25 maja, 2013

Jakiego kazania chcesz posłuchać?

Zbliża się niedziela. Wybierasz się na nabożeństwo? Pójdziesz do miejsca dobrze ci znanego, tam gdzie regularnie duchowo się posilasz, czy może wyruszysz szukać odmiennej strawy duchowej i nowych wrażeń? W jakim celu idziesz do kościoła? Ze względu na miłą atmosferę, dobrą muzykę, ciekawe zajęcia dla twoich dzieci, czy może jednak przede wszystkim z uwagi na kazanie?

Głównym sprzętem sali zgromadzeń chrześcijańskiego zboru jest kazalnica. Oznacza to, że lud Boży zbiera się w niedzielę w głównej mierze po to, by słuchać Słowa Bożego. Owszem, towarzyszy temu modlitwa i śpiew, jednakże bez natchnionego zwiastowania Słowa Bożego nie można by mówić o prawdziwym nabożeństwie. Mam więc nadzieję, że w niedzielę trafisz do zgromadzenia, gdzie kazania Słowa Bożego nie zabraknie.

A jakiego kazania oczekujesz?  Dobrego w jakim sensie? Interesującego? Poruszającego? Zachęcającego? Czy jakość duchowa twojego życia w mijającym tygodniu pozwala ci spodziewać się takiego poselstwa? Czy na pewno nie byłoby lepiej dla twojego zbawienia, gdybyś usłyszał Słowo napomnienia, które rzuciłoby cię na kolana?

Biblia zapowiada, że niektórzy chrześcijanie będą chcieli mieć wpływ na treść słuchanych w niedzielę kazań. Albowiem przyjdzie czas, że zdrowej nauki nie ścierpią, ale według swoich upodobań nazbierają sobie nauczycieli, żadni tego, co ucho łechce, i odwrócą się od prawdy, a zwrócą się ku baśniom [2Tm 4,3-4]. Czy przypadkiem i ty do takich ludzie nie należysz? Czy nie przychodzi ci do głowy, żeby chociaż od czasu do czasu opuścić nabożeństwo swojego zboru i pojechać gdzieś dalej, aby posłuchać czegoś ciekawszego lub przyjemniejszego?

Powiem ci, jak będzie w niedzielę. Jeżeli należysz do zboru z bogobojnym przywództwem, usłyszysz to, co Bóg ma ci do powiedzenia! Kaznodzieja nie będzie kierował się chęcią przypodobania słuchaczom. Albowiem kazanie nasze nie wywodzi się z błędu, ani z nieczystych pobudek i nie kryje w sobie podstępu, lecz jak zostaliśmy przez Boga uznani za godnych, aby nam została powierzona ewangelia, tak mówimy, nie aby się podobać ludziom, lecz Bogu, który bada nasze serca [2Ts 2,3-4]. Tylko takie kazanie będzie miało dla ciebie zbawienne skutki.

Mówię ci, lepiej, żeby nikt z nas sam sobie nie dobierał jakości i treści kazań.
 

4 komentarze:

  1. Bardzo ciekawy tekst. Piszę komentarz, bo jest to w tych dniach dla mnie bardzo aktualne.
    Jakby tak Pastor jeszcze napisał, jak ma reagować ktoś, kto głosi, a głosząc rzeczy niewygodne spotyka się ze sprzeciwem.
    Mi brzmi w głowie: "Głoś Słowo, bądź w pogotowiu w każdy czas, dogodny czy niedogodny, karć, grom, napominaj z wszelką cierpliwością i pouczaniem. Albowiem przyjdzie czas, że zdrowej nauki nie ścierpią, ale według swoich upodobań nazbierają sobie nauczycieli, żądni tego, co ucho łechce, i odwrócą ucho od prawdy, a zwrócą się ku baśniom. Ale ty bądź czujny we wszystkim, cierp, wykonuj pracę ewangelisty, pełnij rzetelnie służbę swoją."
    Właśnie w tych dniach odbywa się nade mną "sąd", bo tydzień temu zachęcałem z kazalnicy do skromnego stroju. Nie ma lekko.

    OdpowiedzUsuń
  2. Powyżej cytowany fragment Słowa często służy kaznodziejom do obrony na wypadek "sądu" - za ataki, łajanie, autorytarne wypowiedzi, władczy ton, tendencyjne interpretacje niektórych tekstów biblijnych. Może warto byłoby w tym kontekście przywołać kilka fragmentów o łagodności, zachęcie, wyrozumiałości, ale też znoszeniu słabszych i niepoddawaniu ocenie niektórych poglądów oraz o odpowiedzialności za siebie samego i postępowaniu według sumienia.

    A w zakresie skromności stroju: wiele kazań na ten temat słyszałem i jak dotychczas najbardziej wyważoną i mądrą naukę w tym zakresie opublikowano niedawno na stronie kznh.pl - Jaki powinien być wygląd chrześcijanina - autor: Pastor Paweł Sochacki. Posłuchałem tego wykładu z najwyższym zainteresowaniem i dziękuję Bogu za to, że wyposażył prelegenta w mądrość i rozeznanie sprawy. Ciekaw jestem, czy za te słowa też zebrał baty. Może jednak możliwe jest mówienie o trudnych i kontrowersyjnych sprawach bez ściągania na własną głowę rozżarzonych węgli ?

    OdpowiedzUsuń
  3. Też myślę, że mówienie o stosownym stroju i skromności stało się w wielu zborach tematem "trudnym i kontrowersyjnym". Dlatego w niektórych miejscach w imię specyficznie rozumianej miłości nawet nie porusza się takich tematów, ponieważ stały się zbyt niebezpieczne. Jest silna obawa, że ktoś mógłby poczuć się urażony i kłopot gotowy. Dlatego ogół w zmowie milczenia udaje, że jest dobrze, choć nie zawsze tak jest. Środek ciężkości przesunął się tak blisko "łagodności i wyrozumiałości", że niektórych wierzących kobiet nie można po wyglądzie zewnętrznym odróżnić od kobiet ze świata. I mam tu na myśli strój nieskromny.
    Czy tak powinno być? Czy nie wolno o tym otwarcie mówić? Tu nie chodzi o żadne łajanie czy władczy ton.
    Słuchałem pastora Sochackiego. To świetny kaznodzieja z wieloletnim stażem. Jego doświadczenie wyszło też w tym, że, jak mi się wydaje, mówił całkiem ostrożnie. Mi, żółtodziobowi, wydawało się, że temat skromności dla wierzącego to rzecz normalna, podstawowa. Myliłem się zupełnie. Bo jak w świecie praktycznie nie wolno zwracać komuś uwagi na strój, tak też jest w niejednym zborze.

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie znajduję w Słowie zalecenia, pozwalającego na wyciągnięcie wniosku, że wygląd chrześcijanina ma go odróżniać od "świata". Ma być przyzwoity, nie powinien epatować bogactwem (złote klejnoty, strojne szaty), nie należy też poświęcać kwestiom wyglądu zewnętrznego nadmiaru czasu i uwagi (kunsztowne sploty włosów). Taką naukę mogę przedstawić każdemu, nikogo nie obrażając. Kwestia przyzwoitości jest - co wielu chrześcijan przyprawia o mdłości - kulturowo zależna. W Polsce w drugiej dekadzie wieku XXI należy nosić taką odzież, którą uważa się za przyzwoitą w Polsce, w drugiej dekadzie wieku XXI, a nie w Izraelu w I wieku lub - jak uważają niektórzy - w PRL w latach 70 - tych, kiedy się nawracali. Za "przyzwoity" uznaję taki ubiór, w którym człowiek udaje się do szkoły, na spacer czy zakupy, idąc "między ludzi". A więc nie propaguję plaży w Zborze ani wszechobecnego np. w bankach terroru garniturów i garsonek. Czyżbym był zbyt "nieskromny" i działał w imieniu "specyficznie rozumianej miłości"? Pozdrawiam nimrod/małpa/interia.pl - chętnie podyskutuję

    OdpowiedzUsuń