A jak ma się sprawa naszego wejścia do Królestwa Bożego? Biblia uczy, że jego brama nie dla wszystkich jest jednakowo otwarta. Jeśli się kto nie narodzi z wody i z Ducha, nie może wejść do Królestwa Bożego [Jn 3,5] - powiedział Jezus. I nie wejdzie do niego nic nieczystego ani nikt, kto czyni obrzydliwość i kłamie, tylko ci, którzy są zapisani w księdze żywota Baranka [Obj 21,27]. Chcąc wejść do Królestwa Bożego nie tylko trzeba narodzić się na nowo i osiągnąć należyty poziom uświęcenia, bez którego nikt nie ujrzy PANA [Hbr 12,14]. Trzeba też nieustannie trwać przy Panu, bo kto wytrwa do końca, ten będzie zbawiony [Mt 24,13].
Dlatego w sprawie naszego zbawienia nie zdajemy się na ślepy los. Wierzymy Jezusowi Chrystusowi, bo nie ma w nikim innym zbawienia, gdyż nie dano nam ludziom żadnego innego imienia pod niebem, w którym moglibyśmy być zbawieni [Dz 4,12]. Wierzymy i wciąż na nowo w tej wierze się upewniamy. Badajcie samych siebie, czy trwacie w wierze, doświadczajcie siebie [2Ko 13,5] - radzi Biblia. Stosujemy się do jej wskazówek, bo chcemy mieć szeroko otwarte wejście do wiekuistego królestwa Pana naszego i Zbawiciela, Jezusa Chrystusa [2Pt 1,11].
Skoro tak się rzeczy mają, potrzeba nam testu o wiele ważniejszego niż badanie na obecność koronawirusa. Trzeba, abyśmy zrobili sobie test na trwanie w Chrystusie. Ażeby uniknąć błędów, oprzemy się nie na własnych odczuciach, ani na kryteriach wymyślonych przez ludzi, lecz na Słowie Bożym. Tylko Biblia daje nam stuprocentową pewność prawidłowego wyniku. Proponuję, abyśmy na użytek tego rozważania skorzystali z następującej instrukcji apostolskiej: Ci którzy przestrzegają Jego przykazań, trwają w Nim, a On w nich. To natomiast, że On trwa w nas, poznajemy po Duchu, którego nam dał [1Jn 3,24].
Jak widać, w badaniu na trwanie w Chrystusie, liczy się nasz stosunek do przykazań naszego PANA oraz napełnienie Duchem Świętym. Należyte połączenie tych czynników przesądza o obopólnym i trwałym związku chrześcijanina z Bogiem i ten związek wyraża. Przyjrzyjmy się im bliżej.
Nie wiadomo dlaczego w środowiskach ewangelicznych utarło się przekonanie, że przykazania Boże nie mają już większego znaczenia, bo żyjemy w czasie łaski. A przecież łaska Boża nie jest zgodą na nieposłuszeństwo Słowu Bożemu i naszą samowolę. Jezus odchodząc do nieba powiedział: Idźcie więc i pozyskujcie uczniów pośród wszystkich narodów. Chrzcijcie ich w imię Ojca, Syna i Ducha Świętego i uczcie przestrzegać wszystkiego, co wam przykazałem [Mt 28,19-20]. PAN przedstawił swoim uczniom cały szereg przykazań, a na koniec wezwał, aby uczyli ich przestrzegania.
Na podstawie powyższego polecenia kilka lat temu mieliśmy w gdańskim zborze cykl wykładów pt. Jak przestrzegać przykazań Jezusa? Już przy pierwszym podejściu do tematu wyodrębniliśmy ich ponad dwadzieścia. Opamiętajcie się! Wierzcie ewangelii! Szukajcie najpierw Królestwa Bożego! Czuwajcie! Bądźcie miłosierni! Głoście ewangelię! Miłujcie! Jedno po drugim, słowa Jezusa brzmią jak święte rozkazy. Jezus wprost powiedział, że Jego słowa są przykazaniem. Daję wam nowe przykazanie: Kochajcie się wzajemnie; kochajcie jedni drugich tak, jak Ja was ukochałem [Jn 13,34]. Zatem, Nowe Przymierze z Bogiem wiąże się z szeregiem przykazań Jezusa Chrystusa.
Drugim pojęciem występującym w naszym tekście jest trwanie, czy - jak mówi Biblia Warszawska - mieszkanie w Bogu. Jest to zarazem nasze trwanie w Bogu jak i trwanie Boga w nas. Dlatego trwania w Bogu nie można rozpatrywać jako wyniku jednostronnej decyzji. Bóg nie zamieszkuje w nas bez naszej wiedzy i zgody. Oto stoję u drzwi! Pukam. Jeśli ktoś usłyszy mój głos i otworzy drzwi, wstąpię do niego i będę z nim ucztował, a on ze Mną [Obj 3,20]. Tym bardziej my nie możemy znaleźć się w Chrystusie mocą jednostronnie wypowiedzianej deklaracji. Nikt nie może przyjść do Mnie, jeżeli go nie pociągnie Ojciec, który mnie posłał [Jn 6,44] - wyjaśnił Jezus. Nasza osobista chęć trwania w Bogu nie wystarczy, jeżeli Bóg nie zechce zamieszkać w nas.
Zarówno nasze trwanie w Bogu, jak i trwanie Boga w nas, nie są pojęciami abstrakcyjnymi. Objawia się to w praktyczny sposób. Kto mówi, że trwa w Nim, powinien postępować tak, jak On [1Jn 2,6]. Słowne zapewnienia i deklaracje trwania w Jezusie na nic się nie zdadzą, jeżeli nie są połączone z praktycznym zastosowaniem się do Jego przykazań. Ten, kto zna moje przykazania i wypełnia je, jest człowiekiem, który Mnie kocha. Tego z kolei, który Mnie kocha, miłością otoczy mój Ojciec i Ja będę go kochał, i objawię mu samego siebie [Jn 14,21]. Nasz tekst przewodni stwierdza: Ci, którzy przestrzegają Jego przykazań, trwają w Nim, a On w nich. Właśnie tak pokazujemy Bogu i ludziom, że trwamy w Jezusie. A jak On pokazuje, że mieszka w nas?
To natomiast, że On trwa w nas, poznajemy po Duchu, którego nam dał - przeczytaliśmy na początku. Zbliżając się do jakiegoś domu i przyglądając się mu, możemy nie tylko stwierdzić, czy jest on zamieszkany, czy opuszczony. Wygląd domu sporo mówi nam też o tym, kim są jego mieszkańcy. Czy są pracowici, czy leniwi? Bogaci czy ubodzy? Nie inaczej jest z naszym sercem. Przyglądając się samemu sobie, analizując własne myśli i zachowanie, możemy ustalić kto, lub co w nas zamieszkuje. Wiadomo, co bierze się z ciała: nierząd, nieczystość, rozpusta, oddawanie czci bożyszczom, wróżbiarstwo, wrogość, kłótliwość, zazdrość, porywczość, zaczepność, krnąbrność, brak troski o jedność, zawiść, chęć mordu, pijaństwo, rozpasanie i tym podobne. Zapowiadam wam teraz, tak jak czyniłem to wcześniej, że ci, którzy się tych rzeczy dopuszczają, nie odziedziczą Królestwa Bożego. Owocem zaś Ducha jest: miłość, radość, pokój, cierpliwość, uprzejmość, dobroć, wierność, łagodność, powściągliwość [Ga 5,19-23].
Obecność Jezusa w nas objawia się napełnieniem Duchem Świętym. Nie w każdym człowieku zwącym się chrześcijaninem mieszka Duch Święty. Widać to po naszym zachowaniu. Biblia mówi: Jeszcze bowiem cieleśni jesteście. Bo skoro między wami jest zazdrość i kłótnia, to czyż cieleśni nie jesteście i czy na sposób ludzki nie postępujecie? [1Ko 3,3]. Uwaga! Nikt sam siebie nie może zapieczętować Duchem Świętym. Tylko Bóg może postawić tę pieczęć przynależności do Boga na człowieku. Bóg też może ją zdjąć. Dlatego król Dawid, po tym jak zgrzeszył, w pokucie błagał Boga, aby nie odbierał mu swego Ducha Świętego. Gdy wprowadzam się do nowego mieszkania, na drzwiach zawieszam tabliczkę ze swoim nazwiskiem. Gdy się wyprowadzam, tabliczkę tę zdejmuję. Bóg zamieszkuje w nas poprzez Ducha Świętego, i po tym Duchu, którego nam dał, poznajemy, że w nas mieszka. Jak to odbywa się i wyraża w praktyce, wiedzą ci, którzy zostali napełnieni Duchem Świętym.
Powróćmy jeszcze do myśli o badaniach lekarskich. W jakich okolicznościach je robimy? Mówią nam, że koniecznie trzeba się przebadać po osiągnięciu określonych lat życia. Poddajemy się badaniu, gdy zauważamy w sobie jakieś niepokojące objawy. Idziemy na badania również wówczas, gdy chcemy utrzymać się na zajmowanym stanowisku pracy. A jakie myśli towarzyszą nam w oczekiwaniu na wyniki badań i jakie emocje po ich otrzymaniu? Najpierw z drżącym sercem czekamy na to, co wykażą testy zdrowotne, a potem - albo odczuwamy wielką ulgę, albo niepokój, co dalej z nami będzie.
Dzisiaj robimy sobie test na trwanie w Chrystusie. Potrzebny on jest dla osób długo już wierzących, bo po kilkudziesięciu latach wiary trzeba zbadać samych siebie, czy trwamy w PANU, jak trzeba. A może pojawiły się w nas niepokojące objawy typu; miłość do świata, przywiązanie do rzeczy materialnych, zwątpienie, niechęć do braci i sióstr w Chrystusie, brak wyrzutów sumienia itd. W takiej sytuacji wyjątkowo ważne jest to, że dzisiaj w tym teście bierzemy udział. Sprawdzenie czy trwamy w Chrystusie niemniej jest ważne, gdy udzielamy się w służbie chrześcijańskiej i zajmujemy jakieś stanowisko kościelne. Bez tego testu mogłoby się okazać, że zamiast budować ludzi i pomagać innym w duchowym wzroście, zaczniemy ich zarażać naszymi grzechami.
Kończymy test na trwanie w Chrystusie. Jaki jest jego wynik? Jak się czujemy? Mam nadzieję, że wielu z nas odetchnęło z ulgą. Przestrzegamy przykazań Jezusa i codziennie jesteśmy pełni Ducha, co dobitnie świadczy o tym, że trwamy w Bogu, a On w nas. Tym wszystkim osobom w imię Pańskie mówię: Trzymaj co masz, aby nikt nie wziął korony twojej [Obj 3,11].
Mam wszakże nie mniejszą nadzieję, że niektórych z nas dzisiejszy test swoimi niejednoznacznymi wynikami zaniepokoił. Takim osobom radzę abyśmy poddali się duchowej kwarantannie. Wyłączmy telewizor i telefon. Weźmy do ręki Biblię i poszukajmy miejsca, gdzie nikt nam nie będzie przeszkadzać w modlitwie. Czasem wystarczy oddzielić się na jakiś czas, aby na nowo uporządkować swoje relacje z Bogiem. Może się jednak okazać, że już potrzebujemy "respiratora" i tylko wtedy odzyskamy duchowe zdrowie, gdy otworzymy się na dodatkową pomoc. Tak czy owak, nie wolno nam całej sprawy zlekceważyć. Dlatego w miejsce Chrystusa głosimy poselstwo jakby samego Boga, który przez nas kieruje do ludzi wezwanie. W miejsce Chrystusa błagamy: pojednajcie się z Bogiem [2Ko 5,20].
Sorry, ale porównanie drogi zbawienia do fałszywych testów na covid jest bardzo nietrafne... Wstęp o tych testach absolutnie zepsuł mi radość czytania dalszej mądrej treści...
OdpowiedzUsuń