Co się dzieje z ludźmi, że w czasach wolności i demo(n)kracji tak na siebie nawzajem donoszą?! Co stało się z ludzkimi sercami, że zamiast okazać życzliwość, porozmawiać, zapytać, zaproponować pomoc, otoczyć opieką - czym prędzej wzywają bezduszne służby, które - jak najbardziej - lubią donosy, bo dzięki nim bez wysiłku mogą wykazać się skutecznością działania. Nie rozumiem, jak można naskarżyć na kogoś bez podjęcia wcześniej osobistej próby rozwiązania zauważonego problemu? Chyba, że chodzi o jakiś rodzaj odegrania się na denuncjowanej osobie...
Czytając dzisiaj Księgę Ezdrasza napotkałem na taki przypadek. Powracający z niewoli babilońskiej Judejczycy rozpoczęli odbudowę świątyni w Jerozolimie. Zaintrygowało to przyglądających się im "zza płotu" Samarytan. Najpierw, bynajmniej nie z przyjacielskich pobudek, zgłosili się, że chcą wziąć udział w tej odbudowie. Pozwólcie, że będziemy budować razem z wami, ponieważ podobnie jak wy czcimy waszego Boga i my także składamy Mu ofiary od czasów Asarchaddona, który nas tutaj sprowadził. Zorobabel jednak, Jeszua i pozostali naczelnicy rodów Izraela odpowiedzieli: Właściwie nic nas z sobą nie łączy na tyle, byśmy mieli wspólnie budować świątynię dla naszego Boga. My sami chcemy budować ją dla PANA, Boga Izraela, szczególnie, że tak nam nakazał Cyrus, król Persji [Ezd 4,2-3].
Jak najbardziej rozumiem postawę Judejczyków. Sam w podobnej sytuacji też bym tak postąpił. Lecz wtedy dla Żydów zaczęły się schody. Okoliczne ludy zaczęły zatem studzić zapał Judejczyków i odstraszać ich od budowy. Chcąc udaremnić ich plany, przekupywali nawet przeciwko nim urzędników [Ezd 4,4]. W końcu napisali donos. Niech będzie królowi wiadome, że Judejczycy, którzy od niego wyszli i przybyli do nas, do Jerozolimy, odbudowują to buntownicze i niegodziwe miasto, zmierzają do ukończenia muru i naprawiają fundamenty. Otóż niech będzie królowi wiadome, że gdy to miasto zostanie odbudowane, a jego mury zostaną ukończone, podatku, daniny ani ceł jego mieszkańcy płacić nie będą i dochód królewski ucierpi. Ponieważ jesteśmy zobowiązani wobec dworu i nie możemy patrzeć spokojnie na działanie na szkodę króla, to posyłamy niniejsze pismo z powiadomieniem króla o tutejszym stanie rzeczy... [Ezd 4,12-14].
Co za szuje?! Jak im nagle zaczęło zależeć na dochodach króla... Po pierwsze, Żydzi odbudowywali świątynię, a nie całe miasto. A po drugie, przecież Samarytanie wcześniej sami byli gotowi wziąć udział w tym przedsięwzięciu. Gdy jednak im podziękowano za pomoc, ogarnęła ich zazdrość i z zawiści zaczęli na różne sposoby przeszkadzać.
Coś mi się zdaje, że dzisiejsze donosicielstwo karmi się podobnymi pobudkami. Za filmikami, telefonami i wszelkiego rodzaju donosami kryją się "mali" ludzie, którym się w czymś nie powiodło...
PS. Nie muszę dodawać, że najbardziej dla mnie przykrym przykładem zawiści jest to, co spotkało naszego PANA, Jezusa Chrystusa, ze strony przywódców religijnych Izraela: Gdy się więc zebrali, rzekł do nich Piłat: Którego chcecie, abym wam wypuścił, Barabasza czy Jezusa, którego zowią Chrystusem? Wiedział bowiem, że z zawiści go wydali. A gdy on siedział na krześle sędziowskim, posłała do niego żona jego i kazała mu powiedzieć: Nie wdawaj się z tym sprawiedliwym, bo dzisiaj we śnie przez niego wiele wycierpiałam. Ale arcykapłani i starsi nakłonili lud, aby prosili o Barabasza, a Jezusa aby stracono [Mt 27,17-20].
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz