05 lutego, 2015

Czy lubisz, gdy ktoś się do ciebie wydziera?

Czytałem dziś o duchowym przebudzeniu w Samarii. A Filip dotarł do miasta Samarii i głosił im Chrystusa. Ludzie zaś przyjmowali uważnie i zgodnie to, co Filip mówił, gdy go słyszeli i widzieli cuda, które czynił. Albowiem duchy nieczyste wychodziły z wielkim krzykiem z wielu, którzy je mieli, wielu też sparaliżowanych i ułomnych zostało uzdrowionych.  I było wiele radości w owym mieście [Dz 8,5-8]. Samarię ogarnęła euforia. Nietrudno sobie wyobrazić radość osób uzdrowionych a także ich bliskich. Nie mniejszy aplauz towarzyszył wypędzaniu demonów. Było głośno i radośnie.

W atmosferze hałaśliwej radości, jakkolwiek naturalnej i uzasadnionej, zazwyczaj robi się – niestety - bardzo płytko pod względem duchowym. Nawet dobre wyznanie wiary, chrzest, obecność i zachwyt tym, co się dzieje [Dz 8,13] okazują się czasem nie sięgać istoty sprawy. W takim stanie ducha niejednemu "Szymonowi" jakoś nadal chciałoby się usłyszeć o sobie: Ten człowiek to moc Boża, która się nazywa Wielka [Dz 8,10]. Do tego stopnia nie mija ochota na bycie w centrum uwagi, że w końcu staje się to nieprzyjemnie jawne. Czy jednak wszyscy dostrzegali wówczas duchowe braki Szymona? Trzeba było wizyty innego Szymona, napełnionego Duchem Świętym.

Dobrze jest od czasu do czasu głośno wyrazić radość zbawienia. Cuda Boże jak najbardziej godne są wielkiego aplauzu. Rzecz w tym, żeby w uwielbianiu Boga zachować bliskość  i głębię osobistej więzi z Panem Jezusem. A temu nieustanne oklaski, pokrzykiwania i hałaśliwa muzyka niestety nie służą. Kto chce bliskości, szuka spokojniejszego miejsca, bo ma potrzebę skupienia uwagi na ukochanej osobie. Czyż sam Pan Jezus nie jest dostatecznie atrakcyjny dla chrześcijanina? Czy duchowa społeczność z Bogiem potrzebuje aż takiej zewnętrznej oprawy? Parę dni temu brałem udział we wspólnej modlitwie kilkudziesięciu osób. Nie było potrzeby włączania instrumentów muzycznych. Nasza modlitwa przez półtorej godziny żywiła się obecnością Pana Jezusa. Po zakończeniu nie zachodziła też potrzeba wykrzykiwania, że właśnie przed chwilą był „mega czas”. Po prostu, mieliśmy bliską rozmowę z Ojcem.

Przed laty pewnej kobiecie, która podczas modlitwy bardzo krzyczała, nasz gdański pastor poradził: Siostro, podejdź bliżej do Boga. Nie chciałbym, żeby moja żona krzyczała w domu, że mnie kocha. O wiele przyjemniej jest, gdy mówi to spokojnie patrząc mi w oczy. Nie lubię, gdy ktoś o mnie lub do mnie krzyczy. Wolę spokojną rozmowę. A Pan Jezus? Czy naprawdę ma On przyjemność w podwyższonym poziomie decybeli? Może i trzeba głośno obwieścić bezbożnemu światu, że Pan przychodzi! Ale wydzierać się we własnym gronie? Czy hałasując potrafimy utrzymać należytą głębię i bliskość relacji? Czy czasem w ten sposób nie próbujemy zakrzykiwać wewnętrznej pustki i nieszczerości?

Unikam zgiełkliwych miejsc. Pan powiedział: w ciszy i zaufaniu będzie wasza moc [Iz 30,15]. Zwłaszcza w obliczu  czekających mnie nowych zadań potrzebuję ciszy. A ty? Zdaj się w milczeniu na Pana i złóż w nim nadzieję [Ps 37,7].

4 komentarze:

  1. "Oto przybytek Boga między ludźmi! I będzie mieszkał z nimi, a oni będą ludem jego, a sam Bóg będzie z nimi. I otrze wszelką łzę z oczu ich, i śmierci już nie będzie; ani smutku, ani KRZYKU, ani mozołu już nie będzie." Obj.21,3

    OdpowiedzUsuń
  2. Przecież Jezus krzyczał - "Za dni swego życia w ciele zanosił On z wielkim wołaniem i ze łzami modlitwy i błagania do tego, który go mógł wybawić od śmierci, i dla bogobojności został wysłuchany;" List do Hebrajczyków 5:7 i "Wszystkie narody, klaskajcie w dłonie! Wykrzykujcie Bogu głosem radosnym," Ps 47:2. Z Biblii tak wygląda że i krzyk i cisza są ważne w naszej relacjii z Bogiem. Młodzi ludzi dzisiaj mają takie formy i dzięki nim wielu ludzi poznaje Boga. A np. na takiej imprezie jak Zimowy Zjazd dziesiątki ludzi zostało uzdrowionych. Jak będą starsi też będą cenić spokojniejsze formy uwielbianie Boga.

    OdpowiedzUsuń
  3. Pan Jezus nie krzyczał ew.Mateusza 12:17-19 /wołanie to nie krzyk/

    OdpowiedzUsuń
  4. Jest czas, kiedy mówi się swojej żonie "kocham" patrząc prosto w oczy i jest czas, kiedy chce się to wykrzyczeć całemu światu. Jest czas komory i wyciszenia przed Bogiem i jest czas wykrzykiwania Jego chwały. Niebo nie będzie ciche, będzie huczało głosem zastępów aniołów i ludzi każdego języka! Dzień publikacji jak rozumiem nieprzypadkowy ;) Błogosławię!

    OdpowiedzUsuń