Dziś rocznica rozpoczęcia znanej mi niegdyś wyłącznie z
serialu „Czterej pancerni i pies” Bitwy pod Studziankami. 9 sierpnia 1944 roku pod
dzisiejszą wsią Studzianki Pancerne, wojska radzieckie wraz z przydzieloną do
nich polską 1 Brygadą Pancerną im. Bohaterów Westerplatte rozpoczęły bitwę z
resztkami dwóch niemieckich dywizji pancernych i dywizją grenadierów.
Bitwa trwała kilka dni i zakończyła się zwycięstwem sił
polsko-radzieckich. Czego w tej bitwie dokonali bohaterowie kultowego serialu,
można dowiedzieć się oglądając odcinki 3,4 i 5. J Z historii II Wojny Światowej natomiast jest
wiadome, że celem oddziałów radzieckich i polskich pancerniaków była obrona przyczółku
warecko-magnuszewskiego.
Właśnie o tym przyczółku dziś słów kilka. Utworzyły go wojska
Armii Czerwonej w dniu 1 sierpnia 1944 roku, przeprawiając się przez Wisłę w
rejonie Mniszewa i Ryczywołu. Przyczółek warecko-magnuszewski miał wielkie
znaczenie strategiczne w dalszym marszu na Berlin. Niemcy ruszyli, aby czym
prędzej wyprzeć sowietów ze świeżo utraconych terenów po zachodniej stronie
Wisły. Zdawali sobie z tego sprawę, że jeżeli przyczółek pozostanie w rękach
Armii Czerwonej, wówczas nie będą już mogli tak łatwo się jej oprzeć. Następnym,
naturalnym sojusznikiem Niemców w stawianiu czoła wojskom radziecko-polskim
mogła być dopiero rzeka Odra.
Idea przyczółku ma swoje - i to dwojakie - zastosowanie
również w sferze duchowej. Każdy chrześcijanin ma do dyspozycji oręż
sprawiedliwości ku natarciu i obronie [2Ko 6,7]. Prowadząc ofensywę, zaczynamy
od zdobywania duchowych przyczółków na terytorium wroga. Trwałych zwycięstw w
walce duchowej nie osiąga się w jeden dzień. Potrzebna jest w tym mądra
taktyka; ruszyć, zdobyć przyczółek, umocnić pozycję i dopiero wtedy można podążać
dalej!
Działa to jednak tak samo i w drugą stronę. Nieprzyjaciel
nie może pogodzić się z przegraną. Stara się uchwycić w naszym odrodzonym życiu
jakiś przyczółek. Diabeł, jak to niegdyś mawiał nasz gdański pastor, na
początku nie domaga się od nas zbyt wiele. Stara się wbić w ścianę izby naszego
serca chociażby tylko jeden swój gwóźdź. Gdy go już ma, może potem przyjść i
chcieć na „swoim” gwoździu powiesić u nas kapelusz. I tak dalej, aż się całkiem
do naszego serca wprowadzi.
Nie dawajcie diabłu przystępu [Ef 4,27]. Żadnego miejsca,
żadnego czasu, żadnego przyczółku! Jezus mógł powiedzieć: Władca tego świata
jest już bowiem w drodze. We Mnie jednak nie ma nic, na co mógłby się powołać,
nic, co by mogło nas łączyć [Jn 14,30]. A co z nami? Czy i do nas wróg nie ma
jak się przyczepić?
Jeżeli dziś pozwalamy mu całymi godzinami zadomawiać się w naszym życiu, to nie zdziwmy się, gdy z tych niepozornych przyczółków wyprowadzi któregoś dnia frontalny atak na naszą duchowość. Przyczółek to ważna rzecz!
Super artykuł. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuń