Informacja o czipach wszczepionych pracownikom szwedzkiej firmy wywołała dyskusję - jak się okazuje - nie tylko w środowiskach chrześcijańskich. Nas oczywiście temat intryguje w kontekście zapowiadanego przez Biblię znamienia, które ludzie przyjmować będą na czoło lub prawą rękę. Pisałem o tym przedwczoraj. Jedni twierdzą, że absolutnie nie jest tam mowa o czipach, drudzy mają szereg wątpliwości, a jeszcze inni są przekonani, że właśnie o tego rodzaju oznakowanie chodzi.
Nie wiem, kto ma rację. Trzeba wszakże uważać, ażeby nie przespać sprawy. Są ludzie, którzy przez nie wiadomo czym karmiony sceptycyzm i sami mogą nie rozpoznać ważnego znaku, i w innych uśpić pożądaną czujność. Wiele tu zależy od duchowej wrażliwości. To co pochodzi od Boga niełatwo bywa rozpoznawane w świecie. Tym bardziej, gdy osoby uchodzące za znawców tematu, jawnie twierdzą, że to na pewno jeszcze nie to.
Tak właśnie było z uznaniem Jezusa za Mesjasza. Znakomita większość Żydów oczekujących na przyjście Mesjasza przegapiła fakt, że On przyszedł. Spierali się o Niego i wymądrzali. Z Jego powodu jedni drugich odsądzali od czci i wiary. A On? Do swej własności przyszedł, ale swoi go nie przyjęli [Jn 1,11]. Znawcy Pisma wiedzieli, że narodzi się w Betlejem. Potrafili Herodowi dać prawidłową odpowiedź, gdy zgromadziwszy wszystkich arcykapłanów i nauczycieli ludu, wypytywał ich, gdzie się ma Chrystus narodzić? A oni mu rzekli: W Betlejemie Judzkim; bo tak napisał prorok: I ty, Betlejemie, ziemio judzka, wcale nie jesteś najmniejsze między książęcymi miastami judzkimi, z ciebie bowiem wyjdzie wódz, który paść będzie lud mój izraelski [Mt 2,4-6]. Dość jasno powiedziane. Czemu więc poza Herodem, który posłał tam oprawców, nikt nie wziął informacji od mędrców na poważnie?
Wśród Żydów było całkiem sporo ekspertów od spraw mesjańskich. Tedy niektórzy z ludu, usłyszawszy te słowa, rzekli: To jest naprawdę prorok. Inni mówili: To jest Chrystus; a jeszcze inni mówili: Czy z Galilei przyjdzie Chrystus? Czy Pismo nie mówi, że Chrystus przyjdzie z rodu Dawida i z Betlejemu, miejscowości, gdzie mieszkał Dawid? [Jn 7,41-42]. Jak to możliwe, że mając taką wiedzę nie wzięli pod uwagę faktu narodzin Jezusa w Betlejem i przypisywali Go wyłącznie do Nazaretu? A dziesiątki innych znaków rozpoznawczych, zapowiedzianych przez proroków? Byli nawet z siebie dumni, że nie dali wiary słowom Jezusa. Czy kto z przełożonych lub z faryzeuszów uwierzył w niego? Tylko ten motłoch, który nie zna zakonu, jest przeklęty [Jn 7,48-49]. Z jakiegoś powodu owi "widzący" do końca pozostali ślepi. Czy to nie powinno dać nam do myślenia?
Tajemna moc nieprawości już działa [2Ts 2,7]. Przeciwnik bez wątpienia zmierza do całkowitego uzależnienia od siebie wszystkich ludzi. Zwłaszcza na wybranych Bożych ma chrapkę, bo inni i tak już przynależą do jego systemu. W tym kontekście bardzo nie chciałbym, ażeby ludzie z naszego zboru i nie tylko, któregoś dnia obudzili się z ręką w nocniku. W Centrum Chrześcijańskim NOWE ŻYCIE stawiamy sobie za cel, aby dobrze przygotować się na powtórne przyjście Jezusa Chrystusa. Czipowanie ludzi – to poważny sygnał. Boję się go zbagatelizować. To nie to samo, co karta bankomatowa albo telefon komórkowy, który w razie czego można wyrzucić do rzeki. Czip zostaje wszczepiony w ludzkie ciało, a ono - w przypadku chrześcijanina - należy przecież do Jezusa.
Będziemy uważnie przyglądać się sprawie.
W kontekście zagadnienia, któremu poświęcono nawet dwa wpisy, zauważam występowanie pewnej „zakamuflowanej opcji chrześcijańskiej”, której wpływowi Brat Marian chyba trochę uległ. Chodzi mi mianowicie o taki trend w chrześcijaństwie, którego zwolennicy bacznie i krytycznie przyglądają się szeroko rozumianej nowoczesności i zdobyczom techniki oraz wydarzeniom aktualnym. I to w dwojakim celu. Pierwsi, o których tylko wspomnę, to tacy, którzy za rozwój techniki obwiniają diabła, zakazując (lub obrzydzając) innym korzystanie z urządzeń technicznych – znam takich, którzy do dziś telewizor uznają za diabła, a robienie zdjęć aparatem foto za grzech przeciw drugiemu przykazaniu (wizerunek). Zaznaczę w tym miejscu, że popieram racjonalne i ostrożne korzystanie np. z mediów.
OdpowiedzUsuńDrudzy z interesujących mnie przedstawicieli powyżej zasygnalizowanej opcji, o której warto napisać tu szerzej, to specjaliści w interpretowaniu Apokalipsy (przede wszystkim, czasem innych ksiąg, choćby Proroctwa Daniela) w kontekście zaobserwowanego rozwoju techniki i sytuacji na Ziemi. I to od dawna. Już w XIX wieku chrześcijanie sprzeciwiali się elektryfikacji, bo prąd to diabeł – nie widać go, a leci po drucie i świeci. W swoim archiwum mam kopie broszury ewangelikalnej z końca XX wieku ze Szwajcarii (oficjalnie wydany druk, a nie jakiś materiał z podziemia), w treści której autor, obserwując kod paskowy, obecny na prawie każdym produkcie, stwierdził autorytatywnie, że trzy pary linii, dłuższych od reszty, odpowiadają trzem apokaliptycznym szóstkom, a więc kod paskowy to znamię bestii. Poza tym wielokrotnie Papież był antychrystem. Dla pewnej znanej mi osoby ilość liter w słowach „ojciec”, „święty” i „papież” (po 6) wskazuje jednoznacznie na znamię bestii. Wspomniana osoba nie zechciała mnie jednak przekonywująco poinformować, dlaczego opisywana referencja raczy dotyczyć jedynie języka polskiego.
Podobną logikę obserwuję już od pewnego czasu w związku z tematem chipów. Warto zauważyć, że aby zapewnić jednoznaczną możliwość rozpoznania ludzkiej jednostki nie jest potrzebny żaden implant. Wystarczy urządzenie skanujące odciski palców, rysunek tęczówki czy siatkówki oka… Takie rozwiązania już wprowadzono i ciągle się je usprawnia.
W kontekście powyższego wzywam chrześcijan, w tym Brata Mariana (chociaż w kwestii poznania Słowa i zapału do służby nie dorastam Mu do pięt) o zaprzestanie poszukiwania w Apokalipsie odniesień do rozwoju techniki. Jest jeden, moim zdaniem jedyny sensowny sposób na rozumienie proroctw Biblijnych: korzystać tylko z tego, co już jest odkryte. Jest jeszcze wiele niezrozumiałych przepowiedni prorockich. Dobrze jest w pewnym ograniczonym zakresie obserwować rzeczywistość. Nie należy jednak zbyt intensywnie wgryzać się w istotę proroctw, które są obecnie niezrozumiałe. W stosownym czasie to, co obecnie jest zakryte, stanie się jasne jak słońce. Próby nadgorliwej interpretacji prowadzą choćby do sytuacji opisanych powyżej. nimrod/małpa/interia.pl, www.facebook.com/nimrod72 - chętnie podyskutuję
http://www.gotquestions.org/Polski/Znamie-bestii-666.html - link do artykułu w temacie tu poruszonym.
OdpowiedzUsuńTo że obecnie stosowany czip nie jest (jeszcze) znamieniem bestii wynika z samej Biblii. Bo póki co bez niego możemy kupować i sprzedawać. Jednak bez wątpienia z technologią czipowania ludzi bliżej jest nam do wprowadzenia znamienia bestii, niż przy wprowadzeniu elektryczności, czy telewizora.
OdpowiedzUsuńJa odbieram wpisy brata Mariana o czipach w kategoriach ostrzeżenia i zwrócenia uwagi na to, co się nieuchronnie zbliża.
A czipowanie ludzi, np. w celu ich identyfikacji w pracy, uważam za złe, chociaż nie jest to póki co znamię bestii.
Nawet trochę wbrew własnej, przywołanej tu metodzie badania słowa postanowiłem, zachęcony powyższymi wpisami, przestudiować temat nieco głębiej (Ap 13, 16).
OdpowiedzUsuńRezultaty:
Z inspiracji bestii ludzie, aby móc normalnie funkcjonować pod jej rządami, przyjmą znak bestii na prawą rękę lub czoło.
Kluczowym słowem jest „znak”, „znamię”, „piętno”, ang. „mark”, niem. „Zeichen”, „Malzeichen” ros. „клеймо”, gr „charagma“. Pojęcie to oznacza (według słowników): wymalowany lub wypalony znak (jakim kiedyś znakowano niewolników). Cechy takiego znaku: 1. jest WIDOCZNY 2. umożliwia identyfikację 3. określa przynależność 4. może informować o innych cechach znakowanego „przedmiotu” 5. Jest trwały – niemożliwy do usunięcia.
Znak, którym bestia będzie znakowała swoich fanów będzie WIDOCZNY. Każdy, kto zobaczy człowieka „oznaczonego”, będzie wiedział z kim ma do czynienia. Znak będzie w pewien sposób wywyższał bestię i świadczył o oddawaniu jej chwały. Przyjęcie znaku jest – jak wynika z tekstu – dobrowolne, lecz determinuje los człowieka do końca i nie da się już tego losu odmienić.
Chip według mego zdania nie do końca spełnia cechy takiego znaku. Po pierwsze jest niewidoczny, a jego użycie ma sens dopiero we współpracy z urządzeniem do jego odczytu. W określonych warunkach możliwe jest bycie „tajnym”, co moim zdaniem nie odpowiada zamierzeniom bestii, nie gloryfikuje jej. Chip możliwy jest do usunięcia – przy odrobinie determinacji człowiek może nawet zrobić to sam, jeżeli będzie wszczepiony w dostępnym miejscu (a ręka i czoło do takich należą) – przykładowo alkoholicy leczeni disulfiramem poprawili sami „wygryźć” implant z przedramienia.
Istnieje obecnie sposób wykonywania znaków na skórze, który prawie spełnia wszystkie cechy, wymienione w punktach. To tatuaż. W kontekście fragmentów apokalipsy ja tak wyobrażam sobie przyjęcie znaku bestii na rękę lub czoło. Rozumiem jednak, że rzeczywistość, opisywana w Ap 13, będzie miała miejsce po spotkaniu z Jezusem na obłokach. Dlatego zalecam raczej dołożyć wszelkich starań, aby móc spotkać się z Panem na obłokach, zanim nastąpi wylanie jego gniewu. W takiej sytuacji problem diabelskiego tatuażu nie będzie dla nas jakoś szczególnie interesujący.