09 maja, 2013

Czy okrucieństwa to przeszłość?

Obserwując dziś uroczystości 68. rocznicy wyzwolenia obozu Stutthof w Sztutowie rozmyślałem o okrucieństwie, do jakiego może posunąć się człowiek względem drugiego człowieka. Po lekturze wspomnień byłego więźnia tego obozu, Krzysztofa Dunin-Wąsowicza, zmarłego notabene dziś rano w Warszawie, wiem, że bestialsko zachowywali się tu nie tylko hitlerowcy. Niestety, również rodacy w stosunku do swoich bliźnich potrafili zachować się okrutnie. Dla  kawałka chleba, cieplejszego ubrania lub dla złudnej przychylności wyżej postawionego funkcjonariusza obozu,  gotowi byli sponiewierać towarzysza niedoli.

Na szczęście, dzisiejsza gala pod pomnikiem upamiętniającym ofiary obozu Stutthof, to już tylko wspomnienie tamtego koszmaru. Czy aby na pewno? Czy w naszych czasach ludzie nie są już tacy brutalni? Czy lata pokoju i demokracji wyleczyły ludzi ze złego nastawienia do siebie nawzajem? Czy obecnie już nie zdarza się coś takiego, żeby brat krzywdził brata? Czy lata przemocy i okrucieństwa naprawdę mamy już na dobre za sobą?

Słuchając dzisiejszych wystąpień byłych więźniów, chciałoby się, żeby tak było. Niestety, zło nadal mieszka w ludzkich sercach. Ostatnie doniesienia o człowieku, który porwał i przez dziesięć lat więził trzy dziewczyny, gwałcąc je, głodząc, ciężarną bijąc po brzuchu, żeby poroniła – to tylko jeden z dzisiejszych przykładów.  Złych emocji nie da się przyporządkować wyłącznie do takich obszarów ogrodzonych drutami, jak np. obóz Stutthof w latach 39-45 ubiegłego wieku. Ludzie krzywdzą się wzajemnie we wszystkich okresach dziejów i pod każdą szerokością geograficzną.

Tak, hitlerowski obóz zagłady – to okropność. A ojciec za byle co katujący dzieci? A mąż znęcający się nad żoną? A wyrodny syn poniewierający sędziwymi rodzicami?  A pracownica domu opieki pastwiąca się nad niedołężnym pensjonariuszem? Okrucieństwo wszędzie smakuje podobnie. Może tylko z tą różnicą, że osoby, które przeżyły obóz koncentracyjny są dziś otoczone nimbem chwały, a niejedna osoba przez całe lata katowana w domu, żadnej wiązanki kwiatów nigdy za to nie dostanie.

Co można zrobić, żeby wyplenić zło z ludzkich serc i żeby bestialstwo zniknęło na zawsze?  W odniesieniu do innych złych ludzi, niewiele można zrobić, ponieważ problem jest tak głęboki, jak poważne i rozległe jest zjawisko ludzkiego grzechu. Od wieków próbują się z tym uporać organa ścigania, a do sukcesu wciąż jest im dalej niż bliżej. Faktycznie trzeba nam będzie zaczekać, aż sam Bóg położy mu kres. Dopiero wtedy nastapi okres, gdy Bóg otrze wszelką łzę z oczu ich, i śmierci już nie będzie; ani smutku, ani krzyku, ani mozołu już nie będzie; albowiem pierwsze rzeczy przeminęły [Obj 21,4]. Nadejścia tego czasu nikt z nas niestety nie jest w stanie przyśpieszyć.

Możemy za to od ręki zadbać o zmianę swojego własnego serca i postępowania. Wystarczy szczerze zwrócić się do Boga z prośbą o odrodzenie naszego serca. I dam wam serce nowe, i ducha nowego dam do waszego wnętrza, i usunę z waszego ciała serce kamienne, a dam wam serce mięsiste. Mojego ducha dam do waszego wnętrza i uczynię, że będziecie postępować według moich przykazań, moich praw będziecie przestrzegać i wykonywać je [Ez 35,26-27]. Taką obietnicę otrzymali swego czasu synowie Izraela. Każdy z nas może z łaski Bożej tej przemiany dostąpić.

Gdy narodzimy się na nowo, o żadnym okrucieństwie w nas już nie będzie mogło być mowy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz