Modlitwa dla niejednego chrześcijanina może stanowić poważny problem. Od samego początku jest on bowiem nauczany, że koniecznie powinien się modlić. Mówią mu, że bez modlitwy jego chrześcijańskie życie nie ma szans powodzenia. Z każdej strony słyszy o konieczności "cichego czasu" z Bogiem, o rozpoczynaniu dnia z modlitwą, o modlitwie przed snem i o potrzebie wcześniejszego "przemodlenia" każdej ważnej sprawy. Bombardowany jest świadectwami wielkich "modlicieli", modlącymi się całymi godzinami oraz radami, że im więcej ma do zrobienia, tym więcej powinien się modlić.
Tymczasem poranna gonitwa, praca i dojazd do niej, przedłużający się powrót z zakupami po drodze, zajęcia z dziećmi, opieka nad babcią, wizyty u lekarzy, utrzymywanie kontaktów z krewnymi i przyjaciółmi, zaangażowanie społeczne, służba w zborze, przygotowanie posiłków, sprzątanie mieszkania, wieczorne zmęczenie – to wszystko czyni modlitwę w potocznym ujęciu ciężarem bardzo trudnym do udźwignięcia. Jak znaleźć czas na modlitwę, jeśli nie jest się emerytem lub mnichem? Jak można ułożyć swoje życie modlitewne tak, aby na co dzień nie mieć w związku z nim wyrzutów sumienia?
Posłużmy się obrazem ze sfery kontaktów międzyludzkich. Kiedy relacje z niektórymi osobami są dla nas trudne, pełne pretensji i napięć? Wtedy, gdy spotkanie z nimi wymaga wcześniejszych uzgodnień i utrafienia w ich dobry humor. Gdy musimy wszystko odłożyć na bok, a i tak czujemy, że mierzą czas spędzany z nimi, aby nam potem wytknąć, jak mało go dla nich poświęcamy. Siłą rzeczy kontakt z takimi osobami jest rzadki i coraz trudniejszy... Atmosfera relacji jest zupełnie inna, gdy z kimś jesteśmy w bieżącym kontakcie. Odzywając się do siebie wzajemnie wielokrotnie w ciągu dnia, sygnalizując problemy, ciesząc się osiągnięciami i dzieląc się doświadczeniem – tworzymy zdrową, szczerą i serdeczną więź, która nie tylko nie jest dodatkowym obciążeniem naszego życia, ale która nas wręcz w tym życiu uskrzydla.
Proponuję podobne podejście do kwestii modlitwy. Bądźmy z naszym umiłowanym Zbawicielem i Panem, Jezusem Chrystusem, w kontakcie on-line. Przy każdej zmianie okoliczności odzywajmy się natychmiast, nie czekając na jakąś wyznaczoną porę. Dziesiątki razy w ciągu dnia mówmy Mu co się z nami dzieje, co myślimy i co odczuwamy. Oczywiście, mamy specjalny czas modlitwy, gdy zaszywamy się gdzieś, aby omówić z Bogiem coś ważnego i trudnego albo gdy gromadzimy się na nabożeństwie zborowym. Ażeby jednak spełniać apostolski postulat "Nieustannie się módlcie" [1Ts 5,17] trzeba nam bieżącego kontaktu z naszym Panem. Dzięki Duchowi Świętemu jest to możliwe zawsze i w każdych okolicznościach. Przy takim podejściu do modlitwy, możemy rozmawiać z Bogiem pod prysznicem lub w kuchni, w tramwaju lub za kierownicą, przy biurku lub przy taśmie produkcyjnej, robiąc zakupy czy leżąc już w łóżku. W ten sposób, nie licząc czasu modlitwy, trwamy w nieustannej modlitwie. Od razu mówimy i słuchamy, a żadna kwestia nie odkłada się na potem.
Rozmawiając na bieżąco z Bogiem nigdy nie czujemy się modlitwą obciążeni. Wręcz przeciwnie. Tak praktykowana modlitwa, wplatając się w naszą codzienną aktywność, w znaczącym stopniu poprawia nasze morale. Cieszymy się tą myślą, że On od razu wie, co przeżywamy. Jednocześnie Duch Święty udziela nam rad zgodnych z myślą Chrystusową. Dzięki temu nawet w największej burzy jesteśmy spokojni. Stajemy się ludźmi radosnymi. Nie odczuwamy osamotnienia. Nie mamy wyrzutów sumienia z powodu braku modlitwy. Jednym słowem, kontakt on-line z naszym Panem – to wspaniały sposób na modlitwę.
Bardzo fajnie napisane. Jestem pod wrażeniem i pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń