Spotkanie istot o znacznie różniących się naturach dla obydwu stron staje się niecodziennym przeżyciem. Odczułem to kiedyś na własnej skórze, gdy na Olszynce zawitał do nas młody koziołek sarny. Nieświadomy ogrodzenia kościelnej posesji wszedł przez szeroko otwartą bramę i szybko poczuł się u nas nieswojo. My również, widząc biegające po podwórzu dzikie zwierzę, nie potrafiliśmy usiedzieć spokojnie. Sytuacja domagała się niezwłocznego podjęcia kroków w celu rozwiązania zaistniałego napięcia.
Proszę wszakże zauważyć, że z im bardziej przeciwną sobie naturą mamy do czynienia, tym więcej zdaje się ona nas interesować i pociągać. Pomijając tak ekstremalne przeżycia jak afrykańskie safari czy podwodny świat raf koralowych, chęć spotkania nawet rodzimego, dzikiego zwierzaka pcha nas do głębokiego lasu i podnosi nam adrenalinę. Drży nam serce, a jednak zapuszczamy się w knieję licząc na wrażenia, których siedząc w domu uświadczyć nie sposób.
Atrakcyjność kontaktu z tak odmienną naturą w niejednym człowieku owocuje pomysłem, by spróbować ją oswoić. Nie przeprowadzać się bynajmniej samemu gdzieś w głąb puszczy, aby tam obcować z dziką przyrodą, lecz raczej jakieś stworzenie z tamtego świata przenieść do siebie, ażeby uatrakcyjniało nam życie, wzbudzając podziw i zazdrość wśród znajomych. Ponieważ takie pomysły zazwyczaj kończą się niepowodzeniem, niejeden dom musi zadowolić się jedynie wypchanym lisem, jastrzębiem albo jakimś ryjem dzika zawieszonym na ścianie. Dwie przeciwne sobie, żywe natury, zamieszkać ze sobą nie mogą.
Rozmyślam dziś o społeczności człowieka z Bogiem. Od chwili upadku Adama i wygnania go z Edenu, grzeszna natura człowieka całkowicie ją uniemożliwiła. Święty Bóg i naturalny człowiek to dwa zupełnie różne, przeciwne sobie światy. Czy można je połączyć? Bóg się nie zmienia. Człowiek w swej naturze musi się zmienić i dopasować do Boga. Możliwe to jest tylko i wyłącznie poprzez śmierć starej natury, nowe narodzenie, poprzez duchowe odrodzenie człowieka. Pojednanie z Bogiem wiąże się także z koniecznością uprzedniego odpuszczenia grzechów, usprawiedliwienia i przywrócenia człowiekowi daru żywota wiecznego.
Taką możliwość stworzył nam Syn Boży, Chrystus Jezus. Jego Boska moc obdarzyła nas wszystkim, co jest potrzebne do życia i pobożności. Otrzymujemy to dzięki poznaniu Tego, który nas powołał w swojej własnej chwale i wspaniałości. Dzięki nim darowane nam zostały drogocenne, największe obietnice, abyście przez nie stali się uczestnikami Boskiej natury, jako ci, którzy nie ulegli zepsuciu, do którego na tym świecie doprowadzają żądze [2Pt 1,3-4]. I uwaga! Nie ma tu mowy o żadnym obopólnym dopasowywaniu się natur. Bądźcie święci jak On - do czegokolwiek przyłożycie rękę. Czytamy przecież: Bądźcie święci, gdyż Ja jestem święty [1Pt 1,15b-16].
Nie od dziś wiadomo, że ludzie czują pociąg do tego, co pozazmysłowe i transcendentne. Świadczy to o naszej potrzebie Boga. Problem w tym, że większość z nas - owszem - chciałaby społeczności z Bogiem, wszakże bez tracenia czegokolwiek ze swojego dotychczasowego życia. Chcąc zachować swój sposób myślenia, ułudę własnej niezależności, swoje przyzwyczajenia, namiętności a także swoje tradycje religijne, niektórzy chrześcijanie coraz częściej zabierają się za dopasowywania Boga do siebie. Próbują oswoić Boga na własny użytek. Pokrętną teologią i stylem bycia powoli urabiają w świadomości chrześcijan Boga na swój obraz i wyobrażenie.
Biblia uczy, że z racji Jego natury, Bogu ze strony człowieka należy się najwyższy respekt. Wszyscy ludzie żyjący w społeczności z Bogiem, także pierwsi chrześcijanie, cechowali się bojaźnią Bożą. Tak ma być, nasz Bóg bowiem jest ogniem, który może strawić wszystko [Hbr 12,29]. Tymczasem wielu dzisiejszych przywódców chrześcijańskich na oczach swoich słuchaczy maluje obraz Boga coraz bardziej "ludzkiego". Ba, zdają się już mieć "boga - swojaka", który na tyle dał się oswoić, że wcale nie trzeba się Go bać. W takim też duchu organizują i prowadzą życie lokalnego kościoła. Wszystko jest dozwolone i mile widziane; luzackie zachowanie, spotkania, w których trudno już dostrzec cechy nabożeństwa, dowolny, luźny ubiór, dostępna dla wszystkich Wieczerza Pańska, na bieżąco dopasowywane do ludzkich gustów muzyka, kazania itd. A to wszystko w imię służby Bożej i coraz lepszej społeczności z Najwyższym.
Kontakt z Bogiem wymaga od nas postaw i zachowania, które znacznie odbiegają od naszych naturalnych odruchów i upodobań. Skąd w ogóle pomysł, że z Bogiem można obcować jak z kumplem, na pełnym luzie?! Skoro spotkanie z głową państwa wymaga trzymania się określonego protokołu, to o ileż bardziej powinniśmy mieć to na uwadze zwracając się do Boga i przystępując do pelnienia służby Bożej. Dla przykładu kilka słów o ubiorze. Pełniący służbę w świątyni kapłani nie mogli tego robić w codziennych ubraniach. Mieli Mu służyć ubrani zgodnie z Jego wolą [zob. 2Mo 28]. Oddajcie Panu pokłon w świętej szacie! Drżyj przed Nim cała ziemio! [Ps 96,9]. Przywracany do służby Bożej arcykapłan Jozue nie mógł pozostać w swoim stroju. Rozkazem Boga został przebrany w odświętne szaty [zob. Za 3,3-7]. Oddawajmy cześć Bogu tak, jak Mu to miłe: z nabożnym szacunkiem i bojaźnią [Hbr 12,28].
Boga nie można oswoić. W ogóle już sama taka myśl, a co mówić działanie, musi spotkać się ze świętym sprzeciwem. Wszystkie atrybuty Boga, w miarę, jak zaczynamy je poznawać, prowadzą nas tylko w jedną stronę: Podejdźcie! Pokłońmy się, oddajmy Mu hołd! Uklęknijmy przed PANEM, naszym Stwórcą [Ps 95,6]. Tylko martwego boga można sobie ustawić po swojemu i czcić zgodnie z własnym upodobaniem. Odwiecznie Żyjącemu służymy zgodnie z Jego wolą, objawioną w Piśmie Świętym i nie inaczej!
Syn Boży w ludzkim ciele w żaden sposób nie dał się ludziom oswoić. Nie zaczął się zachowywać jak oni. Nie dał się urobić nikomu! Od wszystkich za to zażądał opamiętania, radykalnej zmiany życia i wstępowania w Jego ślady. Kto chciał być z Nim, musiał narodzić się na nowo z wody i z Ducha. Tak jest i dzisiaj. Nic się nie zmieniło. Chwała Jezusowi!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz