Kilka dni temu na zlecenie „Gazety” przeprowadzono sondaż*, by zapytać Polaków o sens ich życia. Każdy mógł wymienić dwie wartości. Najwięcej osób wskazało na rodzinę (73%), miłość (27%), posiadanie dzieci (21%), pomaganie innym (13%) i pracę (12%).
Z jednej strony, wyniki tego sondażu bardzo dobrze świadczą o Polakach. Wysokie notowania rodziny naprawdę mogą cieszyć. Na szczęście daleko nam jeszcze do zaniku więzi rodzinnych. Na tle społeczeństw zachodniej Europy wypadamy całkiem nieźle.
Czy to jednak nie dziwne, że w silnie katolickim kraju taki sondaż nie wykazał wiary Polaków w Boga i nadziei na przyszłość, biorącej się z powtórnego przyjścia Jezusa Chrystusa? Niektórzy badani wprawdzie przyznali, że zastanawiają się nad takimi sprawami, jak istnienie Boga czy nieśmiertelność, ale bardzo rzadko o tym rozmawiają.
W świetle Biblii widać, że sensem doczesnego życia prawdziwego chrześcijanina jest codzienne oddawanie chwały Bogu, pełnienie woli Bożej i upodobnianie się do obrazu Syna Bożego, Jezusa Chrystusa. Ta krótka podróż w ziemskim ciele, od narodzenia do chwili fizycznej śmierci, jest nam dana po to, abyśmy uwierzyli w Boga i mocno się z Nim związali!
Wszystkie, nawet najbliższe relacje z ludźmi, pewnego dnia ustaną. Kto za życia w ciele nie pojedna się z Bogiem przez wiarę w Jezusa Chrystusa, pójdzie na zatracenie, a to oznacza wieczną samotność, całkowite oddzielenie od Boga i od ludzi. Zaś przyjaźnie i związki małżeńskie ludzi wierzących w chwili zmartwychwstania ulegną cudownemu przekierowaniu na Pana, do którego pójdziemy i którego będziemy oglądać twarzą w twarz.
Widziałem gdzieś fotografię jednego z tzw. liderów chrześcijańskich, niejakiego James’a Peter’a Jandu z żoną Gabrielą, którą ów kaznodzieja, najwyraźniej w porywie miłości do swojej partnerki, opatrzył następującą sentencją: „Jeżeli w niebie miałbym cię nie pragnąć, to nie chciałbym iść do takiego nieba”. Jakoś nie wierzę, że tam, w tej nowej rzeczywistości, zachwyt Panem i społeczność z Nim pozwoli komukolwiek niezmiennie robić maślane oczy do ziemskiego partnera i nadal go tak samo, jak tu w ciele, podziwiać.
Po co się narodziłem? Dokąd zmierzam? Jaki jest sens mojego ziemskiego życia? Z pewnością nie tylko po to tu jestem, aby kogoś pokochać i przez kilkadziesiąt lat żyć z nim w dobrych relacjach, bo to by znaczyło, że życie osób stanu wolnego nie ma sensu. Nie po to też, żeby mieć i wychować dzieci, bo wtedy wysyłałbym sygnał, że życie ludzi bezdzietnych skazane jest na bezsens. Punkt ciężkości sensu mojego ziemskiego życia tkwi poza doczesnością!
Jestem tu po to, aby naśladować Jezusa i przybliżać Go ludziom, wśród których się obracam. Żyję dzięki Niemu i dla Niego! Te kilkadziesiąt lat na ziemi są mi dane po to, abym mocno zatęsknił za Domem w niebie i tak żył, aby tam się dostać. Apostoł Paweł sformułował to następująco: zapominając o tym, co za mną, i zdążając do tego, co przede mną, zmierzam do celu, do nagrody w górze, do której zostałem powołany przez Boga w Chrystusie Jezusie [Flp 3,13–14].
* Badanie telefoniczne PBS DGA dla „Gazety”, 21 stycznia, próba reprezentatywna 500 osób
Świetny temat ! Też jestem zdumiony , że tak mało ludzi , w swoim myśleniu jest nakierowana na wieczność .
OdpowiedzUsuńNatomiast jestem smutny z tego powodu , że wielu mi bliskich osób , którzy oddali życie Jezusowi Chrystusowi , tak wiele uwagi poświęcają doczesności .Chrześcijanin nowonarodzony jest nowym stworzeniem , więc jego mowa powinna świadczyć o tym , że jest obywatelem innego świata . Sam łapię się na tym , z jakim zaangażowaniem zajmuję się sprawami codziennymi .
Pozdrawiam , życząc wytrwałości wszystkim obywatelom nieba !
Pod obrazkiem ilustrującym sondaż jest wyraźnie napisane: "można było WYBRAĆ 2 odpowiedzi". Skoro "WYBRAĆ", to znaczy, że istniała pula gotowych odpowiedzi. Być może wśród nich po prostu nie umieszczono tematu wiary. W ten sposób łatwo uzyskać efekt, że niby ludzie w swoim światopoglądzie w ogóle nie uwzględniają Boga. Trzeba by to sprawdzić. Przecież to jest Gazeta Wyborcza, zwana "Aborczą"...
OdpowiedzUsuńoj niekoniecznie "wybrać" znaczy "wybrać spośród zamieszczonych", bo gdy prosisz kogoś, by wybrał sobie cos na prezent, to zazwyczaj taka osoba ma pełne pole manewru :)
OdpowiedzUsuńale fakt, dobrze by było sprawdzić to jeszcze raz.
a swoją drogą ciekawy jest temat: jak dokładnie będzie wygladać Niebo, czy będziemy się poznawać, czy też nie będziemy pragnęli niczego innego, niż uwielbiać naszego Ojca. hmm... :)
pozdrawiam, Jendruś