20 kwietnia, 2014

Wystarczy parę dni!

Jak wiele może się zmienić w ciągu paru dni? Wystarczy, że się zakochamy, a już jakże inaczej zaczyna wyglądać życie.  A co dopiero, gdy nawiedzi nas Bóg!?  Zupełnie wszystko ulega przemianie. Wtedy smutek zamienia się w radość. Nienawiść musi robić miejsce miłości.  Całe zastarzałe zło ustępuje  w bardzo krótkim czasie. Chodźcie, zawróćmy do Pana! On nas rozszarpał, On nas też uleczy, zranił i opatrzy nasze rany! Po dwóch dniach wskrzesi nas do życia, trzeciego dnia podniesie nas i będziemy żyli przed jego obliczem [Oz 6, 1-2].

Uczniowie Jezusa w czasie święta Paschy A.D. 30 znaleźli się w bardzo ponurych okolicznościach. Rzymska okupacja. Zagrożenie ze strony rodaków. Zawiedzone nadzieje. Poczucie bezsensu dalszego życia. Wiadomość o pustym grobie Nauczyciela niewiele wniosła. Owszem, myśli się nieco ożywiły. Zaczęli prowadzić gorączkowe rozmowy i snuć domysły, co mogło się wydarzyć, ale to nie odmieniło atmosfery ich serc. Potrzebne im było spotkanie z Jezusem.

Ach, gdy Jezus ich nawiedził, gdy stanął pośród swych wystraszonych i zdezorientowanych uczniów, wtedy w jednej chwili  odzyskali radość. A gdy nastał wieczór owego pierwszego dnia po sabacie i drzwi były zamknięte tam, gdzie uczniowie z bojaźni przed Żydami byli zebrani, przyszedł Jezus, stanął pośrodku i rzekł do nich: Pokój wam! A to powiedziawszy, ukazał im ręce i bok. Uradowali się tedy uczniowie, ujrzawszy Pana [Jn 20,19-20]. Wystarczyło parę dni i Pan pokonał śmierć. Wystarczyło parę dni, a uczniowie mogli zaśpiewać: Zmartwychwstał Pan, przeminęła trwoga…  Skoro On poradził sobie ze śmiercią – to z Nim wszystko jest możliwe!

Nasza codzienność podobnie może stać się trudna do zniesienia. Dezorientacja. Niemoc. Duchowy zastój. Trudności w relacjach. Wszechogarniający sceptycyzm. Czy jeszcze jest możliwe, abyśmy nabrali duchowego wigoru? Czy nasze małżeństwo, przyjaźń, współpraca – mogą przetrwać? Czy jest szansa na ich rozwój? Czy to możliwe, abyśmy powrócili na drogę ufnej, żywej wiary?

Czytałem dziś o Gedeonie. Ów młody Izraelita bardzo ciężko znosił los, jaki fundowali  im Midianici. Robił, co mógł, ale lepszej przyszłości nie widział. Aż tu nagle nawiedził go Pan! Pewnego razu przyszedł anioł Pański i usiadł pod dębem, który był w Ofra, a należał do Joasza, potomka Abiezera, podczas gdy Gedeon, jego syn, wyklepywał pszenicę w tłoczni winnej, aby ją zabezpieczyć przed Midiańczykami. I ukazał mu się anioł Pański i rzekł do niego: Pan z tobą, mężu waleczny! A Gedeon rzekł do niego: Za pozwoleniem, panie mój. Jeżeli Pan jest z nami, to dlaczego spotkało nas to wszystko? Gdzież są wszystkie jego cuda, o których opowiadali nam nasi ojcowie, mówiąc: Czyż nie Pan wywiódł nas z Egiptu? Teraz zaś porzucił nas Pan i wydał nas w rękę Midiańczyków. Wtedy Pan zwrócił się do niego i rzekł: Idź w tej mocy twojej i wybaw Izraela z ręki Midiańczyków. Przecież to Ja cię wysyłam. On zaś rzekł do niego: Za pozwoleniem, Panie mój! Czym wybawię Izraela? Oto mój ród jest najbiedniejszy wśród Manassesytów, ja sam zaś najmłodszy w domu mego ojca. A Pan rzekł do niego: Ponieważ Ja będę z tobą, pobijesz Midiańczyków jak jednego męża. I odpowiedział mu: Jeżeli znalazłem łaskę w twoich oczach, to daj mi jakiś znak, że to Ty rozmawiasz ze mną. Nie odchodź stąd, aż wrócę do ciebie i przyniosę ci ofiarę z pokarmów, i położę ją przed tobą. A tamten rzekł: Pozostanę tu, aż wrócisz. I poszedł Gedeon i przyrządził koźlę oraz placki z jednej efy mąki; mięso włożył do kosza, polewkę wlał do garnka i przyniósł do niego pod dąb i położył przed nim. A anioł Boży rzekł do niego: Weź mięso i placki i połóż na tej tam skale, a polewkę wylej. I uczynił tak. Wtedy anioł Pański wyciągnął laskę, którą trzymał w ręce i dotknął jej końcem mięsa i placków, a wtem buchnął ogień ze skały i strawił mięso i placki. Ale anioł Pański zniknął z jego oczu. Gdy Gedeon przekonał się, że to był anioł Pański, rzekł: Ach, Panie, Boże mój, przecież to anioła Pańskiego oglądałem twarzą w twarz. Lecz Pan rzekł do niego: Pokój z tobą; nie bój się, nie umrzesz. I zbudował tam Gedeon ołtarz Panu, i nazwał go: "Pan jest pokojem"  [Sdz 6,11-24].

Jakaż zbieżność słów Pana! Pokój z tobą. Pokój wam. Zwróćmy uwagę na ten wyjątkowy moment, na cud zapalenia tego, co Gedeon położył na skale: Wtem buchnął ogień ze skały i strawił mięso i placki.  Gedeon pojął, że naprawdę został nawiedzony przez Boga. W jednej chwili wszystko się w nim zmieniło!  Tejże nocy rzekł Pan do niego… [Sdz 6,25]. Od tego momentu życie Gedeona się przeobraziło. Stało się absolutnie wyjątkowe.

I w naszym życiu są trudne okresy i przeżycia. Wydaje się, że niektóre zostaną już na zawsze, że nastąpiły w nas nieodwracalne zmiany. Dobrze jest mieć to na względzie, że ten nasz opłakany stan może być konsekwencją jakiegoś procesu, któremu Bóg nas poddaje. Tak było z Izraelem. Stąd wezwanie: Chodźcie, zawróćmy do Pana! On nas rozszarpał, On nas też uleczy, zranił i opatrzy nasze rany! Po dwóch dniach wskrzesi nas do życia, trzeciego dnia podniesie nas i będziemy żyli przed jego obliczem [Oz 6,1-2].

Przytłacza nas taka rzeczywistość, że robimy wiele, a pozostaje to bez większego skutku. Staraliśmy się, ale nikt tego nie zauważył. Od miesięcy nic a nic nie chce się polepszyć. Powiem tak: Ludzie nam nie pomogą. Nic nam nie dadzą żadne tzw. grupy wsparcia, terapie itd. Potrzeba nam nawiedzenia przez Zmartwychwstałego Pana.  Nie samo poznanie prawdy o zmartwychwstaniu. Nie sama moc zmartwychwstania. Trzeba nam osobistego spotkania z Panem Jezusem Chrystusem. Chodźcie, zawróćmy do Pana! Skutek jest pewny! Po dwóch dniach wskrzesi nas do życia, trzeciego dnia podniesie nas i będziemy żyli przed jego obliczem. Panu wystarczy parę dni, a nasze życie całkowicie się odmieni!

Bracia i Siostry! Może jesteśmy jak uczniowie po pogrzebie Jezusa. Może jesteśmy jak Gedeon, przybity swoim ciężkim losem. Położyliśmy mięso i placki na skale i…  Proszę, nie próbujmy sami tego zapalać.  Zwróćmy się do Pana. Wystarczy parę dni i Pan wyciągnie ku nam swoją rękę,  i buchnie ogień ze skały! Wystarczy parę dni i On wskrzesi nas do życia. Podniesie nas i będziemy żyli przed Jego obliczem!

Przypomniała mi się stara pieśń ze Śpiewnika Pielgrzyma:  Na Twym ołtarzu, Panie, w ofierze spłonąć chcę. Najwyższy mój Kapłanie, poświęcam Tobie się.  I wymowny refren -  O, zapal Twą ofiarę. Patrz, Panie, czekam Cię. Pragnę, błagam, czekam. Chrztem ognia ochrzcij mnie!

Panu wystarczyło parę dni, aby Zmartwychwstać.  Wystarczy Mu parę dni, aby i nas podnieść.

1 komentarz:

  1. Bracie Marianie, dziękuję. Od pewnego czasu potrzebuję słowa zachęty i ciesze się, że je dzisiaj tu znalazłem. Niech Pan Bóg we wszystkim błogosławi.

    OdpowiedzUsuń