Skąd w społeczeństwie wzięło się takie myślenie, że osoby duchowne, że przywódcy religijni w ogóle ludności są kimś szczególnym? Przecież jak każdy inny człowiek, tak samo ubierają spodnie, chodzą do ubikacji i się starzeją. Tak! Człowiek jest tylko tchnieniem, nawet ten wysoko postawiony [Ps 39,6]. Nie ma oczywiście w tym nic niestosownego, gdy ludzie okazują szacunek swoim duszpasterzom i czasem spontanicznie potraktują ich w wyjątkowy sposób. W pokorze uważajcie jedni drugich za wyższych od siebie [Flp 2,3] - poucza nas przecież Pismo Święte.
Rzecz w tym, że niejednokrotnie to sami duchowni tworzą wokół siebie atmosferę glorii. Czasem odnoszę wrażenie, że niektórzy chyba naprawdę uwierzyli w swoją niezwykłość. Przedstawiając się lub opowiadając o jakimś zdarzeniu, w którym uczestniczyli, nigdy nie pomijają swojego tytułu lub funkcji kościelnej. Gdy jakiś 'Korneliusz' zaczyna oddawać im honory, zamiast powiedzieć mu: Wstań, i ja jestem tylko człowiekiem [Dz 10,26], oni z upodobaniem napawają się ludzkim zachwytem i oddaniem.
Chęć ustawicznego wyróżniania się na tle zboru wytwarza w przywódcy postawę nienaturalnego prężenia mięśni i wciągania brzucha, co z upływem czasu może zaowocować totalnym zakłamaniem życia. Takie właśnie zjawisko zaobserwował Jezus w Izraelu. Biada wam, znawcy Prawa i faryzeusze, obłudnicy! Przypominacie groby pokryte białą farbą. Na zewnątrz są piękne, a wewnątrz - kości zmarłych i wszelka zgnilizna. Wy też w oczach ludzi uchodzicie za sprawiedliwych, ale w waszych wnętrzach pełno obłudy i bezprawia [Mt 23,27-28].
Winę za taki stan rzeczy nie ponoszą - bynajmniej - ludzie, którzy swoich przywódców obdarzają autorytetem i otaczają szacunkiem. Biblia im to nakazuje, więc osoby bogobojne jak najbardziej odnoszą się do duszpasterzy z należytym respektem. Gdy zatem dochodzi do sytuacji, że w zborze szanowany i stawiany na piedestale bywa człowiek prowadzący podwójne życie, że hołubiony jest pastor wewnętrznie zbrukany sekretnymi grzechami - to odpowiedzialność za to ponosi wyłącznie ów zakłamany przywódca. Biadam wam, a nie ludziom, w oczach których uchodzicie za sprawiedliwych - powiedział Pan.
Bracia, nie nasza to sprawa, czy ludzie zechcą odnosić się do nas z szacunkiem, czy może będą nas lekceważyć. Naszą wielką powinnością natomiast jest to, aby uznanie ze strony chrześcijan nie brało się z zafałszowanego wizerunku naszej osoby. Jeżeli w środku jesteśmy nieczyści, to nie udawajmy czystych. Miejmy odwagę przyznać się do swoich grzechów i czym prędzej je porzućmy. Niech czar opadnie. Ludzie mają prawo wiedzieć, z kim naprawdę mają do czynienia, gdy spotykają się ze swoim pastorem i zwierzają mu się z rozmaitych problemów.
Lepiej w porę odbrązowić się samemu, niż przez lata uchodzić za wielkiego męża Bożego, a potem okazać się żałośnie malutkim.
PS. Piszę te słowa w dniach, gdy staje się jawne, że właśnie takim grobem pobielanym przez całe lata był np. Bill Hybels, sławny superpastor megazboru Willow Creek i twórca "The Global Leadership Summit (GLS) :(
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz