01 lutego, 2012

Sprawa nie cierpiąca zwłoki

Zgliszcza po wybuchu gazu w Gdańsku w 1976 roku
fot. Zbigniew Kosycarz/KFP
Pozwólcie, że jako Gdańszczanin przypomnę dziś tragiczne zdarzenie, jakie miało miejsce w Gdańsku 36 lat temu. Otóż 1 lutego 1976 roku w budynku mieszkalnym przy ulicy Struga 12 na gdańskich Siedlcach doszło do wybuchu gazu.

 Przyczyną katastrofy był wybuch gazu pochodzącego z przebiegającego pod budynkiem, nieszczelnego gazociągu. Jak na ironię losu, ten budynek w ogóle nie był podłączony do sieci gazowej. Jednakże gaz z rozszczelnionej rury zebrał się w jego piwnicy i gdy wieczorem jeden z mieszkańców zszedł tam po coś i zapalał światło, iskra normalnie powstająca w wyłączniku prądu, spowodowała zapłon oparów gazowych.

 Śmierć poniosło 17 osób, 11 zostało rannych, a dwupiętrowy budynek przestał istnieć. Zginęli od wybuchu gazu, którego w swoim domu nie mieli i na co dzień z niego nie korzystali.

 Akurat dzisiaj w rozważaniach życia Jezusa, które prowadzimy w naszej wspólnocie kościelnej w Gdańsku, docieramy do momentu, gdy ktoś przyniósł Jezusowi wiadomość o niezawinionej śmierci pobożnych Żydów składających ofiary w świątyni.

 W tym samym czasie przybyli do niego niektórzy z wiadomością o Galilejczykach, których krew Piłat pomieszał z ich ofiarami. I odpowiadając, rzekł do nich: Czy myślicie, że ci Galilejczycy byli większymi grzesznikami niż wszyscy inni Galilejczycy, że tak ucierpieli? Bynajmniej, powiadam wam, lecz jeżeli się nie upamiętacie, wszyscy podobnie poginiecie. Albo czy myślicie, że owych osiemnastu, na których upadła wieża przy Syloe i zabiła ich, było większymi winowajcami niż wszyscy ludzie zamieszkujący Jerozolimę? Bynajmniej, powiadam wam, lecz jeżeli się nie upamiętacie, wszyscy tak samo poginiecie [Łk 13,1–5].

 Wniosek z tych słów Jezusa jest prosty. Każdego dnia trzeba żyć w pojednaniu z Bogiem, ponieważ niezależnie od tego, czy ktoś żyje tak, jakby prosił się o śmierć, czy jest Bogu ducha winny, moment, gdy trzeba będzie stanąć przed Bogiem, może nastąpić w każdej chwili.

 Tydzień temu była u mnie w biurze, a potem i na środowym nabożeństwie, matka jednego z trzech gdańskich chłopaków, którzy 14 stycznia br. wraz z koleżanką jechali Jeepem i w Granicznej Wsi, w gminie Trąbki Wielkie, wpadli w poślizg, dachowali, a następnie ich samochód wpadł do przydrożnego stawu, gdzie wszyscy zginęli. Gdy jej niespełna trzydziestoletni syn wychodził z domu, nic nie wskazywało na to, że jest to ostatni dzień jego życia. Do zobaczenia, Mamuś - powiedział, ale słowa dotrzymać już nie może.

 Gdyby więc dzień 1 lutego – jak dla wspomnianych dziś mieszkańców Gdańska – miał być  ostatnim dniem Twojego życia, jak myślisz? – Gdzie spędzałbyś wieczność? Biblia naucza, że można ją spędzać tylko albo w niebie, albo w piekle.

 Czyż nie warto przemyśleć tej kwestii i zawczasu uporządkować swoich relacji z Bogiem?

1 komentarz:

  1. Bardzo ciekawie napisane. Jestem pod wielkim wrażaniem.

    OdpowiedzUsuń