
Pod koniec swej publicznej działalności Jezus zasygnalizował uczniom, że będą mogli przejść na wyższy poziom radości. Napełnieni Duchem Świętym nie będą już musieli codziennie popełniać grzechów i ich wyznawać, aby znowu cieszyć się z ich odpuszczenia. Owszem, jeśli zdarzy się im zgrzeszyć, zawsze będą mogli przyjść do Boga z wyznaniem swoich grzechów [zob. 1Jn 2,1-2]. Jednak wyzwoleni od grzechów, poznają radość z życia w uświęceniu, poziom szczęścia znacznie przewyższającego uciechę z odpuszczenia win. Jeśli przykazań moich przestrzegać będziecie, trwać będziecie w miłości mojej, jak i Ja przestrzegałem przykazań Ojca mego i trwam w miłości jego. To wam powiedziałem, aby radość moja była w was i aby radość wasza była zupełna [Jn 15,10-11].
Radość tę Pan uwypuklił na przykładzie swojej relacji z Ojcem. Miłość między Ojcem a Synem owocowała tym, że Syn zawsze czynił to, co się Ojcu podoba. Nie zasmucał Go codziennymi grzechami, nie ranił Ojcowskiego serca swoim nieposłuszeństwem. Wiedział, co miłujący Go Ojciec lubi i dokładnie tak postępował. Innymi słowy, Syn trwał w miłości Ojca. Taki Syn był radością Ojca. Radość Syna była zupełna.
Właśnie taka możliwość rysowała się na horyzoncie także dla uczniów Jezusa. Zbliżał się dla nich czas, gdy już nie mieli codziennie zasmucać Pana wciąż nowymi grzechami. Otrzymali moc z wysokości do chodzenia w świętości. Dana im została zdolność przestrzegania przykazań Chrystusa Pana. Mocą Bożą zostali wyzwoleni z kieratu: grzech – wyznanie – radość odpuszczenia; grzech – wyznanie – radość odpuszczenia; grzech… Poznali nowy rodzaj radości, wynikający już nie tylko z tego, że Bóg odpuszczał im grzechy, ale przede wszystkim z umiłowania Boga całym sercem, całą duszą, ze wszystkich sił i myśli. Taka miłość nierozerwalnie wiąże się z przestrzeganiem Bożych przykazań. Pan miał radość w uczniach kierowanych pragnieniem trwania w miłości Pana. Radość uczniów była zupełna.
Czy to jest jasne? Radość z tego, że współmałżonek wciąż na nowo przebacza nam małżeńskie uchybienia, to nie to samo, co radość z tego, że sprawiamy mu przyjemność coraz mniejszą ilością przewinień. Radość dziecka, że ma rodziców, którzy wspaniałomyślnie usprawiedliwili jego nieobecność na zajęciach szkolnych nie równa się radości ucznia, który zakończył rok z wyróżnieniem i sprawił, że rodzice na końcowym apelu mogli nieco wypiąć pierś z dumy, że mają takie dziecko. Jest w tym jakaś radość, że możemy w pełni korzystać w zborze z tego, co inni zrobili, przygotowali lub przynieśli. Jednakże bardziej błogosławioną rzeczą jest dawać, aniżeli brać [Dz 20,35]. Przestańmy zadowalać się radością właściwą dla nowo narodzonych duchowych niemowląt, które cieszą się jedynie z tego, że Bóg odpuścił im wszystkie grzechy. Aby radość nasza była pełna, trzeba nam zacząć przestrzegać przykazań Jezusa i trwać w Jego miłości. Poznajmy smak radości wynikającej z uświęconego życia.
Zbliża się dzień, gdy wszyscy chrześcijanie staną przed sądem Chrystusowym [2Ko 5,10]. Wielu stanie z radością, że Bóg codziennie odpuszczał im grzechy. Mimo, że od chwili ich nawrócenia upłynęło wiele lat, wciąż tak samo na nowo zasmucali Pana swoim uporem, gniewem, zazdrością, pożądliwością, lenistwem itd. Owszem, staną przed Panem w białych szatach, omyci Jego krwią. Będą się radować wspaniałomyślnością Pana, lecz czy ich radość będzie zupełna? Czy nie zrobi się im wstyd, gdy zobaczą innych wiernych, którzy po swoim nawróceniu dostrzegli pożytek w poświęceniu i zaczęli upodabniać się do Pana Jezusa? Czy ich radość będzie taka sama, jak radość przestrzegających przykazań Jezusa i trwających przez lata w Jego miłości? Chodzenie w światłości sprawia radość niewspółmierną do radości z samego tylko odpuszczenia grzechów.
A to piszemy, aby radość nasza była pełna [1Jn 1,4].
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz