Moja Mama przy pracy w ogrodzie |
Miała 5 lat, gdy wybuchła II Wojna Światowa. Z tego powodu już jej dzieciństwo zostało naznaczone dramatycznymi przeżyciami. Pobyt w obozie koncentracyjnym na Majdanku w czasie wojny, a niedługo po jej zakończeniu bandycki napad na wracających z targu rodziców. Potem niezbyt udany związek małżeński, ciężka praca na roli, prowizoryczne gospodarstwo domowe bez elektryczności, wychowywanie sporej gromadki dzieci. To wymagało wielkiego hartu ducha.
W wieku 37 lat poznała Pana Jezusa i rozpoczęła nowe życie. Trzy lata później przyjechaliśmy do Gdańska. Jej odwaga i determinacja w trosce o dzieci wyrwała nas z zapadłej dziury i przeniosła na drugi koniec Polski, do wielkiego miasta. Tutaj musiała stawić czoła wielu nowym wyzwaniom. Trudne warunki mieszkaniowe, ciężka praca w przyzakładowych stołówkach, wychowywanie w pojedynkę dorastających dzieci. Na szczęście od samego początku w Gdańsku Mama aktywnie przyłączyła się do zboru, co nieraz dodawało jej otuchy i było źródłem wsparcia.
Jakkolwiek by nie oceniać mojej Mamy, to bezsprzecznie zawsze cechowała ją miłość do dzieci oraz niesamowita gościnność. Pod jej opieką nawet niedostatek przestawał być przykrością, a nikt, kto zajrzał do naszego domu, nie odchodził głodny. Na różne sposoby starała się też rekompensować nam trudne warunki życia i ograniczenia wynikające z zamieszkiwania na głębokiej wsi. Nigdy nie zapomnę, jak pewnego razu furmanką starała się przywieźć nam lody z oddalonego o dwadzieścia parę kilometrów miasta. Gdy je wydobyła z papieru i jakiegoś koca niewiele z nich wprawdzie zostało, ale do dziś lepszych lodów ponad tamte jeszcze nie spotkałem.
Niezwykłą cechą mojej Mamy jest też łatwość nawiązywania kontaktów z ludźmi oraz wielka pasja głoszenia im ewangelii. Od chwili bardzo wyrazistego nawrócenia, gdy w jedno popołudnie z typowo gorliwej katoliczki stała się kobietą biblijnie wierzącą w Pana Jezusa Chrystusa, gdziekolwiek się znajdzie, wszędzie opowiada o Zbawicielu. Z niegasnącym zapałem robi tak już ponad czterdzieści lat. Myślę, że jest to bardzo miłe w oczach Pana Jezusa. Podziwiam ją i chcę w tym naśladować.
Bóg obdarzył mnie wspaniałą, kochającą Mamą, która dobrze zdała egzamin z niełatwego macierzyństwa. Za pół roku będzie miała osiemdziesiąt lat. Mam ją dość blisko, bo mieszka w Gdańsku z moim młodszym bratem. Trwa w wierze, a swoją gorliwością wciąż jeszcze niejedno serce potrafi zagrzać do większego oddania się Panu.
Jestem dumny z mojej Mamy i bardzo ją kocham J
Piękne świadectwo.
OdpowiedzUsuń