Po pierwsze, mam na myśli świętego Augustyna. Gdy bliżej zetknął się z tym listem, fragment trzynastego rozdziału Listu do Rzymian tak nim wstrząsnął, że odmieniło to całe jego myślenie i dalsze postępowanie. Również reformator Kościoła, Marcin Luter, gdy zabrał się za wykład Listu do Rzymian, w czasie dogłębnego rozważania jego treści doznał olśnienia, co do roli łaski Bożej w usprawiedliwieniu grzeszników. Dało to początek wielkiej Reformacji. Odkrycie prawdy o łasce Bożej, objawionej w Liście do Rzymian, tak ożywiło umysł Lutra, że już nie mógł dłużej milczeć. Wyraził to osławionymi tezami wywieszonymi na drzwiach kościoła w Wittenberdze, które miały przedefiniować poglądy dużej części ówczesnego Kościoła.
Wymieńmy także Johna Bunyana, klasyka literatury duchowej siedemnastego wieku, w środowiskach ludzi ewangelicznie wierzących znanego z „Wędrówki Pielgrzyma” i „Dziejów Ludzkiej Duszy”. Gdy Bunyan wczytał się w List do Rzymian, a nie tylko – ot tak go sobie przeczytał – to i jego zrozumienie drogi zbawienia zostało zrewolucjonizowane. Także – o ile dobrze pamiętam – John Wesley, reformator angielski, pod wpływem Listu do Rzymian został wyjątkowo pobudzony w Duchu, co zaowocowało niezwykłym przebudzeniem duchowym w Anglii.
Można by jeszcze wymieniać innych ludzi, którzy gdy zaczęli rozważać List do Rzymian, nie mogli przejść do porządku dziennego nad jego treścią. Myślę jednak, że dużo cenniejsze będzie dla nas to, że my sami, wnikając w treść tego listu, odczujemy wielką głębię, mądrość i siłę tej części Pisma Świętego.
List do Rzymian wśród wszystkich listów apostoła Pawła jest naprawdę szczególny. Inne listy zawierają bardzo dużo rozmaitych elementów osobistych, wynikających z tego, że apostoł pisząc do różnych zborów znał adresatów osobiście, znał problemy, jakie występowały w poszczególnych zborach. Natomiast adresaci Listu do Rzymian nie byli Pawłowi bliżej znani. Apostoł wcześniej nie był w Rzymie, nie założył zboru w Rzymie, nie miał osobistego kontaktu z wierzącymi z Rzymu. Ale dzięki temu ten list właśnie jest taki wyjątkowy, ponieważ stanowi nieomal systematyczny wykład myśli i nauki apostolskiej, przeprowadzony niezależnie od okoliczności. Czyli nie mamy tu do czynienia z taką sytuacją, że apostoł zajmował się jakimiś zaistniałymi szczególnymi okolicznościami, tak jak np. w Listach do Koryntian, kiedy to starał się tego rodzaju rzeczy wyjaśniać i prostować, a naukę przekazywał jakby przy okazji. Tutaj tak nie było. Tutaj mamy, powiedzmy – traktat teologiczny, ukazujący wszystkie najważniejsze i fundamentalne dla chrześcijaństwa prawdy.
List ma charakter jakby testamentu. Apostoł Paweł wiedział, że zbór w Rzymie – dlatego, że był to zbór stołeczny, jeśli tak wolno powiedzieć, ponieważ Rzym stanowił wówczas centrum ogromnego Imperium – miał możliwości dużego oddziaływania na poszczególne prowincje i regiony. Do Rzymu ludzie przybywali, okresowo mieszkali w Rzymie i potem wyjeżdżali, żyjąc gdzieś daleko, na peryferiach Imperium. Jeżeli więc w zborze Pańskim w Rzymie przeżyli nawrócenie, jeżeli mogli dowiedzieć się, jak należy wierzyć, usłyszeć zdrową naukę, to potem mogli ją przekazywać dalej. I apostoł Paweł miał tę potrzebę, aby w takim miejscu, jak zbór w Rzymie, przedstawić to wszystko, co on, jako sługa Jezusa Chrystusa, apostoł, sługa ewangelii, otrzymał od Jezusa Chrystusa i co zrozumiał. Chciał tę swoją ewangelię wyłożyć, zostawić, by została spisana dla następnych pokoleń chrześcijan.
List ma także charakter profilaktyczny, a to z tej racji, że zbór był w tak ważnym ośrodku i politycznym, i kulturowym, że krzyżowały się tam rozmaite nurty nauczania. Przybywali tam ludzie z poszczególnych prowincji, z różną nauką, z odmiennymi poglądami i dochodziło do ścierania się tych poglądów. Łatwo mogło więc dojść nawet do wypaczenia ewangelii Chrystusowej. Dlatego apostoł Paweł jakby profilaktycznie napisał list, żeby nie było wątpliwości, jaka jest ewangelia o Jezusie Chrystusie. Zachodziła potrzeba, aby została ona jasno sformułowana.
Apostoł Paweł pisał List do Rzymian mniej więcej w 57-58 roku, gdy przebywał w Koryncie. Z tego sławnego miasta pisał ten list, a okoliczności powstania listu są na tyle ciekawe, że warto, abyśmy parę zdań na ten temat powiedzieli. Otóż było to w tym okresie, kiedy apostoł Paweł był poniekąd skoncentrowany na realizacji pewnego szlachetnego pomysłu. Szlachetnego w stosunku do innych wierzących, bowiem zbór w Jerozolimie, ten pierwszy zbór, gdzie się narodził Kościół, ten zbór, choć był już dojrzały duchowo, to jednak stał się bardzo ubogi pod względem materialnym. I apostoł Paweł zorganizował wśród młodszych zborów zbiórkę pieniędzy na rzecz zboru jerozolimskiego.
W Pierwszym Liście do Koryntian, w 16. rozdziale możemy przeczytać o tym pomyśle apostoła Pawła: "A co do składki na świętych, to i wy czyńcie tak, jak zarządziłem w zborach Galacji. Pierwszego dnia w tygodniu niech każdy z was odkłada u siebie i przechowuje to, co może zaoszczędzić, żeby składki wnoszono nie dopiero wtedy, kiedy ja przyjdę. A gdy przyjdę, poślę z listami tych, których uznacie za godnych, aby odnieśli wasz dar do Jerozolimy; a jeśliby uznano za wskazane, żebym i ja się tam udał, to pójdą ze mną".
Także w Drugim Liście do Koryntian w 9, 1-5 możemy przeczytać: "Zbyteczną zaś jest rzeczą, bym do was pisał o dziele miłosierdzia dla świętych. Znam bowiem ochotną wolę waszą, z powodu której chlubię się wami przed Macedończykami, mówiąc, że Achaja już od zeszłego roku jest gotowa; i gorliwość wasza zachęciła wielu z nich. Posłałem tedy braci, aby nasze chlubienie się wami w tej sprawie nie okazało się nieuzasadnione, i abyście byli przygotowani, jak mówiłem, że jesteście, byśmy, w razie, gdyby razem ze mną przyszli Macedończycy i zastali was nieprzygotowanymi, nie byli zawstydzeni, my, nie mówiąc już o was, z powodu tej ufności. Dlatego uznałem za rzecz konieczną, żeby wezwać braci, by przed nami poszli do was i zawczasu przygotowali poprzednio zapowiedziany dar, tak aby on był wyrazem hojności a nie skąpstwa". Tutaj właśnie jest mowa o tym, jak apostoł Paweł organizował ową zbiórkę pieniędzy dla zboru w Jerozolimie.
To wsparcie w rozumieniu apostoła Pawła miało jakby podwójne znaczenie. Po pierwsze, nowo nawróceni chrześcijanie z rozmaitych zborów mieli okazję praktycznie okazać pomoc, wyrazić swoje chrześcijańskie miłosierdzie dla tych, którzy byli w potrzebie, bo święci w Jerozolimie znaleźli się w poważnych tarapatach finansowych. A po drugie, apostoł Paweł chciał w ten sposób kształtować świadomość w poszczególnych wierzących, że stanowią jeden Kościół, jedno ciało, że chociaż są w różnych lokalnych zborach, to tak naprawdę są jedno, bo to nie są różne kościoły, tylko jeden Kościół. I zależało mu na tym, aby ci wierzący, nowo nawróceni w różnych prowincjach Imperium, mieli serdeczną potrzebę, aby wspierać braci tam, w Jerozolimie, w tym najstarszym zborze. Jak czytamy w Liście do Rzymian, apostoł Paweł po napisaniu tego listu wybierał się w drogę do Jerozolimy, aby zebraną ofiarę zanieść tamtejszemu zborowi.
W 15. rozdziale 25. wersecie, czyli pod koniec Listu do Rzymian, stwierdził: "A teraz idę do Jerozolimy z posługą dla świętych. Macedonia bowiem i Achaja postanowiły urządzić składkę na ubogich spośród świętych w Jerozolimie. Tak jest, postanowiły, bo też w samej rzeczy są ich dłużnikami, gdyż, jeżeli poganie stali się uczestnikami ich dóbr duchowych, to powinni usłużyć im dobrami doczesnymi. Gdy więc załatwię tę sprawę i doręczę im ten plon, wybiorę się do Hiszpanii, wstępując po drodze do was". Ale to już jest inny wątek.
Chciałbym jeszcze przez chwilę pozostać przy tym, że właśnie w takich okolicznościach, gdy była organizowana zbiórka pieniędzy dla zboru w Jerozolimie, apostoł, przebywając w Koryncie, napisał List do Rzymian. Okazuje się, że jedno drugiemu wcale nie przeszkadzało. Nie był zaangażowany w zbieranie pieniędzy w takim stopniu, że wszystko inne poszło w kąt, że przestał czytać Pisma święte, bo już nie miał na to czasu, że pieniądze brzęczały i trzeba było wszystko im podporządkować. O nie! Prowadził zbiórkę pieniędzy, a jednocześnie pisał znaczący list, głęboki, duchowy list!
Myślę bracia i siostry, że to spostrzeżenie może okazać się budujące dla nas wszystkich. Wcale nie musi tak być, że gdy ktoś zajmuje się pieniędzmi, to już nie może zajmować się sprawami duchowymi. Czasem słyszymy: „Ja nie jestem od duchowych rzeczy, ja jestem od pieniędzy.” Apostoł Paweł nie wziął sobie urlopu ze zgłębiania tajemnic Bożych i przedstawiania ich innym, dlatego że trzeba było zorganizować pieniądze na biednych w Jerozolimie.
Jest w tym pewna myśl do zastosowania także dla nas, że oto nawet gdy mamy rozmaite obowiązki, nie możemy brać sobie urlopu od poznawania Słowa Bożego, od zgłębiania i przekazywania go innym. Od napisania listu do znajomych, wręczenia jakiegoś traktatu ewangelizacyjnego komuś, kto potrzebuje usłyszeć ewangelię –swojemu krewnemu, nowo poznanemu sąsiadowi, komukolwiek, komu jeszcze ewangelii nie przedstawiliśmy. To naprawdę można zrobić. To nieprawda, że w naszej sytuacji to już tylko trzeba wyłącznie pracować, oglądać telewizję, spać i nic więcej. „Listów to się już dzisiaj nie pisze” – mówią ludzie. Kto by dzisiaj list pisał? Są telefony! Tak, ale przez telefon pytamy: „Jak się masz?” i zaraz kończymy, bo kartę nam zżera. Wtedy mówimy sobie: „Ech, następnym razem porozmawiam z nim o Bogu”.
Weźmy sobie to do serca, żeby naśladować apostoła Pawła. Chociaż niekoniecznie musimy mieć powołanie tej rangi, co on, to jednak każdy z nas powinien być przeniknięty tą myślą, że ma w rozmaitej formie przekazywać ewangelię. A druga myśl przy tej okazji, to właśnie ta dotycząca zbiórki na potrzebujących. Tak się wyraża chrześcijaństwo rozumiane praktycznie. Apostoł Paweł nie bał się mówić wierzącym w Macedonii i Koryncie, że trzeba zebrać pieniądze w celu udzielenia pomocy. Nawet im jakby trochę na ambicję wjeżdżał nadmieniając, że uboższe od nich zbory już zebrały pieniądze i ich dar można było zanieść do Jerozolimy. „A wy Koryntianie?” Tak próbował Koryntian trochę zawstydzić, bo oni przecież mieszkali w mieście portowym i niezłe zarobki mieli, a jakoś nie bardzo kwapili się do tego, żeby wesprzeć wierzących z Jerozolimy w potrzebie. Piękny to obraz, gdy wierzący są wrażliwi na potrzeby braci i sióstr, gdy reagują w miarę pojawiającej się potrzeby.
Jeszcze parę słów na temat celu Listu do Rzymian tytułem wstępu. Dlaczego apostoł Paweł go napisał? Powiedzieliśmy już, że miał pragnienie odwiedzenia Rzymu i głoszenia tam ewangelii. W Dziejach Apostolskich 19,21 czytamy: "Po tych wydarzeniach postanowił Paweł za sprawą Ducha udać się poprzez Macedonię i Achaję do Jerozolimy, mówiąc: Potem, gdy tam będę, muszę i Rzym zobaczyć". Muszę i Rzym zobaczyć. Jak dotąd nie był w Rzymie. Był obywatelem rzymskim, a stolicy nie widział. To tak, jakbyśmy my nigdy w Warszawie nie byli. Paweł miał pragnienie, aby odwiedzić Rzym, aby tam się znaleźć. Wyraził to na początku Listu do Rzymian. Gdy został aresztowany w Jerozolimie, nawet Bóg dodawał mu otuchy, że ten Rzym zobaczy. Wprawdzie nie w takich okolicznościach, w jakich apostoł Paweł by sobie tego życzył, ale w Dziejach Apostolskich 23,11 jest napisane: "Następnej nocy przystąpił do niego Pan i rzekł: Bądź dobrej myśli; bo jak świadczyłeś o mnie w Jerozolimie, tak musisz świadczyć i w Rzymie". Czyli był już aresztowany, ale Pan pocieszał go, że w tym miejscu nie zginie, że tak jak świadczył o Jezusie w Jerozolimie, to będzie świadczył też w Rzymie. Stało się dla niego jasne, że pojedzie do stolicy Imperium, że znajdzie się w Rzymie.
Wiemy, że znalazł się tam w łańcuchach, jako więzień aresztowany z powodu szerzenia wiary w Jezusa. Lecz apostoł Paweł chciał znaleźć się w Rzymie nie dlatego, że był turystą, nie dlatego, że chciałby sobie tam fotografię zrobić i ją do albumu wkleić. Nie z tego powodu. Apostoł Paweł był sługą ewangelii, był strategiem rozwoju Królestwa Bożego na ziemi. Był w dyspozycji Bożej. On patrzył pod tym kątem, jak ważne jest, żeby ten zbór w Rzymie prawidłowo się rozwijał. Widział w Rzymie bazę dla służby ewangelizacyjnej. I nie tylko swojej, w ogóle dla całej służby ewangelizacyjnej sięgającej na zachód aż po Hiszpanię. Zresztą mówił o tej Hiszpanii, że ma zamiar ją odwiedzić, lecz nigdy się tam nie dostał. Nigdy już nie miał możliwości tak daleko pójść, ale tę wizję posiadał. Inni potem poszli i ewangelię zanieśli. Ale w odniesieniu do Rzymu, apostoł Paweł wiedział, że ponieważ Rzym jest tak ważnym ośrodkiem, musi zadbać, żeby tam była zdrowa nauka apostolska, żeby stolica nie stała się zarzewiem jakiejś herezji.
Trzeba powiedzieć, że nie tylko dlatego apostoł Paweł chciał ten list napisać. Także i dlatego, że w zborze w Rzymie miały miejsce pewne napięcia pomiędzy judeochrześcijanami i poganochrześcijanami. Judeochrześcijanie to Żydzi, którzy nawrócili się do Chrystusa, a poganochrześcijanie to nawróceni do Pana z innych narodów pogańskich. Ci wierzący pochodzenia pogańskiego zdominowali zbór w Rzymie i zaczęto niejako pogardzać wierzącymi z Żydów. Ale z kolei wierzący z Żydów mieli w sobie poczucie wyższości, bo ewangelia zaczęła się od Żydów, a Jezus – to przecież pochodzący z narodu żydowskiego Zbawiciel świata! Trzeba było to wszystko naprawić, trzeba było – innymi słowy – jednym powiedzieć, żeby się nie wywyższali, drugim zaś powiedzieć, żeby ich nie poniżali, bo ci z kolei mówili: „Żydzi nie są już ważni. My jesteśmy teraz ważni!”
Cały wywód apostolski w tym liście, który będziemy potem śledzić i rozważać, pokazuje, że nie wolno się wywyższać, ponieważ zbawienie pochodzi od Żydów. List do Rzymian układa się mniej więcej następująco: Pierwszych osiem rozdziałów omawia problem sprawiedliwości. Myślę bracia i siostry, że gdy będziemy rozważać te fragmenty, to dużo zrozumiemy, wiele ułoży się w naszym umyśle. Wierzę, że dzięki temu ‘zbawienie’, ‘odkupienie’. nie będą tylko jakimiś mglistymi hasłami. Czasem niestety tak bywa, że posługując się pewnymi pojęciami, nie wiemy, o co tak naprawdę chodzi. Osiem pierwszych rozdziałów mówi najogólniej o sprawiedliwości. Rozdziały 9 – 11 ukazują problem Żydów jako narodu wybranego. Od 12. do 15. – te rozdziały dotyczą praktycznych zagadnień życia, bo w chrześcijaństwie obok teologii zawsze potrzeba praktyki. Gdy jest inaczej, źle się dzieje. Ostatni, 16. rozdział, to przedstawienie Feby i osobiste pozdrowienia, które skierował apostoł Paweł do tamtejszych wierzących.
A teraz pozwólcie, że przeczytamy pierwszych siedemnaście wersetów Listu do Rzymian: "Paweł, sługa Jezusa Chrystusa, powołany na apostoła, wyznaczony do zwiastowania ewangelii Bożej, którą przedtem zapowiedział przez swoich proroków w Pismach Świętych, o Synu swoim, potomku Dawida według ciała, który według ducha uświęcenia został ustanowiony Synem Bożym w mocy przez zmartwychwstanie, o Jezusie Chrystusie, Panu naszym, przez którego otrzymaliśmy łaskę i apostolstwo, abyśmy dla imienia jego przywiedli do posłuszeństwa wiary wszystkie narody, wśród których jesteście i wy, powołani przez Jezusa Chrystusa; wszystkim, którzy jesteście w Rzymie, umiłowanym Boga, powołanym świętym: Łaska wam i pokój od Boga, Ojca naszego, Pana Jezusa Chrystusa. Najpierw dziękuję Bogu mojemu przez Jezusa Chrystusa za was wszystkich, że wiara wasza słynie po całym świecie. Świadkiem bowiem jest mi Bóg, któremu służę w duchu moim przez zwiastowanie ewangelii Syna jego, że nieustannie o was pamiętam zawsze w modlitwach moich, prosząc, żeby mi się wreszcie udało za wolą Bożą przyjść do was. Pragnę bowiem ujrzeć was, abym mógł wam udzielić nieco z duchowego daru łaski dla umocnienia was, to znaczy, aby doznać wśród was pociechy przez obopólną wiarę, waszą i moją. A nie chcę, bracia, abyście nie wiedzieli, że często zamierzałem przybywać do was, aby i wśród was, podobnie jak wśród innych narodów, zebrać jakiś plon, lecz aż do tej chwili miałem przeszkody. Jestem dłużnikiem Greków i nie Greków, mądrych i nie mądrych. Tak więc, jeśli o mnie idzie, gotów jestem zwiastować ewangelię i wam w Rzymie. Albowiem nie wstydzę się ewangelii Chrystusowej, jest ona bowiem mocą Bożą ku zbawieniu każdego kto wierzy, najpierw Żyda potem Greka. Bo usprawiedliwienie Boże w niej bywa objawione, z wiary w wiarę, jak napisano: A sprawiedliwy z wiary żyć będzie".
Jaką atmosferę wyczuwamy w tym liście? Apostoł Paweł rozpoczyna pisanie do tych wierzących, których osobiście nie zna, a widzicie, jaka jest atmosfera? Jak on szczerze pisze, że dziękuje Bogu za nich, że się o nich modli, że pragnie ich zobaczyć, że postawił sobie za cel, żeby jakoś do nich dotrzeć, żeby udzielić nieco z duchowego daru łaski, żeby ich umocnić. To jest zdumiewające! Można by powiedzieć, że nigdy ich nie widział, więc jaki związek ma jedno z drugim, że chce ich tak bardzo umocnić. To tak, jak byśmy wiedzieli, że na przykład w zborze w Hamburgu są jacyś wierzący i napisalibyśmy do nich, że byśmy chcieli ich umocnić. Oni by powiedzieli: „A co to wam się stało? A skąd wy wiecie, że nas trzeba umocnić? Takie dzisiaj są stosunki między chrześcijanami, że jak ktoś osobiście się nie zna, to go specjalnie nic nie obchodzi, jak oni się tam mają. Ale nie tak było z apostołem Pawłem. On miał serce ojcowskie. Był przejęty całym Kościołem. Jego obchodziło, co się dzieje w innym zborze. Dlatego ten list jest taki wyjątkowy, ponieważ pobudza nas do tego, żebyśmy umieli myśleć o innych wierzących, cieszyć się z tego, kiedy u nich dzieje się dobrze i też przejmować się, gdy dzieje się źle. Modlić się o innych, gdy potrzebują wsparcia.
Apostoł Paweł zanim został apostołem, był wcześniej zagorzałym przeciwnikiem chrześcijaństwa. Myślał, że chrześcijanie są w błędzie. Przecież gdy prześladował Kościół Boży na początku jako faryzeusz, człowiek posiadający pełnomocnictwa arcykapłanów z Jerozolimy, robił to na podstawie tego, co wiedział, z czym się zgadzał i o czym był przeświadczony. Był przekonany, że to, co mówili owi chrześcijanie o Jezusie z Nazaretu, to nonsens! „Przecież On nie jest Mesjaszem!” To dlatego był tak rozsierdzony na naśladowców Jezusa Chrystusa. Ale gdy spotkał się z Panem Jezusem na drodze do Damaszku, gdy Chrystus Pan stanął na jego drodze, to nastąpiła w nim tak radykalna zmiana, że natychmiast porzucił faryzeuszów, swoich kolegów ze stronnictwa. Zostawił swoje kontakty, kręgi i to z narażeniem własnego życia. Wtedy nie było tak, jak jest z nami dzisiaj, że gdy się nawracamy do Boga, jak postanawiamy iść za Jezusem drogą ewangelii, przyjmiemy chrzest, to nas odrzucą w takim sensie, że co najwyżej nie chcą mieć z nami specjalnie do czynienia albo się z nas trochę pośmieją. Tam groziła mu śmierć z tego powodu. Przecież zorganizowano już cały szereg zamachów na jego życie. Ale on tak się zmienił, tak został ujęty przez Chrystusa Pana, że stał się od tego czasu gorliwym chrześcijaninem. Stał się sługą Chrystusa, Jego niewolnikiem. Już dłużej nie myślał tak, jak przedtem myślał. Teraz Chrystus wypełnił całe jego życie i myślenie. Cała jego przyszłość, to był Chrystus! Był bardzo religijny. Znał prawo, jak abecadło. Wszystko wiedział od początku do końca, co i jak ma być, o której godzinie, jak ma wyglądać rytuał, jak ma przebiegać post – wszystko wiedział. Ale znajomość litery zakonu nie dawała mu pokoju ducha. Nie oznaczała też dla niego żywego obcowania z Bogiem. Dopiero, gdy Pan Jezus stanął mu na drodze do Damaszku, zrozumiał, że tu jest życie, że rozmawia z Bogiem, z Chrystusem. Wówczas zrozumiał, że nie chodzi o religię, że Bogu nie zależy na ludzkiej religijności. Już w trakcie spotkania z Panem Jezusem na drodze do Damaszku odpowiedział: „Panie, co chcesz abym uczynił?” Już wtedy zrozumiał, że jego życiem będzie teraz relacja: kyrios – pan i dulos – sługa, niewolnik, czyli on. Uznał, że od teraz nie przepisy będą nim kierować, tylko osobiste prowadzenie przez Chrystusa Pana, przez Ducha Świętego.
I właśnie apostoł Paweł pisząc ten list nie będzie się koncentrował na dawaniu wierzącym jakiś przepisów, a będzie pokazywał, że on po prostu żyje, że wiara, jaką posiada w Chrystusa Pana i jaką chce rozszerzać na cały świat, i jakiej chciałby, żeby było pełno w Rzymie, to właśnie nie religia, tylko żywa wiara, która wypływa z osobistego kontaktu z Panem Jezusem. To dlatego się tak przejmował Rzymianami, chociaż ich nie znał. Żaden przepis nie wymagał od nikogo, żeby się tak zajmował kimś nieznanym, ale to wewnętrzne prawo, jakie miał od Chrystusa Pana, kazało mu się troszczyć o tamtych wierzących. List do Rzymian już od samego początku stanowi wyjaśnienie, dlaczego chrześcijaństwo musi mieć taki wielki wpływ na ludzkie życie. Ewangelia jest mocą Bożą ku zbawieniu każdego, kto wierzy. Jest siłą działającą w każdym człowieku. I apostoł Paweł tutaj napisał: „nie wstydzę się ewangelii Chrystusowej”. „Nie wstydzę się”, bo to nie są prawa i obowiązki. Ta ewangelia Chrystusowa, to nie jest jakaś rekonstrukcja zakonu Mojżeszowego. To nie zbiór przepisów – „tego ci nie wolno, tego ci nie wolno, to masz robić i to masz robić, na to uważaj...” i to wszystko. To nie jest zbiór nakazów i zakazów. Ewangelia to nie jest zbiór koncepcji wymyślonych przez człowieka, że sobie człowiek usiadł i pomyślał: "są już takie i takie koncepcje, a my będziemy mieli takie".
Wielu ludzi oczywiście wierzy w Boga według jakiejś koncepcji i ma własną koncepcję Boga. Dla jednego Bóg jest przede wszystkim groźny, a dla drugiego pobłażliwy. Zdaniem innego jeszcze, Bogu wcale nie zależy na naszym codziennym życiu, itd. Są rozmaite koncepcje. Wiara w Boga, ewangelia Jezusa Chrystusa, to nie jest zbiór tego rodzaju koncepcji. To jest moc, która powoduje zmianę codziennego naszego życia. Apostoł Paweł nie wstydzi się ewangelii Chrystusowej. Jest jej sługą, jest nią przepełniony i ją niesie. Dlatego, że ewangelia wcale nie wymaga od człowieka, by się wyrzekał swojego umysłu. Jest ona jak najbardziej logiczna i do przyjęcia przez każdego człowieka. Czy to jest człowiek wykształcony czy nie, Grek czy barbarzyńca, mądry i niemądry. Ewangelia jest dla wszystkich. Niektórzy chcieli oskarżać chrześcijan, że jak się już chce uwierzyć w Jezusa, to trzeba zapomnieć o różnych racjach logicznych itd., bo tak naprawdę, to w Jezusa wierzą tylko ludzie, którzy nie potrafią myśleć. Tak kiedyś faryzeusze, uczeni w Piśmie mówili, „któż z naszych poszedł za Nim – to znaczy za tym Jezusem – tylko ten motłoch jest przeklęty”. Tak myślano i tak dzisiaj niektórzy chcą myśleć o chrześcijaństwie.
Ale apostoł Paweł, intelektualista, wiedział, że nie trzeba się zapierać umysłu, żeby iść za Chrystusem. I zresztą wiecie dobrze, że całe pokolenia chrześcijan, całe wieki pokazują, że wiara w Boga ma sens, jest logiczna i potrzebna! Gdy stajemy się chrześcijanami nie musimy dokonywać zamachu na nasz własny intelekt.
Chciałbym tu zacytować niektóre wypowiedzi intelektualistów. Np. badacz z dziedziny fizyki ze Stanford University napisał tak: „Zanim spotkałem Jezusa Chrystusa, nie byłem nawet prawdziwym naukowcem. Nie mogłem nim być, ponieważ byłem odizolowany od rzeczywistości. Jedyną rzeczywistością jest życie w Bogu, a może się ono spełniać tylko przez wiarę w Jezusa Chrystusa i Jego zbawczą śmierć za nasze grzechy. Jezus Chrystus jest odpowiedzią na zagadkę wszechświata. Odnalazłem w Nim sens życia i klucz do rozwiązywania wszelkich problemów”. Edgar Hoover, słynny dyrektor FBI, wypowiedział się kiedyś tak: „O szacunku dla ludzkiej godności możemy mówić tylko wtedy, gdy Chrystus i Biblia są sposobem na życie”. Chciałem zasygnalizować, że i ludzie nam bardziej współcześni, znani, mający wielkie osiągnięcia w dziedzinie nauki, nie lekceważą wiary w Boga. Wręcz odwrotnie – ci właśnie doceniają, widzą, że wiara w Boga ma sens. Dlatego apostoł Paweł już wtedy, jako intelektualista tamtych czasów, mówi : "Nie wstydzę się ewangelii Chrystusowej; jest ona mocą Bożą ku zbawieniu". Ewangelia to dobra nowina o Jezusie Chrystusie. Bóg zwrócił się do człowieka z ofertą miłości. Bóg mówi do człowieka: Miłuję cię pomimo tego, że jesteś grzesznikiem zasługującym na śmierć. Zajmuję się tobą w Chrystusie Jezusie. Biorę na siebie twój ciężar grzechu. Śmierć została zwyciężona w Chrystusie. I dlatego wiara w Jezusa Chrystusa to nie jest religia. To jest życie, które się wyraża w każdej sferze życia wierzącego.
Apostoł Paweł rozpoczynając List do Rzymian, rozumie, że jest sługą Chrystusa, Jego dulosem, czyli, to wszystko, co Chrystus Pan ma dla ludzi wierzących w Rzymie, dla Kościoła, on potrzebuje przekazywać, żyć tym i emanować. Dlatego napisał: "Jestem dłużnikiem Greków i nie Greków, mądrych i niemądrych". Czuje, że ma dług w stosunku do nich. Po pierwsze dlatego, że sam tak wiele otrzymał. A gdy ktoś ma poczucie, że tak wiele otrzymał, – nie, że mu się należało, że sobie na to zapracował, – ale, że otrzymał tak wiele, to ma w sobie tę potrzebę, żeby to życie przekazać, żeby te wartości nieść innym. To tak jakbyście dostali w spadku jakąś wielką wartość, a obok siedziałby ktoś, kto nic nie ma, to choćby ten siedzący obok nic nie powiedział, od razu rodzi się w nas taka myśl, potrzeba, żeby mu z tego coś dać. Jestem dłużnikiem, bo ja tak dużo dostałem, a on nic nie ma. Dlatego Paweł czuł się dłużnikiem Greków i nie Greków. Wiedział, jak wiele sam otrzymał. Ze swoją mądrością niewiele mógłby osiągnąć. Bóg mu się objawił, dał mu się poznać, powołał go do tego, żeby być apostołem, by zwiastował ewangelię Bożą. Dlatego czuł się dłużnikiem, bo sam wiele otrzymał. Miał też obowiązek zwiastowania wynikający z powołania.
Myślę, że dobrze byłoby gdybyśmy w tym momencie zastanowili się nad samymi sobą. Czy czujemy się dłużnikami w stosunku do innych? Czy gdy spotykamy naszego znajomego w pracy, w szkole, to czy czujemy, że mamy wobec nich dług? Przecież mamy taką wartość! Znamy Pana Jezusa, Jego drogę zbawienia. Czy mamy jakieś wyrzuty sumienia, gdy nie mówimy im o tym? To wszystko zależy od tego, jak pojmujemy chrześcijaństwo. Próbuję powoli wgryźć się w istotę, złapać ten trop, gdy chodzi o List do Rzymian, żebyśmy tym tropem razem poszli. Nie chodzi mi o to, abyśmy się bawili w uczonych w Piśmie i sobie rozważali werset po wersecie. Chodzi mi o to, abyśmy złapali pewien wątek, który by pokazywał i nas wszystkich ożywiał, że chrześcijaństwo to nie jest religia – to jest samo życie! Życie radosne, wspaniałe, pełne energii, entuzjazmu, zakochania się w Panu Jezusie, przejęcia się innymi ludźmi! Życie pełne potrzeby niesienia pomocy dla drugich ludzi. O coś takiego chodzi. I wierzę, że właśnie na podstawie tego, co tu w tym liście jest napisane, będziemy mogli to oglądać i będziemy mogli być tym pobudzeni i rozradowani.
Mam tu przed sobą parafrazę tekstu Listu do Rzymian, wolny przekład, który pomoże nam zrozumieć, jakby ten list zabrzmiał, gdyby był pisany naszym, bardziej współczesnym językiem. Patrzcie do waszych Biblii – pierwszy rozdział, pierwszych siedemnaście wersetów – i śledźcie ten tekst. Ja będę czytał to samo według tłumaczenia tzw. "Żywych Listów" Taylora, a wy porównujcie, jak to poszerza i pomaga nam zrozumieć głębiej istotę tych wypowiedzi apostolskich:
„Drodzy przyjaciele w Rzymie. Pisze do was Paweł, sługa Jezusa Chrystusa, powołany na apostoła i wysłany, by głosić Bożą Dobrą Nowinę. Już dawno temu prorocy Boży zapowiadali ją w Starym Testamencie, a jest to nowina o synu Boga, Jezusie Chrystusie, naszym Panu, który przyszedł na świat jak każdy człowiek, jako potomek króla Dawida, a przez swoje zmartwychwstanie okazał się pełnym mocy Synem Bożym, o świętej naturze samego Boga. I teraz przez Chrystusa spłynęła na nas, niegodnych grzeszników, cała dobroć Boża. A obecnie Bóg wysyła nas w świat, aby wszystkim ludziom opowiadać o jego wielkim dziele, żeby w niego uwierzyli i stali się jemu posłuszni. Drodzy bracia w Rzymie, wy również należycie do tych, których On ukochał; was także zaprosił Jezus Chrystus, byście się stali własnością Boga, jego świętym ludem. Niechaj Bóg, nasz Ojciec, i Jezus Chrystus, nasz Pan, darzy was swoim miłosierdziem i pokojem. Pragnę wam też powiedzieć, że gdziekolwiek się znajdę, wszędzie o was słyszę. Wasza wiara w Boga słynie w całym świecie. Gorąco dziękuję Bogu przez Jezusa Chrystusa za dobre wieści o was i za każdego z was. Tylko Bóg wie, jak bardzo modlę się za was. Dniem i nocą w modlitwach wspominam was i wasze potrzeby przed obliczem tego, któremu służę całym sercem, głosząc dobrą nowinę o jego synu. Modlę się też stale o to, aby Bóg, jeśli taka jego wola, pozwolił mi w końcu was odwiedzić i dał bezpieczną podróż. Gorąco pragnę was zobaczyć i przekazać jakiś dar duchowy, który was utwierdzi w Panu. Lecz i ja także was potrzebuję, bo nie tylko wy odniesiecie pożytek z mojej wiary, ale i ja się pokrzepię waszą. Staniemy się dla siebie nawzajem błogosławieństwem. Drodzy bracia, już wielokrotnie zamierzałem przybyć do was, by wśród was pracować i ujrzeć owoce swej pracy, podobnie jak to miało miejsce w innych zborach pogańskich, ale stale pojawiały się jakieś przeszkody. Czuję się dłużny wobec was i wobec wszystkich innych ludzi, zarówno cywilizowanych jak i barbarzyńców, wykształconych jak i nie wykształconych. Dlatego więc spieszno mi przybyć także do was, do Rzymu, aby w miarę moich sił głosić wam dobrą Bożą nowinę, gdyż nie wstydzę się tej dobrej nowiny o Chrystusie. Jest to skuteczny, Boży sposób otwarcia niebios dla wszystkich, którzy jej wierzą. Na początku zwiastowano ją tylko Żydom, ale obecnie Bóg zaprasza do siebie wszystkich.. Ta dobra nowina głosi, że Bóg przysposobił nas do niebios, usprawiedliwiając w swoich oczach w momencie, gdy uwierzyliśmy i zaufaliśmy Chrystusowi jako swemu Zbawicielowi. Wszystko to od początku do końca dzieje się przez wiarę, jak też mówi Pismo: Człowiek, który chce znaleźć życie, odnajdzie je, gdy zaufa Bogu".
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz