Dziś nadal rozmyślam o Miłości. Wczoraj wieczorem zadziwiałem się nad wyjątkowością jej zwycięstwa. Jezus wiedząc, że ze strony ludzi czeka Go odrzucenie i ukrzyżowanie, przyszedł do Jerozolimy i z podniesioną głową wszedł w sam środek zagrożenia. Zwyciężył. Jako Syn Boży (nie "dziecko Boże", jak piszą i chcą niektórzy, bo to nie to samo) miał moc nie poddać się siłom nienawistnej ciemności. Lecz On wycierpiał krzyż nie bacząc na jego hańbę [Hbr 12,2]. Miał powód. Była nim Miłość.
Oddał życie. Skonał. Czym prędzej położyli Go w grobie. Jego oprawcy zrobili wszystko, aby już nigdy się z niego nie wydostał. Lecz Miłości Bożej nie można w grobie zatrzymać. Miłość jest nieśmiertelna. Ciało moje spoczywać będzie w nadziei, bo nie zostawisz duszy mojej w otchłani i nie dopuścisz, by święty twój oglądał skażenie [Dz 2,26-27]. Na kilkaset lat przed Wielką Sobotą Syn Boży wyraził tę pewność w jednym z psalmów.
Miłość, nawet ponosząc chwilową szkodę, nie doznaje przez to szwanku. Tym większa jest i tym chwalebniejsza, im więcej kosztuje. Większej miłości nikt nie ma nad tę, jak gdy kto życie swoje kładzie za przyjaciół swoich [Jn 15,13]. Taka miłość nie zostaje w grobie. Prawdziwej miłości nie da się na zawsze zabić.
Gdy rodzimy się na nowo z Ducha i z wody, to miłość Boża rozlana jest w sercach naszych przed Ducha Świętego, który jest nam dany [Rz 5,5]. Gdy w tej miłości zwracamy się ku ludziom, nieraz jesteśmy niezrozumiani, zlekceważeni, pomówieni i odrzuceni. Czasem zranienie może być tak silne, że nasza miłość trafia do grobu. Są to dni, gdy nie mamy sił, by znowu wyciągać rękę, jednać się i przebaczać. Lecz jeśli zamieszkała w nas Miłość, to ten stan naszej duszy nie potrwa długo. Po dwóch dniach wskrzesi nas do życia, trzeciego dnia podniesie nas i będziemy żyli przed jego obliczem [Oz 6,2].
I znowu Miłość jest w formie! Znowu może podawać rękę, szczerze się uśmiechać, przebaczać siedem razy po siedemdziesiąt! Co to za miłość, którą da się zabić?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz