Dziś Światowy Dzień Sprawiedliwości Społecznej (ang. World Day of Social Justice ). Został on ustanowiony na sesji ONZ w listopadzie 2007 roku w celu promowania wysiłków na rzecz zmniejszenia ubóstwa, wykluczenia społecznego i bezrobocia. Zgromadzenie Ogólne chce w ten sposób motywować narody i ich rządy do walki z ubóstwem, do promowania godnego zatrudnienia, równości płci, dostępu do świadczeń socjalnych i sprawiedliwości dla wszystkich obywateli.
Chociaż idea Światowego Dnia Sprawiedliwości Społecznej wydaje się krzepić człowieka na duchu, to jednak każdego dnia przekonujemy się, że jest ona tyle piękna, co i utopijna. Gdzież jest ta sprawiedliwość społeczna!? Ileż już lat żyjemy w duchu solidarności i wolnej Polski? I co? Korupcja i poplecznictwo. Pensje funkcjonariuszy państwowych i prezesów nieprzyzwoicie wysokie w porównaniu z głodowymi zarobkami większości obywateli. Niemoc zwykłego człowieka w obliczu takich instytucji jak Urząd Skarbowy, ZUS czy Urząd Gminy. Ciągnące się całymi dekadami procesy sądowe bez nadziei na sprawiedliwy wyrok. Władza ustawodawcza uchwalająca niedopracowane, czasem wręcz szkodliwe dla społeczeństwa ustawy. Surowe kary za drobne przewinienia poczciwych ludzi w obliczu bezkarności prawdziwych przestępców. Pieniądz rządzi wszystkim. Czy ma to miejsce gdzieś hen daleko, w krajach Trzeciego Świata? Niestety, mamy z tym do czynienia na co dzień tutaj, nad Wisłą.
Czy można z tym walczyć? Jakimi sposobami domagać się sprawiedliwości społecznej? Pokornie prosząc? Protestując? A może wywołując rewolucję? Weźmy na przykład społeczeństwo ukraińskie. Rok temu pisałem o zamieszkach na Ukrainie, których już wówczas nie mogłem pogodzić z Ewangelią Chrystusową. Naruszony wówczas przez nich ład społeczny dzisiaj wydaje gorzkie owoce wojny domowej. Czy na kijowskim Majdanie udało się osiągnąć sprawiedliwość społeczną? Nawet nie pytam o to docierających do Gdańska uchodźców wojennych, którym zniszczono lub zrabowano całą ich własność. Naruszony społecznym protestem porządek rzeczy przede wszystkim pobudził tam do bezkarnego działania rozmaitych przestępców i nacjonalistów. Zwykli ludzie jak mieli źle, tak nadal mają, a nawet mają jeszcze gorzej, niż mieli.
Jak na to patrzeć w świetle Biblii? Prawdziwi naśladowcy Jezusa Chrystusa, czyli chrześcijanie, potrafią odnaleźć się i przetrwać w każdych warunkach. Lgną sercem do Królestwa Bożego, które nie jest z tego świata. Wiemy, że dopóki Jezus Chrystus nie przyjdzie powtórnie na ziemię, nie da się tu osiągnąć zadowalającego poziomu sprawiedliwości społecznej. My oczekujemy, według obietnicy nowych niebios i nowej ziemi, w których mieszka sprawiedliwość [2Pt 3,13]. Doczesne życie traktujemy jako krótkotrwałą podróż. Używamy rzeczy tego świata, tak jakbyśmy ich nie używali. Umiemy się ograniczyć i umiemy żyć w obfitości, do rzeczy materialnych nie przywiązując serca.. Pracujemy nie po to, żeby się nachapać, lecz by dla nikogo nie być ciężarem, własny chleb jeść i mieć z czego udzielać potrzebującemu. Nie próbujemy robić w tym świecie kariery. Dbamy o porządek i środowisko tak, jakbyśmy mieli tu żyć jeszcze co najmniej sto lat, ale w głębi duszy jesteśmy już przy naszym Zbawicielu w Domu Ojca. Nie liczymy tu na żadne przywileje i nie spodziewamy się sprawiedliwości ze strony niesprawiedliwych.
Oburzamy się, oczywiście, widząc jak prości, uczciwi ludzie nagminnie doznają krzywdy. Gniewa nas wszechobecna tu niesprawiedliwość i cwaniactwo. Ponieważ jednak wiemy, że cały świat tkwi w Złym [1Jn 5,19], nawet nie próbujemy go naprawiać. Zamiast walczyć o sprawiedliwość społeczną na ziemi, różnymi sposobami składamy ludziom świadectwo i napominamy, mówiąc: Ratujcie się spośród tego pokolenia przewrotnego [Dz 2,40]. Zachęcamy wszystkich do szukania przede wszystkim Królestwa Bożego i jego sprawiedliwości. Kto bowiem narodzi się na nowo, ten od razu zaczyna cieszyć się sprawiedliwością zagwarantowaną przez nadchodzącego Króla. Albowiem Królestwo Boże, to nie pokarm i napój, lecz sprawiedliwość i pokój, i radość w Duchu Świętym [Rz 14,17].
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz