17 grudnia, 2012

Lot bezsamolotowy

Dziś rocznica pierwszego, udanego lotu samolotem. 17 grudnia 1903 roku przed południem  Orville Wright wzbił się w powietrze i dokonał krótkiego lotu na odległość około 37 metrów. Tego samego dnia jego brat, Wilbur Wright, przeleciał 279 metrów. Zazwyczaj za pierwszy lot samolotu uznawany jest przelot Orville'a, chociaż dopiero przy późniejszym o kilka godzin wyczynie Wilbura, z uwagi na udaną próbę sterowania, można mówić o wystąpieniu wszystkich elementów składających się na lot samolotem.

Zaledwie trochę ponad sto lat temu, a jakże ogromny postęp technologiczny zapoczątkowali Bracia Wright! Kto już widział Boeinga 787, Dreamlinera, ten może złapać się za głowę, patrząc na załączoną do tekstu fotografię. Samolot nie tylko stał się normalnym środkiem transportu dla milionów ludzi, lecz zapewnia też przy tym najwyższy komfort podróży.  Poetycki opis nadnaturalnych możliwości Boga z Psalmu 104: Czynisz obłoki rydwanem swoim, suniesz na skrzydłach wiatru, można dziś odnieść również i do człowieka.

Podziwiając niezwykły upór w dążeniu do celu i pomysłowość Braci Wright, którzy nauczyli nas latać samolotem, kieruję dziś swoje myśli w stronę przelotu innej kategorii. Biblia mówi: Życie nasze trwa lat siedemdziesiąt, a gdy sił stanie, lat osiemdziesiąt; A to, co się ich chlubą wydaje, to tylko trud i znój, gdyż chyżo mijają, a my odlatujemy [Ps 90,10]. Któregoś dnia, już bliżej niż dalej, przyjdzie i na mnie pora. Odlecę bez wsiadania do jakiegokolwiek samolotu. Tutaj zostanie tylko moje ciało. Poczeka sobie do chwili zmartwychwstania.

Niewykluczone też, że od razu odlecę z ciałem, bo przecież czekam na pochwycenie Kościoła. Gdyż sam Pan na dany rozkaz, na głos archanioła i trąby Bożej zstąpi z nieba; wtedy najpierw powstaną ci, którzy umarli w Chrystusie, potem my, którzy pozostaniemy przy życiu, razem z nimi porwani będziemy w obłokach w powietrze, na spotkanie Pana; i tak zawsze będziemy z Panem [1Ts 4,16-17]. W takim przypadku, w jednej chwili moje śmiertelne ciało nabierze cech nieśmiertelności i będę mógł śmiać się z grawitacji.

Czyż to nie ekscytujące być chrześcijaninem? Bez żadnego samolotu, jak Bracia Wright, bez żadnego balonu i kapsuły, jak Baumgartner, a zostaniemy porwani w obłokach, w powietrze, na spotkanie i tak już na zawsze z Nim pozostaniemy. Nie spadniemy po paru minutach, jak oni, na ziemię. Alleluja!

Nie pytajcie mnie o szczegóły. Wiem na ten temat tyle, ile każdy czytelnik Biblii. Ale wiem też, że Biblia na pewno mówi prawdę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz