Zdarzają się w życiu chrześcijan chwile zastoju. Niektóre z nich wynikają z prowadzenia Ducha Świętego. Bóg chce, abyśmy na coś poczekali, a w każdym bądź razie nie chce, abyśmy szli do upragnionych celów po trupach i na skróty. Ma dla nas określone błogosławieństwo w odpowiednim czasie i nie warto tego przyśpieszać.
Bywa jednak i tak, że Bóg już od dawna chce nas czymś obdarować, wyposażyć, wprowadzić nas w określoną rzeczywistość, a my wciąż pozostajemy gdzieś obok tego błogosławieństwa. Dlaczego? Może być tak, że nie rozumiemy woli Bożej dla naszego życia i dlatego tkwimy w martwym punkcie. Nieraz jednak wola Boża jest nam znana. Odkryliśmy swoje powołanie i przeznaczenie, a jednak całymi latami nie przykładamy ręki do wyznaczonego nam dzieła i nie stawiamy swojej stopy na przyznanym nam przez Boga gruncie.
Coś takiego nie przytrafia się bynajmniej tylko marginalnej części ludu Bożego. Pismo Święte uświadamia, że czasem może to dotyczyć znakomitej większości. I zgromadził się cały zbór synów izraelskich w Sylo, i umieścił tam Namiot Zgromadzenia, bo kraj był już przez nich podbity. Pozostało jednak wśród synów izraelskich siedem plemion, którym ich dziedzictwa jeszcze nie przydzielono. Jozue rzekł więc do synów izraelskich: Dokąd będziecie zwlekać z tym, by pójść i objąć w posiadanie ziemię, którą dał wam Pan, Bóg ojców waszych? [Joz 18,1-3].
Siedem z dwunastu plemion izraelskich miało swoje dziedzictwo niemal na wyciągnięcie ręki, a wciąż koczowali w tymczasowych warunkach. Owszem, po czterdziestu latach wędrówki po pustyni byli przyzwyczajeni do życia w namiotach i niezwyczajni do regularnej uprawy ziemi. Przejściowe warunki miały wprawdzie swoje mankamenty, ale też wiele usprawiedliwiały. Kto nie objął konkretnej ziemi, nie miał na głowie szeregu obowiązków. Nie odpowiadał za ogólny wizerunek danego terenu, nie martwił się, jak przydzielone grunty zagospodarować, no i nie musiał też płacić podatków.
Bóg nie pochwalał tej postawy wśród Izraelitów. Przyprowadził ich do Kanaanu, aby objęli Ziemię Obiecaną w posiadanie. Mieli tam pójść, przyjąć na siebie odpowiedzialność, zamieszkać tam, zakasać rękawy i zabrać się do pracy. To, że siedem plemion wciąż pozostawało poza swoim przeznaczeniem, mogło niestety świadczyć o ich lenistwie.
Nie inaczej jest w sensie duchowym z Królestwem Bożym pośród nas. Każdy chrześcijanin został obdarowany i powołany do określonych zadań. Wszyscy mamy swoją 'działkę' do zagospodarowania. Bóg oczekuje, abyśmy jako Jego słudzy, żyjący w konkretnym miejscu na ziemi, praktycznie weszli w naszą odpowiedzialność.
Może i wygodniej jest pozostawać w stanie przejściowym. Zwłaszcza, że Biblia nazywa nas pielgrzymami i przychodniami na tym świecie, łatwo nam przychodzi uzasadnianie braku konkretnego zaangażowania się w cokolwiek. Po co się trudzić, skoro i tak wkrótce nas tu nie będzie, a i nasze dzieła nie potrwają zbyt długo, przemija bowiem kształt tego świata [1Ko 7,31].
A jednak wolą Bożą jest pracowitość jego sług na ziemi. Nie leńcie się, gdy trzeba ciężko pracować, lecz służcie Panu z żarem ducha [Rz 12,11 w przekładzie Sterna]. Nie jesteśmy powołani do życia w zastoju. Nasza bierność i bezczynność nie służy ani nam samym, ani chwale Królestwa Bożego. Trzeba nam zabrać się do pracy! Bez względu na wiek, płeć i stan zdrowia, trzeba nam głosić ewangelię, nieść pomoc ludziom w potrzebie, organizować i prowadzić wszelką biblijną działalność w możliwym dla nas zakresie.
Domyślam się, że każdy chrześcijanin ma w sercu określone marzenia i plany związane z powołaniem i służbą Bożą. Ja w każdym bądź razie je mam. Jestem wewnętrznie przekonany, że Bóg oczekuje od nas konkretnego działania tu i teraz. Nie chce, abyśmy tkwili w martwym punkcie i umierali z szeregiem niezrealizowanych zamiarów.
Unikajmy zastoju. Rozmyślajmy i rozmawiajmy o naszym duchowym dziedzictwie. Stawajmy się jego posiadaczami!
Więc do roboty......
OdpowiedzUsuńTego słowa potrzebowałm Pastorze!
OdpowiedzUsuńDziekuję bardzo!