Przerwana ulewą droga k. En Gedi |
Tymczasem około trzydzieści kilometrów przed celem podróży, prawie już pewni, że nam się udało, musieliśmy nie tylko się zatrzymać ale i zawrócić. Droga była nieprzejezdna. Zagrodziły ją nam ogromne masy wody spływającej do Morza Martwego z pobliskich wzgórz po ulewnym deszczu. Z jednej strony był to niesamowity widok, lecz z drugiej, z przykrością musieliśmy się pogodzić z tym, że nasze plany tego dnia nie dojdą do skutku.
Dlaczego coś takiego musiało mi się zdarzyć? Przecież mieliśmy dobre zamiary. Wprawdzie nie pytaliśmy Boga aż tak szczegółowo, czy powinniśmy tam jechać i właśnie tą drogą, lecz ogólnie trwam w pełnieniu woli Bożej. Codziennie cieszę się społecznością z naszym Panem i Zbawicielem. A jednak wczoraj jakby na darmo jechaliśmy wiele kilometrów nie osiągając celu.
Myślę, że powinienem z tego czegoś się nauczyć. Z pokorą przyjmuję wczorajsze niepowodzenie i pragnę wsłuchać się w głos Ducha Świętego. Być może Bóg zachował nas w ten sposób przed jakimś nieszczęściem. Nie wiem. W świetle Biblii widzę, że nawet apostołowi Pawłowi nie wszystkie plany i dobre postanowienia udawało się zrealizować. Z takim przeświadczeniem postanowiłem już wcześniej przybyć do was. Pragnąłem, abyście powtórnie dostąpili łaski. Planowałem udać się do was, do Macedonii, a potem, z Macedonii, znów do was wrócić, licząc, że mnie wyprawicie dalej do Judei. Czy ten plan był wyrazem lekkomyślności? Albo czy planując, robię to czysto po ludzku, tak, że moje tak jest warte tyle co: nie? [2Ko 1,15-17].
Chcemy czy nie, czasem coś potoczy się zupełnie inaczej niż planowaliśmy. Nie wierzę w przypadki. Niechby Bóg dał nam jasne zrozumienie takich sytuacji, abyśmy zawsze i ze wszystkiego potrafili oddać Mu należną chwałę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz