Wydawać by się mogło, że wczorajszy marsz w Warszawie na rzecz intronizacji Chrystusa na króla Polski powinien wzbudzić we mnie – uczniu Pana Jezusa – entuzjazm i jak najlepsze myśli. Tymczasem zwyczajnie jest mi przykro.
Poddawanie całego narodu pod panowanie Chrystusa – to demagogia. Niestety, pobrzmiewa ona także w wielu chrześcijańskich piosenkach ;) Prawo przynależności do Królestwa Bożego, a więc i nazywania Jezusa swoim królem, mają wyłącznie Ci, którzy narodzili się na nowo z Ducha Świętego. Chrystus Pan króluje w życiu ludzi prawdziwie wierzących w Niego.
Albo czy nie wiecie, że niesprawiedliwi Królestwa Bożego nie odziedziczą? Nie łudźcie się! Ani wszetecznicy, ani bałwochwalcy ani cudzołożnicy, ani rozpustnicy, ani mężołożnicy, ani złodzieje, ani chciwcy, ani pijacy, ani oszczercy, ani zdziercy Królestwa Bożego nie odziedziczą. A takimi niektórzy z was byli; aleście obmyci, uświęceni, i usprawiedliwieni w imieniu Pana Jezusa Chrystusa i w Duchu Boga naszego [1Ko 6,9–11].
Z Biblii wiemy, że do Syna Bożego należy wszelka moc na niebie i na ziemi [Mt 28,18]. Jednakże Chrystus Pan nie jest i nigdy nie będzie królem żadnego państwa ani królestwa tego świata. Odpowiedział Jezus: Królestwo moje nie jest z tego świata; gdyby z tego świata było Królestwo moje, słudzy moi walczyliby, abym nie był wydany Żydom; bo właśnie Królestwo moje nie jest stąd [Jn 18,36].
Zapytany zaś przez faryzeuszów, kiedy przyjdzie Królestwo Boże, odpowiedział im i rzekł: Królestwo Boże nie przychodzi dostrzegalnie, ani nie będą mówić: Oto tutaj jest, albo: Tam; oto bowiem Królestwo Boże jest pośród was [Łk 17,20–21].
Intronizacja Chrystusa w sensie powszechnego i widzialnego panowania nie leży w kompetencjach człowieka. I zrzucony został ogromny smok, wąż starodawny, zwany diabłem i szatanem, który zwodzi cały świat; zrzucony został na ziemię, zrzuceni też zostali z nim jego aniołowie. I usłyszałem donośny głos w niebie, mówiący: Teraz nastało zbawienie i moc, i panowanie Boga naszego, i władztwo Pomazańca jego [Obj 12,9-10]. Nastąpi to w czasie określonym przez samego Boga i zgodnie z Jego planem.
Kto dzisiaj pragnie realnej władzy Chrystusa, ten po prostu powinien upamiętać się ze swoich grzechów i z całego serca sam nawrócić się do Jezusa. Wtedy jego życie staje się strefą panowania Jezusa Chrystusa. Nikogo w żaden sposób nie można uczynić poddanym Chrystusa bez jego osobistej pokuty. Tym bardziej samego Chrystusa Pana nie można "wmanewrować" w panowanie nad kimkolwiek. Zna Pan tych, którzy są jego [2Tm 2,19].
Organizatorzy wspomnianego marszu marnują czas. Ich działalność w świetle Biblii jest całkowicie absurdalna. Jezus nigdy nie będzie królem Polski. On rządzi w Królestwie Bożym i żadna inna korona Go nie interesuje!
Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńBracie RC7 - czy jakkolwiek, nie siej niepokoju. Zostaw politykę kościelną i cały brud. Poświęć lepiej czas na głoszeniu Ewangelii, bo ludzie giną... Bóg Ciebie kocha i na pewno ma dla Ciebie lepsze zadanie niż to co teraz robisz ;-)
OdpowiedzUsuńDodam tylko, że najwyraźniej i najdosłowniej chyba Jezus opierał się swojej intronizacji w fragmencie ewangelii Jana: "A kiedy się nasycili, rzekł do uczniów swoich: Pozbierajcie pozostałe okruchy, aby nic nie przepadło! Pozbierali więc, i z pięciu chlebów jęczmiennych napełnili dwanaście koszów okruchami, pozostawionymi przez tych, którzy jedli. Wtedy ludzie ujrzawszy cud, jaki uczynił, rzekli: Ten naprawdę jest prorokiem, który miał przyjść na świat. Jezus zaś poznawszy, że zamyślają podejść, porwać go i obwołać królem, uszedł znowu na górę sam jeden." (J 6:12-15)
OdpowiedzUsuńBracie hubercie czy jakkolwiek, jeśli ty nie zainteresujesz się polityką kościelną to ona zainteresuje się Tobą! A mizerne wyniki ewangelizacyjne, są wynikiem takiej wycofanej postawy.
OdpowiedzUsuńNie opowiadaj też ckliwych kawałków o "ginącym narodzie" bo kościół pełen hipokryzji i bigoterii nie jest dla tego narodu żadną alternatywą.
"Zwróć swój wzrok na Jezusa" - głosi stara pieśń, do której słów warto często wracać. Zobaczmy, że w Nim nie było żadnego cynizmu,przewrotności, mówienia nie wprost, naigrywania się. Naprawdę warto zawsze, zanim cokolwiek powiemy, zrobimy, napiszemy sprawdzić w swoim sercu "Co w tej sytuacji zrobiłby Jezus".
OdpowiedzUsuńFaktem jest to że niestety Kościół stał się krzyżem dla wielu. Faktem jest to że mizerne wyniki Kościoła spowodowane są wynikiem wycofanej postawy. Jednak angażowanie się w walkę z Kościelną polityką jest walką z wiatrem. Musimy poruszać się na dziwnym polu walki gdzie często sam Kościół jest przeciwnikiem dla samego siebie.
OdpowiedzUsuńCzęsto mówię że nie tylko naszym wrogiem jest szatan,świat,ciało ale i Kościół w jakiejś swojej części stał się obciążeniem dla chrześcijan. Co w tej sytuacji robiłby Jezus? Pozostaje nam zwrócić swój wzrok do Boga. Brać swój krzyż i iść za Nim.
@RC7, bardzo mi przykro, ale usunąłem Twój pierwszy komentarz, ponieważ nie jest to miejsce na wywlekanie prywatnych spraw z podawaniem imion i nazwisk :(
OdpowiedzUsuńOczywiście zapraszam do komentowania poruszanych tematów.
Wybacz bracie Marianie, ale przejmowanie zborów przez pokrewne kościoły nie jest prywatną sprawą. Ale ok, chodziło mi o część zboru w Głogowie, który jest teraz zborem Wspólnoty Zborów Chrystusowych, a był zborem KZ.
OdpowiedzUsuńKażdy internauta powyżej 12 roku życia umie sprawdzić kto był/jest w obu zborach pastorem.
danielu.m.
OdpowiedzUsuńMożesz wyjaśnić, co rozumiesz pod pojęciem "wyniki Kościoła" i że są one mizerne? Co rozumiesz pod pojęciem "Kościół"?
Chciałbym zwrócić uwagę na to nasz Pan Jezus Chrystus jest głową Kościoła (wszystkich wierzących, narodzonych na nowo osób). Jeśli zetem mówimy, że Kościół ma mizerne wyniki, to czy nie stawiamy Głowy Kościoła w złym świetle? Czy Głowa Kościoła nie dba o to, aby działania Kościoła były takie, jak chce Głowa?
Jezus Chrystus jest dobrym pasterzem, jest doskonałą Głową Kościoła, wie, kto jest jego, wie kto jest członkiem Kościoła - jego ciała. Ja jako głowa mojej żony nieraz nie wywiązuję się z moich zadań. O Jezusie tego powiedzieć nie możemy.
Chyba chodzi o to, że czasem patrzymy na dany zbór, czy denominację, i mówimy Kościół to, Kościół tamto... A przecież nie wszyscy z danego zboru czy denominacji stanowią Kościół...
Właśnie Rafale, to kwestia Kościoła widzialnego i niewidzialnego. Ten drugi jest znany jedynie naszemu Panu, jego Głowie. Niestety nie pokrywają się one ze sobą. Nas jako wierzących, uznających w pełni zwierzchnictwo Jezusa interesować powinien przede wszystkim ten Kościół znany jedynie jemu i który my dzięki Duchowi Świętemu możemy też rozpoznawać. Innym powinniśmy nieść Dobrą Nowinę i nawoływać ich do pokuty i nawrócenia, nawet jeżeli mienią się braćmi.
OdpowiedzUsuńKościół Katolicki twierdzi że jest prawdziwym Kościołem Jezusa Chrystusa. My protestanci wiemy że tak nie jest. Oczywiście Zielonoświątkowcy myślą podobnie jak Katolicy. Przecież jesteśmy najbliżej prawdy i nic nie można powiedzieć złego na nas. Jednak daleko nam od wzoru. Pewność siebie zgubiła nas, Kościół Chrystusa nie pokrywa się z Kościołem na ziemi i to nie tylko z Kościołem Katolickim ale i Zielonoświątkowym. Oczywiście porównując się z KK wyglądamy cudownie. Ale nie w porównaniu z Kościołem niewidzialnym. Powiem tak, Kościół niewidzialny to tylko mała część Kościoła widzialnego tzn. Zielonoświątkowego???
OdpowiedzUsuńWięc czy jesteśmy Kościołem Jezusa?
Oczywiście wzburzymy się tak samo jak Katolik?
Mizerne wyniki Kościoła związane są z wycofaniem się Kościoła. Większość zborów które znam żyją strachem gdy słyszą o ulicy. Kościół woli bezpieczne miejsce w ławkach Kościoła. Zasłania się ogromem służb byle tylko nie wyjść na ulicę. Moje miasto jest jak wielkie pole które potrzebuje aby je zasiać. Jednak Kościół tak strasznie skupił się na indywidualnej ewangelizacji sąsiadów, rodziny, osób w pracy. Zbór który liczy powiedzmy 100 osób dociera do 10.000 osób przez całe swoje życie i chwała Bogu. Jednak miasto liczy 100.000. Więc na ogromnych hektarach które mamy zasialiśmy tylko "kilka arów". Ale zbory nie chcą wychodzić na ulicę. Diabłu udało się zasiać "strach" i myślenie że "nic nie działa". Świadectwo często jest zakopanym talentem. Mówi się "jacy przywódcy taki zbór". Jaka RNK takie zbory" . Dodam iż cieszę się zborami które działają zdecydowanie w ewangelizacji. Są jednak te które nie chcą działać, bo nawet pastorzy mówią że to nie działa, i strach jest w nich samych. Dlaczego NRK nie przyciśnie lokalnych liderów. I tu po raz kolejny pojawia się "koloryt zboru". Mamy zbory tzw.
"uświęceniowe" które skupiają się na przyjściu Chrystusa i dążeniu do świętości. Ktoś kiedyś powiedział ludzie giną na ulicy idą do piekła nie słyszeli nigdy ewangelii a nas to "g" obchodzi. Przepraszam za stwierdzenie. Jeśli bardziej na zgorszy słowo"g" od tego że "giną ludzie", to pokazuje gdzie jesteśmy? Owszem Kościół często jest słaby i odpoczywa nad potokiem, jednak ten odpoczynek trwa latami.
"RC7" zgadzam się z niektórymi twoimi stwierdzeniami o których piszesz,jednak jesteś trudną osobą do rozmowy, sam czasem bywam taką osobą, jednak stanę w obronie pastora o którym pisałeś. Sprawa jest kontrowersyjna. Jeśli mówimy o sprawiedliwości, to chciałbym aby sprawa ta całkowicie była wyjaśniona, może już jest? Jednak duża grupa osób okazała zaufanie i łaskę, z tego względu szanuję każdą z tych osób i ich decyzje.
Jeżeli naprawdę jesteśmy częścią Kościoła Jezusa Chrystusa nie ma w nas żadnych ambicji ani dobrego mniemania o sobie, także o swojej społeczności - zborze czy denominacji. I nie będziemy się wtedy oburzać, że ktoś powie coś złego o tej denominacji. Bo wiemy, że nie o to chodzi. Myślenie kategoriami denominacji - tak przecież nie może myśleć CHRZEŚCIJANIN. Przez lata dosłownie odwiedzałem co jakiś czas pewne małe miasteczko, uczestnicząc w niedzielnych nabożeństwach lokalnego zboru. Oni nie mieli na drzwiach (wynajętego lokalu zresztą) tabliczki z nazwą denominacji. I mnie to w ogóle nie interesowało, bo znajdywałem u nich zdrową naukę i społeczność z Bogiem. Dowiedziałem się dopiero po kilku latach do jakiej społeczności należą i nie było mi to już do niczego potrzebne, bo wiedziałem, że są moimi braćmi i siostrami w Chrystusie.
OdpowiedzUsuńWięc nie dziwmy się że bracia nie mają dobrego myślenia o prowadzeniu Kościoła przez RNK i lokalnych przywódców skoro jest to dalekie od właściwego prowadzenia Kościoła. Nie powinni się więc obrażać i przyjmować uwagi, przecież nie mogą mieć mniemania o sobie i o swojej społeczności czy też denominacji. "tak przecież nie może myśleć CHRZEŚCIJANIN"
OdpowiedzUsuńWięc prośba do przywódców aby otworzyli Kościoły i wyszli na ulice zasiać resztę pola.
Prośba do RNK oto aby zalecili, nakazali lokalnym przywódcom otwarcie Kościołów, aby wyszedł na ulicę siać. Wierni dziś myślą że tak właśnie ma wyglądać Kościół, taki zamknięty i mało kto się tym przejmuje. Dążymy do świętości więc zerwijmy jednym z największych grzechów którym jest brak ewangelizacji. Stały grzech, tak jak stare krzesło w domu. Przyzwyczajenie.
Może należy przybić do drzwi Kościołów kartkę z tym zarzutem.
Ja w kwestii ewangelizacji.
OdpowiedzUsuńJestem przekonany, że w tej sprawie musimy sami stanąć po właściwej stronie. A to oznacza, że sami będziemy ewangelizować. Od tego należy zacząć. A później być dobrym przykładem i zachętą dla tych, którzy należą do ciała Jezusa, nie poprzez "zapisanie" się do jakiejś denominacji, lecz dla tych, którzy narodzili się na nowo i Duch Święty zamieszkał w nich.
Co do tych pierwszych (zapisanych, nie narodzonych na nowo ale będących w zborze), to ich również należy ewangelizować a nie zachęcać do wyjścia aby głosili ewangelię. To niemożliwe. Oni po prostu tej ewangelii nie rozumieją i nie znają. Bo gdyby ją poznali to by się narodzili na nowo.
Zatem jeszcze raz: Zachęcam do bycia przykładem w kwestii ewangelizacji i poprzez własną postawę świadczyć i zachęcać innych członków kościoła do niesienia Dobrej Nowiny ludziom, którzy idą na potępienie.
Ale tacy ludzie nie myślą o sobie źle, twierdzą że są nowo narodzeni,co więcej odrodzeni, są liderami i przywódcami. Jeśli zacznę ich uświadamiać o potrzebie głoszenia na ulicy spotkam się z tym że ich "oskarżam" albo że to ich "nie dotyczy", czy też "to nie działa", "szkoda grosza". I nie wyjdą i nie widzą w tym nic złego? Czasem dla zasłony robi się dwie akcje w ciągu roku. Jeśli pojawia się mała grupa która chce to robić to nie ma ona wsparcia, przeważnie w zborach jest to młodzież. Znam tylko kilka osób którzy są dla mnie w tej dziedzinie przykładem, ogólnie zawsze brak mi było autorytetów i przykładów do naśladowania w tym temacie. Przeciwnie temat ten jest zawsze tematem sporów i walki w Kościołach z liderami i przywódcami o Konieczności takiego działania. To mnie najbardziej przeraża w Kościele brak świadomości o konieczności takiego działania i pasywność przywódców. Znam ludzi modlitwy, ale gdy słyszą słowo ulica to się wycofują. Jedna z sióstr powiedziała mi kiedyś że ma 8 służb w Kościele ale ulicy się boi. To nie jest tak że na ulicę jest powołanych tylko garstka osób.Zachęcanie do indywidualnego chrześcijaństwa nie jest dobre. Kalectwem Kościoła jest to że Kościół nie chce stanąć na ulicy razem. Sami przywódcy i starsi zborów często nie mają takich pragnień, a co gorsza często gaszą tych którzy chcą to robić. Samo przyglądanie się młodzieży nie wystarczy. Młodzież jest zawsze w Kościołach grupą wychodzącą na ulicę. Zauważam że czym ludzie dłużej w Kościele tym mniej ewangelii świat słyszy. Znam 50latków którzy stają na ulicy jednak to jednostki. Cóż pozostaje zająć się sprawą kobiet w Kościele....
OdpowiedzUsuńBracie ukochany w Jezusie -Danielu!
OdpowiedzUsuńKiedyś parę lat temu kiedy odchodziłem z denominacji "B", postanowiłem powiadomić o tym wszystkich pastorów w moim mieście, że Pan dał mi wyraźne słowo bym wyszedł i otworzył swój dom dla społeczności w której jestem dzisiaj pastorem. Kiedy pojawiłem się u pewnego Pastora z K.Z. i powiedziałem że miejsce kościoła jest na ulicy naszego miasta i że tam zamierzam być, usłyszałem, że to co robię jest od diabła i że miejsce kościoła wcale nie jest na ulicy,a przynajmniej nie przede wszystkim. po błogosławiłem Tego Człowieka i do dzisiaj go błogosławię. jednak przez te około pięć lat moje myślenie o ewangelizacji zmieniło się nieco i jak patrzę na życie i służbę Jezusa to widzę że Ewangelizacja w znaczeniu tego słowa świadczenie o dobrej nowinie i o Panu Jezusie to nie tylko same słowa, to przede wszystkim Styl mojego życia.
Jezus miał Swój Boży styl życia i to było to co przyciągało wielu a wręcz tysiące.!! On przywracał ludzi do społeczności , dawał im nadzieję na inne jutro, sprawiał że mogli wrócić do życia i pracy, podnosił ich wartość w oczach ludzi i ich samych przebywał z nimi i cieszył się z nimi ,a także kiedy trzeba to płakał z nimi, a przede wszystkim mówił o miłosierdziu Boga Ojca dla wszystkich ludzi, ogłaszał przez to rok łaski Pana.
To co my powszechnie nazywamy ewangelizacją, to są dobre rzeczy... koncerty rozdawanie traktatów nawoływanie do nawrócenia- to wszystko jest potrzebne,ale kiedy pomyślę sobie że większość ludzi patrzy na to co ja robię a nie mówię to moje myślenie się zmienia,...to jak traktuję ludzi, zwierzęta, rośliny, i wszelkie stworzenie... to jest prawdziwa ewangelia o Królestwie.wszelkie oznaki miłości wobec Braci to jest to po czym nas ten świat odróżni od innych...
Niech Cię Bóg Błogosławi Bracie
Zgadzam się z tym, idealnym rozwiązaniem jest to że jesteśmy świadectwem ale równocześnie wychodzimy z nim na ulicę. Jednak Kościół dziś jest w miejscu w którym musi zdecydować jaką drogę chce wybrać. Pierwszą z tych dróg jest to że decydujemy się na to aby Bóg użył nas takim jakim dziś jesteśmy narzędziem, często słabym i niedoskonałym do ewangelizacji. Kościół nie nauczył się tego iż na pustyni duchowej musi widzieć zgubionych. Drugą drogą jaką możemy wybrać jest tzw. pełnia Ducha Świętego o której tak często się mówi. Jeśli idziemy tą drogą to musimy wiedzieć że związane jest to z poświęceniem czasu jaki oddajemy Bogu w naszej indywidualnej społeczności. Z doświadczenia wiem że jeśli chcemy darów duchowych,przekłada się to na godziny społeczności z Bogiem. Nie ma "pełni Ducha" w 20 minut z Bogiem codziennie. Chodzi mi oto że dziś Kościół nie chce wybrać żadnej z tych dróg??? I nie wiem dlaczego. Poświęcenie się Bogu jest trudne,wielu na to się nie decyduje z różnych powodów np. brak czasu i tak dalej. Ale jednocześnie te same osoby nie chcę wyjść do osób zgubionych w takim stanie w jakim się znajdują. Kościół musi w końcu na coś się zdecydować, mijają lata i nic się nie zmienia. Wierzący czekają wciąż na jakiś nowy wiatr i wciąż czekają??? Kościół za bardzo chce oglądać skutki tu na ziemi, będą widoczne zapewne dopiero w niebie. Naszym zadaniem jest siać a nie oczekiwać że ludzie od razu będą przychodzić do Kościoła. To tak jakby wyjść na pole rzucić parę garści ziarna i wrócić do domu oczekując że zaraz będzie wielkie żniwo. Kościół ma siać a nie zbawiać, to zadanie dla Boga. Należy zastanowić się na jakiej podstawie Duch Święty ma działać.
OdpowiedzUsuńW ewangelizacji nie chodzi mi tylko o traktaty, nawoływanie itp. ale jest to też praca z bezdomnymi, troska o chorych, tam gdzie ten kontakt można złapać tylko na ulicy i okazać miłość której nie da się okazać tylko znajomym, sąsiadom czy też ludziom z pracy. Ciągłe mówienie tym samym osobom nie ma przecież sensu. Pozostaje modlitwa i dobre życie nasze które widzą. Za to tłumy ludzi którzy nigdy nie słyszeli o tym czym jest ewangelia. Przecież Bogu oto chodzi by każdy usłyszał i zdecydował w sercu swoim , by kiedyś na sądzie nie było tłumaczenia że "nie słyszałem". Bóg nie chce sądzić świat na zasadzie "sumienia". Nie widzę nic przeciwko dobremu stylowi życia i jednoczesnej szeroko pojętej ulicznej ewangelizacji.W wielu zborach jest to normalne. W wielu nie, wspomnę jeszcze o tym że znam braci którzy byli zapaleni do takiego działania, walka z Kościołem o możliwość działania sprawia że jeżdżą po Polsce szukając społeczności gdzie Kościół jest otwarty na takie działanie i są szczęśliwi że znaleźli takie miejsce. Jedak niektórzy nie znaleźli z braku możliwości przeprowadzki i muszą być tam gdzie są. Czy normalna jest taka rotacja. To kolejna argument co do słuszności zachowania "kolorytu zborów". I tu pozostaje powiedzieć że często jest to walka z wiatrem. Należy brać swój krzyż którym często jest Kościół i naśladować Go. Łatwiejsze jest to niż resocjalizacja RNK i systemu władz lokalnych. Każdy sobie." Niech każdy zostanie przy swoim zdaniu". Ale czy to buduje??? Nie jestem idealny w swoim życiu, czasem patrząc na swoje życie wstecz widzę że moje życie jest jak życie Dawida. Choć jestem tylko zwykłym członkiem społeczności bracia, Kościół przeraża mnie w tym temacie. Z tego co wiem tyle samo osób przychodzi i odchodzi z Kościoła rocznie.Ale to już inny temat. Kościół zdrowy to Kościół otwarty. Kościół chory nigdy nie będzie zdrowy puki nie otworzy się na świat ludzi zgubionych. Diabłu podoba się zawężenie pola do zasiania. Boga zapędziliśmy w kąt indywidualnego świadczenia. Nam przecież została powierzona służba pojednania. Cieszę się jak widzę Kościół ulicy. Ciekaw jestem jak przed Bogiem odpowiemy jako Kościoły odpowiedzialne za ewangelizacje naszych miast???
Gary Wilkerson mówi o zborach Uświęceniowych które swą świętością chcą zbawić świat jednocześnie nie będąc otwarte na świat.Pułapka diabłu się udała. Wszystko ma swoje miejsce w Kościele. Czasem Kościół potrafi zamodlić się i nie przestąpić progu Kościoła. Jest modlitwa, post ale i ewangelizacja której zdecydowanie najmniej. To wszystko ma działać wspólnie. Ale i dziś słyszy się że "tylko modlitwa".
OdpowiedzUsuńCo to ma wspólnego normalnym funkcjonowaniem Kościoła. Mówić o tym można godzinami. Bracia bądźcie zachętą dla tych którzy w zborach chcą działać na ulicy, otwierajcie im drogą i nie gaście Ducha. Nie zmuszam nikogo do wyjścia na ulicę, jest mi po prostu przykro z tego powodu co widzę i zatrwożona jest moja dusza.
Jeżeli wejdziesz na mój profil Danielu to zobaczysz czym się zajmuję i zajmowałem w K.Bapt.
OdpowiedzUsuńJestem osobą która założyła pierwszy w Polsce Kofee Hause w Koszalinie i przez cztery lata jako jego lider "szlajałem" się po ulicach i slamsach mojego miasta i nie tylko, w pogoni za udręczonymi i poturbowanymi bezdomnymi alkoholikami i narkomanami. przez ten czas zawiozłem do ośrodków odwykowych i hosteli około 40 osób, przeprowadziłem tysiące rozmów z ludźmi podczas regularnych spotkań Teen Challenge w naszym zborze i na dworcach czy też i w śmietnikach setki nocy zarwanych w imię celu jaki wytyczył mi Bóg, Efektem tego jest garstka żyjących (może trzy osoby) po 9 letnim okresie i masę zmienionego przekonania na ten temat. Dzisiaj wiem że ewangelizacja tych najbardziej "potrzebujących" to nie tylko zachęcanie ich do zmiany myślenia i mówienie o Jezusie, czy wysyłanie ich do ośrodków odwykowych.Tu potrzeba długofalowego działania kościoła, opartego na stworzeniu zaplecza pomocy tym ludziom w powrocie do społeczności poprzez danie i miejsc pracy, okazanie im zaufania, danie miejsc schronienia, często potrzeba uwolnić takiego człowieka w imieniu Jezusa o demona.... jest wiele naprawdę czynników które mają olbrzymi wpływ życie tych ludzi... Jezus miał wpływ na życie ludzi: dawał im nadzieję, przywracał do społeczeństwa, uwalniał, uzdrawiał, wskrzeszał to co było bez życia. pokazywał drogę wyjścia, a kościół ciągle mówi: "nawróć i uwierz a Jezus zmieni Twoje życie" i co dalej..??? to jest walka z wiatrakami!!! jeżeli się to nie zmieni to gdzie chcemy przyprowadzać tych ludzi ??? do społeczności która nie umie wybaczać sobie na wzajem i ciągle się kłóci i spiera o pierdoły ??? co możemy zaoferować tym ludziom... czy Ty albo Twój brat jesteście dzisiaj gotowi na to człowiekowi z ulicy otworzyć swój dom i powierzyć mu pieczę nad Waszym majątkiem...Nie oskarżam ale próbuje uświadomić Ci bracie skalę problemu i muszę Ci powiedzieć że ja przez te wszystkie problemy przechodziłem i możesz o to zapytać wielu ludzi do dzisiaj działających w strukturach TEEN CHALLENGE. i nie jest to żaden hymn pochwalny na moją cześć to są realia.!!!
Pozdrawiam i życzę wytrwałości.
Dziękuję ci bracie jesteś dla mnie zachętą, właśnie o takie działanie Kościoła mi chodzi, wiadomo od czegoś trzeba zacząć. Nawet gdy z tych setek ludzi przyjdzie do Kościoła jedna osoba to sukces. Jednak wierzę w to że w niebie będzie można ujrzeć ich więcej, ponieważ nie wiemy jak ich życie się potoczy dalej, gdzie będą i czy w dniu śmierci nie zawołają do Boga ponieważ będą wiedzieć że istnieje bo ktoś im głosił. A jest to wynikiem działania na ulicy. Wierzę że ujrzysz dużo większy owoc swojej służby w niebie. I ja takie mam myślenie zrobić to co mogę a resztę pozostawić Bogu mając nadzieję że ujrzę wiele twarzy osób które właśnie spotkałem na ulicy w niebie.
OdpowiedzUsuń