07 maja, 2013

W Gdańsku lepiej być danielem niż zielonoświątkowcem?

Wprawdzie nic nie powinno mnie już dziwić, jeśli chodzi o zachowanie przedstawicieli gdańskiego magistratu, a jednak...

Od wczoraj toczy się w mediach dyskusja o hodowli danieli na działce przekazanej parę lat temu arcybiskupowi na cele sakralne. Ktoś postawił kwestię, czy oddana przez gminę za 1% wartości działka jest użytkowana zgodnie z celem przeznaczenia? Cele sakralne są bowiem dość oczywiste i sprowadzają się do sprawowania w danym miejscu kultu religijnego.

Spodziewałbym się, że Prezydent Gdańska przynajmniej zaniepokoi się sposobem wykorzystywania przez hierarchę  gruntu podarowanego na cele sakralne i jasno się wypowie, że nie jest on właściwy. Tymczasem zdaniem rzecznika prasowego Prezydenta Miasta Gdańska, hodowla danieli ma charakter sakralny, jeżeli te zwierzęta wezmą udział np. w szopce bożonarodzeniowej. Więcej tutaj. Póki co sprawy więc nie ma i kropka.

Ta wypowiedź rzecznika, bądź co bądź najważniejszego w mieście urzędu, zdaje się mówić sama za siebie, zwłaszcza, że odbieram ją w kontekście osobistych kontaktów z magistratem. Od siedemnastu lat wspólnota Kościoła Zielonoświątkowego ubiega się o kawałek gruntu pod budowę sali nabożeństw, bo nie ma gdzie się zgromadzać. Tułamy się po wynajmowanych lokalach i ciągle prosimy Prezydenta Gdańska o zbycie naszemu Kościołowi, zgodnie z obowiązującymi przepisami, działki na której chcemy zbudować skromny dom zborowy na cele kultu religijnego. Niestety, pomimo wielokrotnego już przymierzania się do konkretnych działek, gmina zawsze znajduje jakąś przeszkodę i  znowu przechodziliśmy do punktu wyjścia.

Gdy więc czytam z jaką lekkością pan rzecznik Pana Prezydenta broni sensowności jednego z niedawnych urzędowych podarunków, z obrony której wynika, że w niektórych środowiskach to nawet zwierzętom należy się ziemia na cele sakralne, a ludziom ze społeczności innego Kościoła, pod względem prawnym też działającego przecież na mocy ustawy sejmowej, jakoś wciąż się nie należy, to zwyczajnie po ludzku robi się człowiekowi przykro...

Po ludzku robi się przykro - piszę - ponieważ z biblijnego punktu widzenia nie ma tym nic dziwnego. Zdaniem innego, ważnego w Gdańsku człowieka, mniejszość nie ma prawa do tego, do czego prawo ma większość. Prawdziwi chrześcijanie w tym świecie zawsze stanowić będą mniejszość. Wchodźcie przez ciasną bramę; albowiem szeroka jest brama i przestronna droga, która wiedzie na zatracenie, a wielu jest takich, którzy przez nią wchodzą. A ciasna jest brama i wąska droga, która prowadzi do żywota; i niewielu jest tych, którzy ją znajdują [Mt 7,13-14]. Słowa Jezusa to czysta prawda. Aż do końca będę w mniejszości. Czego się więc spodziewam po demokratycznie wybranej władzy..?

No cóż? Wolę być naśladowcą Jezusa Chrystusa, pomimo tego, że w Gdańsku - pod względem dostępu do niektórych ułatwień - chyba lepiej byłoby być danielem...

1 komentarz:

  1. Bracie - głowa do góry :), przecież "Świeckie uznanie i tolerancja to dla Kościoła pocałunek śmierci.", jak to sam napisałeś. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń