21 kwietnia, 2018

Krótkotrwały żywot niektórych sojuszy

Mój poranny widok w Ra'annana
Tegoroczną, dwudziestą drugą rocznicę powstania zboru Centrum Chrześcijańskie NOWE ŻYCIE przeżywam z dala od Gdańska, za to bardzo blisko miejsc znanych mi z Biblii. Akcja z mojej dzisiejszej lektury Pisma Świętego toczyła się w Sychem, zaledwie kilkadziesiąt kilometrów od miejsca gdzie w tych dniach jestem zakwaterowany. Po śmierci Gedeona jeden z jego synów, Abimelek, okazał się bardzo niegodziwy. Opanowany żądzą władzy urobił sobie ważniejszych obywateli owej miejscowości, doprowadził do wymordowania siedemdziesięciu swoich braci, pozostałych synów Gedeona, i został królem miasta Sychem. Wówczas jedyny ocalały z rzezi najmłodszy syn Gedeona, Jotam, wypowiedział pod adresem mieszkańców Sychem bardzo gorzkie słowa:

Czy ustanawiając Abimeleka królem, postąpiliście rzeczywiście w dobrej wierze? Czy słusznie postąpiliście z Jerubbaalem i jego rodem? Czy odpłaciliście mu odpowiednio do dzieła jego rąk? Mój ojciec walczył za was, narażał swoje życie i wyrwał was z ręki Midianu. A co wy zrobiliście? Powstaliście przeciwko rodowi mojego ojca. Wybiliście na jednym kamieniu jwego siedemdziesięciu synów. Ustanowiliście Abimeleka, syna jego służącej, królem nad rządcami Sychem, tylko dlatego, że jedst waszym bratem! Jeśli czyniąc to wszystko, postąpiliście z Jerubbaalem oraz z jego rodem słusznie i w dobrej wierze, to cieszcie się z Abimeleka! Niech on też z was się cieszy! Lecz jeśli tak nie postąpiliście, to niech wyjdzie ogień z Abimeleka i pochłonie rządców Sychem wraz z Bet-Milo! Niech wyjdzie także ogień od rządców Sychem i z Bet-Milo i niech pochłonie Abimeleka! [Sdz 9,16-21].

Jerubbaal tj. Gedeon, niezależnie od popełnionych później błędów, jako wybawca Izraelitów z rąk Midianitów zasługiwał na wdzięczną pamięć w narodzie i godziwe traktowanie jego potomków. Sychemici dali się jednak na tyle oczarować, że żadne zasługi Gedeona nie miały już dla nich znaczenia. Zawarli układ ze złym człowiekiem. Wynieśli na tron jednego, potwornie krzywdząc pozostałych i łamiąc wszelkie zasady etyki. Czy taki sojusz mógł trwać długo? W omawianym przypadku wystarczyły zaledwie trzy lata i wszystko poszło w rozsypkę...

Zamyślam się nad obecnym stanem ludu Bożego. Z łatwością można zaobserwować, że - jak grzyby po deszczu -  w kręgach chrześcijańskich wyrastają wciąż nowe społeczności i sojusze. Niektóre z nich zdają się nawet mieć logiczne uzasadnienie i zapowiadają świetlaną przyszłość swoich sygnatariuszy. Czy jednak niektóre z tych nowych inicjatyw nie rodzą się na krzywdzie braci i sióstr w Chrystusie? Dlaczego niektórym braciom tak łatwo przychodzi pogarda dla dokonań ich poprzedników w służbie?

W 22. rocznicę powstania zboru, któremu od początku służę, przestrzegam przed zawieraniem pochopnych układów, zwłaszcza takich, które deprecjonują innych ludzi i depczą ich wieloletnią pracę. Czy rodzące się na takim podłożu inicjatywy mają szansę przetrwania? Wspomniana dziś historia kończy się następująco: Tak Bóg odpłacił Abimelekowi za jego niegodziwość wyrządzoną własnemu ojcu, za zabicie siedemdziesięciu braci. Całą też niegodziwość mieszkańców Sychem Bóg skierował na ich własną głowę i tak spełniło się na nich przekleństwo Jotama, syna Jerubbaala [Sdz 9,56-57].

Jeżeli chcemy, aby nasze inicjatywy i przedsięwzięcia trwały dłużej niż trzy lata, budujmy z poszanowaniem tego, co inni zrobili przed nami i upewniając sie się, że naprawdę pobudza nas do tego Duch Święty.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz