Dwudziesty ósmy dzień stycznia wpisał się do historii katastrofą promu kosmicznego Challenger. W siedemdziesiątej trzeciej sekundzie lotu, na wysokości 14,6 km wahadłowiec zapalił się i na oczach milionów ludzi rozleciał się na kawałki. Zginęła cała, siedmioosobowa załoga Challengera. Dodatkowej dramaturgii tej tragedii nadał fakt, że członkiem załogi była też amerykańska nauczycielka, która miała stać się pierwszym nauczycielem w kosmosie i tego dnia tysiące uczniów w szkołach obserwowało jej start.
Przyczyną katastrofy było uszkodzenie pierścienia uszczelniającego w prawym silniku wspomagającym, które nastąpiło najprawdopodobniej między pierwszą a trzecią sekundą lotu. W rezultacie tego uszkodzenia na zewnątrz połączenia pojawił się płomień, który przepalił dziurę w zbiorniku zewnętrznym wahadłowca i eksplozję tego zbiornika.
Styczniowe poranki na Florydzie w 1986 roku były wyjątkowo zimne. 28 stycznia temperatura miała spaść do -0,5°C, najniższej temperatury dopuszczalnej przy starcie. Kilku inżynierów wyraziło obawy o wpływ temperatury na właściwości gumowej uszczelki łączącej elementy dodatkowej rakiety na paliwo stałe. Mówili, że jeśli uszczelka O-ring miałaby temperaturę poniżej 11,7 °C, nie ma gwarancji, że właściwie pełniłaby swoją funkcję. Twierdzili też, że nocne przymrozki niemal na pewno ochłodzą uszczelki poniżej dopuszczalnej temperatury. Jednakże ich uwagi zostały oddalone przez menadżerów, którzy zarekomendowali przygotowania do startu według niezmienionego planu. No i się stało.
To tragiczne wydarzenie dobrze ilustruje znaczenie wpływu warunków zewnętrznych na nasze zachowania. W określonych okolicznościach dziesiątki razy mogliśmy się zachować bez zarzutu, a czasem wystarczy nieznaczna zmiana tych okoliczności, a okazujemy się całkowicie zawodni.
Niejeden współpracownik szczyci się swoją rzetelnością i lojalnością, bo pracował już z wieloma ludźmi i zawsze okazał się niezawodny. Niejeden współmałżonek jest pewny swojej wierności, bo dziesiątki razy był kuszony do tego, by zdradzić i pokusę przezwyciężył. Niejeden młodzieniec jest pewny, że nie da się wciągnąć w nic złego, bo już wielokrotnie oparł się takim namowom rówieśników.
Zbyt pewni siebie zaczynamy być ślepi na to, jak zmiana czynników zewnętrznych może decydująco wpłynąć na nasze zachowanie. Czasem wystarczy nieznaczne obniżenie temperatury uczuć, wyjazd do innego miasta, chwilowe zauroczenie, i 73 sekundy później nasze życie leży w gruzach. Taka to jest droga tych, którzy żyją w błędnej pewności siebie [Ps 49,14].
Piotr był absolutnie pewny swej zdolności do oddania życia za Mistrza. Panie, z tobą gotów jestem iść i do więzienia, i na śmierć [Łk 22,33]. Niestety, kilka godzin później nastąpiła zmiana okoliczności i Piotr wypierał się jakiejkolwiek znajomości z Jezusem. Zbadaj mnie, Panie, i doświadcz, poddaj próbie nerki i serce moje! [Ps 26,2]. Zmiana warunków zewnętrznych, choćby o pół stopnia, wymaga pokory i ponownego powierzenia się łasce Bożej. A tak, kto mniema, że stoi, niech baczy, aby nie upadł [1Ko 10,12].
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz