07 sierpnia, 2010

Marka Kościoła

Kościół Jezusa Chrystusa niewątpliwie powinien być rozpoznawalny. Jak logo znanej marki, bez względu na to, gdzie byśmy je zobaczyli od razu mówi nam, z czym będziemy mieli do czynienia wchodząc do środka, tak wspólnota ludzi wierzących w Jezusa na całym świecie charakteryzuje się konkretnymi i wszędzie takimi samymi cechami.

Mało tego. Tożsamość i działalność naśladowców Jezusa są jawne. Tak niechaj świeci wasza światłość przed ludźmi, aby widzieli wasze dobre uczynki i chwalili Ojca waszego, który jest w niebie [Mt 5,16]. Sam Jezus zaświecił nam przykładem takiej jawności: Ja jawnie mówiłem światu; ja zawsze uczyłem w synagodze i w świątyni, gdzie się wszyscy Żydzi schodzą, a potajemnie nic nie mówiłem [Jn 18,20].

 A czym według Biblii powinni wyróżniać się chrześcijanie? Oto kilka charakterystycznych cech, po których można ich rozpoznać w każdej kulturze, choćby w najdalszym zakątku świata: Po tym wszyscy poznają, żeście uczniami moimi, jeśli miłość wzajemną mieć będziecie [Jn 13,35]. Najpierw dziękuję Bogu mojemu przez Jezusa Chrystusa za was wszystkich, że wiara wasza słynie po całym świecie [Rz 1,8]. Skromność wasza niech będzie znana wszystkim ludziom: Pan jest blisko [Flp 4,5].

Takimi Słowo Boże chce nas widzieć w tym świecie. Zasadniczo rzecz biorąc, zawsze chodzi o czytelność naszych osobistych związków z Jezusem Chrystusem. Tak właśnie ludzie obserwujący zachowanie Piotra i Jana, poznali ich też, że byli z Jezusem [Dz 4,13]. Podobne oznaki związku z Jezusem przejawiał apostoł Paweł, gdy pisał: Odtąd niech mi nikt przykrości nie sprawia; albowiem ja stygmaty Jezusowe noszę na ciele moim [Ga 6,17]. Wystarczy, że ktoś trochę się mu poprzyglądał, a już nie miał wątpliwości, że to człowiek związany z Jezusem Chrystusem.

Dla prawdziwych chrześcijan nie może być w świecie większego zaszczytu ponad ten, że ludzie będą nas kojarzyć z osobą Jezusa Chrystusa. Nie może też być lepszego sposobu prezentowania ewangelii, jak tylko trwanie w nauce apostołów i proroków z okresu wczesnego Kościoła.

Marzę więc o Kościele pełnym ludzi żyjących w bojaźni Bożej, głęboko wierzących, skromnych, gorliwie starających się celować w dobrych uczynkach, miłujących się wzajemnie i z radością wyczekujących na powtórne przyjście Chrystusa Pana.

Odnoszę jednak wrażenie, że droga do tego stanu rzeczy nie tylko się ostatnio nie skraca, ale wręcz robi się coraz dłuuuuuuższa...

3 komentarze: